Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po pięknych drzewach nic nie zostało

Aleksandra Gajewska-Ruc, Dorota Lipnicka
Mieszkańcy są rozczarowani i rozgoryczeni.
Mieszkańcy są rozczarowani i rozgoryczeni. Aleksandra Gajewska-Ruc
Świdwowiec koło Trzciela. Osiedle domków jednorodzinnych pod lasem. Jeszcze kilka tygodni temu rosła tu aleja pięknych, zdrowych drzew. Któregoś dnia państwo Falkowscy wrócili z pracy i zobaczyli, że nic z nich nie zostało. Mieszkańcy nie kryją żalu.

Mieszkamy w otulinie Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Z naszych okien widać już ścianę lasu. Tym bardziej dziwi nas znieczulica urzędników. Przecież drzewo jest dobrem wspólnym. Rozumiemy, że mieli takie prawo, ale nie rozumiemy dlaczego nie można było najpierw porozmawiać z mieszkańcami, chociaż nas o tym poinformować. Przecież można było wyciąć część, poprzycinać gałęzie, czy nawet przesadzić niektóre rośliny, chociażby ozdobne krzewy, które też tam rosły. My sami sadziliśmy te drzewa, przez długie lata patrzyliśmy jak rosną, dbaliśmy o nie, podlewaliśmy, przycinaliśmy. A ktoś w kilka kwadransów zwyczajnie je wyciął - nie kryją rozgoryczenia Małgorzata i Piotr Falkowscy.

Kilkadziesiąt drzew, m. in. lip, wierzb i sosen wycięto decyzją burmistrza Trzciela. Po oględzinach, zgodę wyraził wydział ochrony środowiska starostwa, w uzasadnieniu stwierdzając, że rosną w ciągu niepublicznej drogi.
Zdaniem państwa Falkowskich, gruntowa droga biegnąca koło ich posesji jest na tyle szeroka, że drzewa nie zagrażały bezpieczeństwu kierowców. Ich zdenerwowanie jest tym większe, że przy wycince nie uwzględniono świerków, które wciąż rosną koło drogi. - Tych nie wycieli, bo nie było ich w decyzji. Czyli tak naprawdę nie chodzi o poprawę bezpieczeństwa, bo jakoś rozłożyste sosny nie przeszkadzają. Nie wspominając już o hydrancie który stoi znacznie bliżej drogi, niż rosły drzewa. To zwykła arogancja. Wystarczyło postawić znak, że jest to droga jednokierunkowa i nie byłoby żadnego problemu. Widocznie łatwiej było wyciąć drzewa - oburza się Piotr Falkowski.

Z wnioskiem o wycinkę wystąpiła jedna z mieszkanek osiedla, której drzewa przeszkadzały w dojeździe do publicznej drogi.
- Mieszkańcy już kilka lat temu zgłaszali nam ten problem. Teraz ponowili prośbę o wycięcie tych drzew a my ją spełniliśmy - mówi Tomasz Suterski z urzędu gminy.

Sąsiedzi nie kryją żalu, że sprawa została załatwiona w tak brutalny sposób. - To była piękna aleja. Drzewa chroniły przed słońcem, kurzem, osłaniały posesję. Już tego nie odwrócimy, ale szkoda, że nie można było po sąsiedzku zwyczajnie zwrócić uwagę, porozmawiać. Wielka szkoda - mówi mieszkanka jednego z okolicznych domów. Szkoda nie tylko drzew, ale i ludzi, którzy byli do nich przywiązani. - Sąsiad jest po wylewie, odkąd wycięto aleję, żona nie spaceruje z nim po tej stronie. Serce by mu pękło, gdyby zobaczył co stało się z roślinami, które sam sadził, o które dbał przez tyle lat - mówi Małgorzata Falkowska.

T. Suterski rozumie żal mieszkańców, podkreśla jednak, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. - To wąska droga, a ruch na niej jest dwukierunkowy. Te drzewa nie mogły tam dłużej rosnąć. Nie uprzedziliśmy mieszkańców, ponieważ byliśmy przekonani, że rosną tam samosiejki. Okazało się jednak, że mieszkańcy posadzili je samowolnie, nie uprzedzając gminy. Póki drzewa były małe problemu nie było, teraz po prostu trzeba było je zlikwidować - wyjaśnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska