Najpierw była dyskusja przy furtce. Nie tyle o koszeniu, co o mieszkańcach domów socjalnych w Nowej Soli, opłatach za lokale i warunkach, jakie tam panują. Panowie mają odmienne spojrzenie na kwestię pomocy najuboższym. W końcu Ikonowicz złapał za kosiarkę. Strzyżenie trawnika u Tyszkiewicza zajęło mu dwie godziny. Prezydent wręczył politykowi 18 zł i umowę "O wykonanie prac artystycznego koszenia trawnika". Ten nie wyglądał na zadowolonego, bo wątpił, czy wystarczy na opłacenie czynszu.
Zobacz też: Wielkie koszenie trawnika Wadima Tyszkiewicza (wideo)
Skąd wizyta Ikonowicza u Tyszkiewicza? Sprawa ciągnie się od wielu miesięcy, a nabrała tempa po lipcowej manifestacji pod urzędem miasta w Nowej Soli. Wtedy Ikonowicz i Piotr Krzyżaniak z lewicowego związku Inicjatywa Pracownicza wraz z demonstrantami domagali się anulowania zadłużeń za lokale socjalne. Wskazywali też na fatalne warunki mieszkaniowe w tych domach. Tyszkiewicz przyjął delegację manifestantów, z Krzyżaniakiem na czele. Zaproponował, że da mu kosiarkę, a ten przystrzyże trawnik i zarobi na miesięczny czynsz. Chciał udowodnić, że wystarczy dobra wola, by zebrać pieniądze na najpilniejsze opłaty.
Rękawicę rzuconą przez Tyszkiewicza podjął Ikonowicz. Na łamach lokalnego tygodnika napisał: "Zgłaszam się, proszę mi dać kosiarkę, a ja panu ten trawnik skoszę". Potem obaj kontaktowali się jedynie za pomocą prasy i swoich blogów.
Zobacz też: Lewicowy polityk z Warszawy skosi trawnik przed domem Tyszkiewicza
W piątek o 16.00 Ikonowicz zadzwonił do domu prezydenta. - Błazna nie zapraszałem, bo gdybym chciał zaprosić błazna, tobym zaprosił kabaret - powiedział Tyszkiewicz. Polityk z Warszawy zarobione pieniądze przekazał na uregulowanie miesięcznego czynszu jednego z lokatorów domów socjalnych. - Kosząc ten trawnik, symbolicznie przed panem uklęknąłem, bo ja tych ludzi szanuję - oświadczył. Dziennikarze przyglądali się przez płot, bo prezydent nie widział powodu, by wpuścić ich na posesję. Powołał się - do czego miał prawo - na mir domowy.
Szybko okazało się, że panowie w różny sposób rozumieją słowo czynsz. Dla Tyszkiewicza to opłata za ilość metrów w mieszkaniu. Dla Ikonowicza to wszystkie opłaty za lokal. Pokazywał prezydentowi wydruki z kwotami sięgającymi kilkuset złotych miesięcznie. Mówił, że ludzie z domów socjalnych nie mają szans na opłacenie tak wysokich rachunków. Tyszkiewicz trwał przy urzędowym rozumieniu słowa czynsz. Przypominał, że za jego kadencji przekazano ludziom 237 mieszkań socjalnych, a na pomoc społeczną wydano 150 mln zł.
(fot. fot. Olga Kałuska)
Opuszczając posesję prezydenta, Ikonowicz powiedział: - Myślałem, że wychodząc stąd, wezwę lokatorów mieszkań socjalnych do ścinania trawników zamożnym obywatelom, trzepania im dywanów i tym podobnych drobnych usług, ale nie wezwę, bo za słabo płacą, żeby wystarczyło na czynsz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?