Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poczuł swąd i usłyszał jak pękają szyby. Musieli uciekać!

Lucyna Makowska 697 770 399 [email protected]
- Jeśli zarządca nie zrobi porządku z uciążliwymi sąsiadami, następnym razem możemy się nie obudzić- mówią Grażyna Nalewajka i Karina Bandyk
- Jeśli zarządca nie zrobi porządku z uciążliwymi sąsiadami, następnym razem możemy się nie obudzić- mówią Grażyna Nalewajka i Karina Bandyk Lucyna Makowska
W nocy z wtorku na środę, ratownicy ewakuowali 20 mieszkańców kamienicy przy ul. Okrzei w Żarach. Dorośli wychodzili po drabinach, dzieci wynoszono.

Swąd spalenizny około drugiej w nocy zaniepokoił policjanta Gracjana Pietkiewicza, mieszkającego na piętrze. - Całe szczęście, że jeszcze nie spałem - opowiada. - Wyjrzałem przez okno, a z dołu, od sąsiada wydobywały się kłęby dymu. Usłyszałem trzask pękającego szkła. Odruchowo zbiegłem na dół. Trudno było oddychać, na klatce schodowej nie było nic widać. Drzwi palącego się na parterze mieszkania były otwarte. Jego najemca uciekł na dwór, ale o innych już nie pomyślał. G. Pietkiewicz błyskawicznie wybił numer do dyżurnego KPP, a ten zaalarmował strażaków. Sam pukał do drzwi i budził zaspanych ludzi. - Wychodziliśmy w pidżamach, prosto z łóżek - wspomina Grażyna Nalewajka. - Jestem po zabiegach obu bioder, w normalnych warunkach ciężko mi chodzić. A co dopiero, gdy człowieka ktoś wyrwie ze snu.

Kobietę obudziło walenie do drzwi. To strażacy, którzy sprawdzali mieszkanie po mieszkaniu, czy w środku nie ma ludzi. Zanim zdążyła wstać, wyważyli je. Buchnął szczypiący dym. Na zewnątrz wyszła oknem z pomocą ratowników. Z góry ewakuowano kilka rodzin, z małymi dziećmi. Zadymienie na klatce było tak duże, że ludzi trzeba było ewakuować przy pomocy podstawianych drabin. Dzieci i niepełnosprawnych ściągano z mieszkań strażackim podnośnikiem. Z ogniem walczyło pięć zastępów straży pożarnej. - W związku z Euro mamy zwiększone obsady - mówi Paweł Hryniewicz, rzecznik żarskiej straży. Dzięki temu w akcji uczestniczyło aż 20 strażaków, w tym 10 zawodowców. Udało się szybko zlokalizować i ugasić pożar. Jego prawdopodobna przyczyną było zaprószenie ognia przez lokatora.
Akcja sprawdzania mieszkań i ich oddymiania trwała kilka godzin. Mieszkańcy stali na zewnątrz i cieszyli się, że uszli z życiem. - Wszystko dzięki Gracjanowi - mówi G. Nalewajka - gdyby nie on, pewnie połowa z nas zatrułaby się czadem.

Karina Bandyk zdołała wyjść o własnych siłach, w szoku i stresie zamknęła drzwi na klucz. Strażacy podczas ewakuacji je wyważyli, podejrzewając, że ktoś w środku zasłabł. - W tym bloku wszystkiego można się spodziewać - denerwuje się kobieta. - Mieszkanie jest po remoncie, w którym pomogli mi rodzice. Skąd teraz wezmę pieniądze na nowy zamek? Przecież nie możemy odpowiadać za beztroskę sąsiada, który zaprószył ogień!
Uciążliwy lokator nie raz dał się we znaki lokatorom bloku przy ul. Okrzei. Mówią, że sprowadza tu kolegów, którzy po pijaku urządzają awantury. - Mamy z nim trzy światy - zaznacza G. Nalewajka. - Na szczęście mamy policjanta, który potrafi go przywołać do porządku. Ale takich jak on jest tu jeszcze trzech. A prośby o eksmisję nic nie dają.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska