Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Gorzowianie zapominają o koszmarnym początku sezonu

Redakcja
Jest się z czego cieszyć. Dwa mecze przyniosły gorzowianom cztery "oczka”.
Jest się z czego cieszyć. Dwa mecze przyniosły gorzowianom cztery "oczka”. fot. Aleksander Majdański
W dwóch meczach pod okiem Czesława Jakołcewicza nasi podwoili dorobek, ale nadal są kandydatem do spadku.

W pierwszych sześciu kolejkach niebiesko-biali zdobyli tylko cztery punkty. To zdecydowanie za mało, by myśleć o utrzymaniu i dlatego działacze z Olimpijskiej zagrali pokerowo. Zdymisjonowali Grzegorza Kowalskiego, którego zastąpił wspomniany Jakołcewicz.

Przegrali z presją

Przełom nastąpił już w kolejnym meczu ze Stalą Stalowa Wola. Efektowna wygrana 3:0 jeszcze nie wszystkich przekonywała, ale sobotni bezbramkowy remis w Bielsku-Białej z liderem pierwszej ligi musi budzić szacunek. Oprócz cennych punktów, cieszy też fakt, że w obu meczach Dawid Dłoniak i spółka zachowali czyste konto. Tym bardziej, że "Stalówka" i Podbeskidzie to ligowi wyjadacze, którzy pod bramką rywali potrafią radzić sobie jak mało kto.

- GKP cały mecz grał solidnie, ale przede wszystkim byłem po wrażeniem bloku defensywnego - przyznał znany z występów w Wiśle Kraków Grzegorz Pater. - Piekielnie trudno było stworzyć jakąkolwiek sytuację pod bramką gości. Nawet taki stary wyga, jak ja miał z tym problem.

Kibice "Górali" byli niepocieszeni, że nasi przerwali passę 11 zwycięstw z rzędu ich zespołu na własnym terenie. Podbeskidzie prowadzi w tabeli od kilku kolejek, więc czyżby gospodarzom zaszkodziła coraz mocniej ciążąca na nich presja, której są poddawani? - Z każdym kolejnym meczem skala trudności rośnie o kilka procent - zgadza się z tym trener lidera Marcin Brosz. - Ale to normalne, że obowiązuje hasło "bij mistrza". No i niestety nasza szczęśliwa passa skończyła się akurat w meczu z beniaminkiem.

Walczymy dalej

Przed meczem Jakołcewicz zapowiadał zdobycie bielskiej twierdzy. I choć górski bastion nie został sforsowany w stu procentach, to gorzowianie i tak byli szczęśliwi. - Wiedzieliśmy z kim i gdzie gramy, dlatego remis uważam za spory sukces - powiedział opiekun GKP. - W spotkanie włożyliśmy bardzo dużo sił oraz zaangażowania i za to dziękuję chłopakom.

Choć gorzowianie zagrali bez zbędnego ryzyka i z naciskiem na obronę, mieli swoją szansę, ale świetnej okazji nie wykorzystał Emil Drozdowicz: - Trudno, nie zawsze wychodzi. Zdobyty punkt cieszy i teraz jeszcze bardziej wierzymy, że zaczniemy piąć się w górę.

W uzyskaniu korzystnego rezultatu pomogła ofiarna gra Dawida Dłoniaka. Bramkarz GKP kilka razy popisał się kocią zwinnością, wychodząc do trudnych piłek i ratując zespół z opresji. - Czas najwyższy, żeby wrócił stary, dobry Dłoniak - skwitował krótko zawodnik.

Udane dwa ostatnie mecze to jednak dopiero początek drogi do zapewnienia sobie ligowego bytu. Gorzowian czeka teraz starcie z GKS-em Jastrzębie. - Musimy pokonać "Gieksę", bo to przybliży nas do wyjścia z dołka - mówi napastnik Piotr Ruszkul. - Powoli idziemy do przodu, więc powinno być dobrze.

- Nad grą ciągle pracujemy, ale z każdym meczem jest coraz lepiej, więc wkrótce już nikt nie będzie nas lekceważył - twierdzi trener GKP. - Jastrzębie? Oczywiście, że zwycięstwo. A wierzyliście, gdy mówiłem, że zdobędę cztery punkty na "Stalówce" i Podbeskidziu?

Paweł Tracz
0 95 722 69 37
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska