Pijany kierowca tira cudem uniknął śmierci

[galeria_glowna]
Świadkowie opowiadali, że tir na litewskich numerach rejestracyjnych nagle zjechał na przeciwległy pas ruchu na trasie pod Mostkami koło Świebodzina. Po chwili wielkie auto z dużą prędkością zjechało do rowu i uderzyło w przydrożne drzewo. Rozpędzony tir nie zatrzymał się, tylko zahaczył jeszcze o trzy drzewa.

Rozbita kabina tira na koniec zaryła w ziemię. Szofer wyleciał zza kierownicy i zawisł na masce ciężarówki, ciałem wybijając szybę.

Ostatnie drzewo rozpruło naczepę na całej jej długości. Na pobocze wysypały się setki kilogramów zmrożonego mięsa wieprzowego.

Pogotowie na miejscu udzielało pomocy poważnie rannemu kierowcy. Ten był jednak pijany. Badanie alkosensorem, tylko podstawionym do ust rannego szofera, wykazało że ma on ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna z trasy został zabrany do szpitala.

- To cud, że nikogo nie zabił - mówią świebodzińscy policjanci. Tir z pijanym kierowcą zjechał na przeciwległy pas ruchu, gdyby wtedy tamtędy jechało auto osobowe wszyscy zginęliby na miejscu. Na szczęście nie doszło do tragedii. O szczęściu może mowić też tirowiec z Litwy. Przeżył zderzenia z drzewami.

Kierowcy zebrani wokół miejsca wypadku komentowali widok. - Ta trasa powinna nazywać się "drogą śmierci"- mówi szofer ze Śląska. Inny podkreśla: - Wielu jadących zapomina, że "dwójka" to nie autostrada. - Pędzą jeden za drugim, tymczasem wyprzedzanie na "dwójce" graniczy z cudem - przyznaje Tadeusz z Mazowieckiego.

Pijani kierowcy tirów to zmora tras pod Świebodzinem. Tamtejsza policja dwoi się i troi, żeby walczyć z pijanymi szoferami i piratami drogowymi. W ciągu ostatnich 90 dni, aż 60 minęło drogówce ze Świebodzina na różnego rodzaju akcjach na drogach krajowych nr 2 i 3.