Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarska Liga Mistrzów - niespełniony sen polskich kibiców wciąż trwa [ARTYKUŁ CZYTELNIKA]

Paweł Figiel, /Foto Olimpik/x-news
Ciężko jest być kibicem polskiej piłki nożnej. Kibicem, który co roku w miesiącach lipiec-sierpień emocjonuje się występami naszych drużyn w eliminacjach do europejskich pucharów. I bez względu na to czy jesteśmy fanami Lecha Poznań, Legii Warszawa czy może Wisły Kraków, z utęsknieniem wyczekujemy, że kolejny mistrz Polski stoczy wreszcie skuteczny bój o jakże upragnioną a zarazem nieosiągalną dla nas Ligę Mistrzów. Po meczu rewanżowym Lecha z FC Basel wiemy już, że marzenia o grze w fazie grupowej tych rozgrywek drużyna Lecha Poznań będzie musiała odłożyć przynajmniej na następny rok!

Właściwie to już przed pierwszym meczem obydwu drużyn faworyt był znany i akurat nie była nim ekipa z Poznania tylko drużyna z Bazylei, która od pięciu lat regularnie już gra w Lidze Mistrzów i w ostatnich latach ogrywała zespoły tj. Liverpool, Manchester United, Chelsea czy Bayern Monachium. Biorąc pod uwagę fakt, że tak wielkie firmy całkiem niedawno poległy w starciu z naszymi rywalami, powinniśmy zadać sobie pytanie - na jakiej właściwie podstawie mieliśmy budować nasz optymizm i liczyć na dobry wynik w konfrontacji z tak klasowym przeciwnikiem? Upatrywanie szansy w tym, że Szwajcarzy to już nie ten sam zespół co rok temu (gdy wyszedł nawet z grupy Ligi Mistrzów, eliminując po drodze właśnie Liverpool) bo stracił trzech ważnych zawodników, że jest nowy trener, który jeszcze nie poukładał wszystkich klocków w swojej drużynie, okazało się zbyt naiwne. A może za bardzo liczyliśmy na powtórkę sprzed roku gdy również faworyzowany wtedy Celtic Glasgow został odprawiony z kwitkiem przez Legię Warszawę (6:1 dla Legii w dwumeczu). I pomimo odebrania Legii awansu przez UEFA przy zielonym stoliku, mistrz Polski pokazał wtedy nam - niedowiarkom, że można się skutecznie bić z mocnymi przeciwnikami. FC Basel to jednak wciąż nie tylko marka ale także silny zespół i drużyna mistrza Szwajcarii w dwóch rozegranych meczach przeciwko Lechowi udowodniła swoją wartość i wyższość!

A może za bardzo liczyliśmy na powtórkę sprzed roku gdy również faworyzowany wtedy Celtic Glasgow został odprawiony z kwitkiem przez Legię Warszawę

Ciężko jednoznacznie powiedzieć czego zabrakło Lechowi do wyeliminowania drużyny z Bazylei. Nie można jednak mówić o braku szczęścia ale raczej o braku umiejętności naszych piłkarzy. O ile w pierwszym meczu w Poznaniu praktycznie każdy z goli strzelonych przez Szwajcarów padł po błędach naszej obrony i skończyło się na 1:3 o tyle we wczorajszym meczu rewanżowym (0-1) bolączką Lecha była indolencja strzelecka! A przecież komentatorzy jak mantrę powtarzają nam, że w meczach o taką stawkę trzeba wykorzystywać sytuacje, które się stworzy bo nie będzie ich dziesięciu tylko dwie lub trzy a poza tym nie można tracić goli w tak głupi sposób. Niestety Lech w obydwu meczach zagrał nie tak jak życzyliby sobie tego nie tylko komentatorzy ale również my, kibice. Jak to trafnie kiedyś ujął były piłkarz, Wojciech Kowalczyk- wszystko jest dobrze dopóki nasze zespoły grają ze sobą w polskiej lidze, a schody zaczynają się właśnie wtedy gdy przyjdzie im mierzyć się ze swoimi rywalami z Europy w pucharach. I nie powinniśmy myśleć w kategoriach, że Lech grał przyzwoicie ale wylosował najtrudniejszego przeciwnika na tym etapie. Wczoraj np. mistrz Szwecji, Malmo FF wyrzucił za burtę z tych rozgrywek mistrza Austrii, Salzburg, przed którym również drżeliśmy podczas losowania. I pomimo tego, że pierwszy mecz tych drużyn rozgrywany w Austrii zakończył się wynikiem 2:0 dla gospodarzy to we wczorajszym meczu rewanżowym Szwedzi odrobili te straty z nawiązka i wygrali ostatecznie 3-0! Jednak nie wystarczą same dobre chęci, któremu Lechowi nie można odmówić- zwłaszcza we wczorajszym meczu-bo muszą być poparte jakością w grze, której naszemu mistrzowi niestety brakło.

Tak bardzo wyczekiwana faza grupowa Ligi Mistrzów doczekała się w Polsce określenia "piłkarskiego raju" nie tylko z uwagi na prestiż ale chyba przede wszystkim ze względu na pieniądze jakie można w niej zarobić. Szacuje się, że drużyna awansująca do fazy grupowej Champions League w sezonie 2015/16 ma mieć gwarantowany zysk w postaci ok. 8 mln euro. Do tego jeszcze należy doliczyć wpływy ze sprzedaży praw telewizyjnych oraz biletów. A gdyby się jeszcze udało wygrać jakiś mecz lub nawet 2 to ten zysk zwiększyłby się o kolejne miliony. Mniej więcej tyle właśnie wynosi budżet Lecha Poznań na cały sezon! Stąd też dla drużyny mistrza Polski awans do tych elitarnych rozgrywek powinien być realnym celem-zakładanym w budżecie klubu- niż tylko odległym marzeniem i ciągłym usprawiedliwianiem się z porażek.

Szacuje się, że drużyna awansująca do fazy grupowej Champions League w sezonie 2015/16 ma mieć gwarantowany zysk w postaci ok. 8 mln euro

Przed pierwszym meczem Lecha z FC Basel siedzący w studio TVP Sport pan Andrzej Juskowiak tak bardzo chwalił naszą drużynę za to, że oto jako pierwsza od ładnych, kilku po zdobyciu tytułu na naszym krajowym podwórku nie rozprzedała zespołu a wręcz go wzmocniła i to jest właśnie ten największy atut Lecha, dzięki któremu zrobi dobry wynik z zespołem z Bazylei . Taki argument niestety jest słaby, bo w dobie futbolu, w którym z reguły wygrywa silniejszy-bogatszy liczby nie kłamią. Skoro siłą Lecha miało być utrzymanie zespołu i pozyskanie piłkarzy pokroju, Denisa Thomalli z drużyny grającej w 2 lidze austriackiej za 300 tys euro oraz Marcina Robaka z Pogoni Szczecin za 100 tys. euro a także Dariusza Dudkę, który przyszedł za darmo z Wisły Kraków to o jakich wzmocnieniach w ogóle jest mowa? Potwierdzeniem tak słabej polityki transferowej jest fakt, że wczoraj trener Lecha, Maciej Skorża nie wystawił od początku meczu żadnego z dwóch pozyskanych napastników- Thomalli i Robaka! Kim zatem Lech miał straszyć Basel, skoro nawet najlepszy strzelec Lecha, pomocnik Kasper Hamalainen nie oddał wczoraj nawet strzału na bramkę? Przy takim podejściu polskich zespołów ambitne plany kolejnych naszych mistrzów o grze w Champions League pozostaną prawdopodobnie tylko w sferze marzeń. My natomiast - polscy kibice piłki nożnej co roku o tej porze będziemy mogli przestawiać kolejną cyfrę w bijącym liczniku - już 19 lat bez polskiego klubu w tych rozgrywkach! Na koniec, wypada mi jednak znaleźć pocieszenia dla naszych kibiców - nawet jeśli wyda się być marne - już za rok kolejne eliminacje do Ligi Mistrzów!

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska