Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podnieśli krzyk

GRAŻYNA ZWOLIŃSKA (68) 324 88 44 [email protected]
Był skuteczny. Odzyskiwał pieniądze nawet od opornych dłużników. Ale co z tego, skoro tylko część wypłacał wierzycielom. Grozi mu za to do dziesięciu lat więzienia.

30 czerwca, po prawie rocznym dochodzeniu, akt oskarżenia przeciw Zbigniewowi K. trafił do sądu. Zarzut dotyczy przywłaszczenia sobie przez byłego już żarskiego komornika ponad 905 tys. zł. Wśród pokrzywdzonych są m.in. pracownicy żarskiego szpitala. Oskarżony twierdzi, że pieniądze były mu potrzebne na zakup, remont i wyposażenie kancelarii komorniczej.

Podnieśli krzyk

W lipcu ub.r. prezes Sądu Rejonowego w Żarach zawiadomił żarską prokuraturę, że w wyniku kontroli przeprowadzonej przez wizytatorów komorniczych w kancelarii Zbigniewa K. stwierdzono braki kasowe. Tak poważne, że komisja dyscyplinarna przy Krajowej Radzie Komorników wydaliła Zbigniewa K. ze służby.
1 sierpnia ub.r. aresztowano go. Od 23 grudnia znów jest na wolności. Musi jednak meldować się na policji i ma zakaz opuszczania kraju. Zastosowano też poręczenie majątkowe.
Żarska prokuratura przekazała sprawę do prokuratury w Zielonej Górze. Prokurator rejonowy Marek Borzym mówi, że w swojej praktyce nie spotkał się jeszcze z takim przypadkiem. Już na pierwszy rzut oka postępowanie Zbigniewa K. musi wydać się nie tylko nieuczciwe, ale i nieracjonalne.
Komornik szył grubymi nićmi, więc było oczywiste, że któregoś dnia "sprawa musi się rypnąć". Bo jeśli ściąga się pieniądze z konta dłużnika, a potem nie wypłaca ich temu, komu się należą, to trudno, żeby obie strony nie podniosły krzyku.
Najcierpliwsze były chyba pielęgniarki. Należne pieniądze kapały, a one czekały.
- Jednak kiedy komornika aresztowano, poszłam do nowego wyjaśnić naszą sytuację - mówi przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w żarskim szpitalu Małgorzata Bednarczyk. - Gdy okazało się, że naszych pieniędzy też nie ma, wystąpiłam do prokuratury.

Po co jest komornik

Nie tylko pielęgniarki, ale wszyscy pracownicy żarskiego szpitala, z których każdy ma po kilka wyroków sądowych nakazujących ściągnięcie jego należności za zaległe pensje, odszkodowania, ekwiwalenty za urlop, wyrównanie za "203", są oburzeni. Po raz kolejny czują się oszukani. Tłumaczenia Zbigniewa K. uważają za absurdalne. W końcu komornik jest po to, żeby ściągnięte od dłużnika pieniądze oddać wierzycielowi, a nie po to, żeby za nie urządzać sobie kancelarię.
Oddziałowa na ginekologii i położnictwie Irena Ćrebiec czeka na prawie 9 tys. zł. Jej koleżanki Jolanta Słupska i Ewa Trzyna - każda na ponad 6 tys. zł. Gdyby dostały te pieniądze, spłaciłyby pożyczki, zaległe rachunki, kredyty. - Zastanawiało nas, że kolejna część pieniędzy została ściągnięta, podział zrobiony, a my niczego nie dostałyśmy. Ale myślałyśmy, że procedury muszą trwać tak długo - mówią. I dodają, że czują się poszkodowane i oszukane, jak zresztą zawsze.
- To nie były jego pieniądze, lecz nasze. Nie wolno mu było tak postąpić - dodaje ordynator oddziału Eligiusz Kaczmarek.
Postępowania komornika nie rozumie żarski starosta Edward Skobelski. - Nasze wewnętrzne wyliczenia wskazywały, że pieniędzy powinno być więcej - mówi. - Interweniowaliśmy. Choćby dlatego, że wciąż przychodziły do nas delegacje pielęgniarek.
Tak jak pielęgniarki, czuje się dziś około 600 oszukanych osób.

Na potrzeby

Zbigniew K. był komornikiem w Żarach od 1 marca 1996 r. Według aktu oskarżenia, od stycznia 1998 r. z pieniędzmi wyegzekwowanymi od dłużników postępował nieuczciwie.
Zaczęło się od tego, że Poczta Polska wypowiedziała mu umowę najmu pomieszczeń, gdzie funkcjonowała jego kancelaria. Wtedy postanowił coś kupić. A że bank odmówił kredytu, zaś zamknięcie kancelarii byłoby - jak to określa - działaniem na szkodę interesu publicznego, zdecydował się kupić nieruchomość na pieniądze zgromadzone na koncie kancelarii. Uznał, że finansuje w ten sposób koszty działalności egzekucyjnej. Jednak do czasu kontroli nie wykazał w dokumentach finansowych ceny nabycia nieruchomości jako kosztów takiej działalności.
Nieruchomość przy ul. Podwale kupił wraz z żoną. Według operatu szacunkowego jej wartość (po remoncie) na parterze wynosi prawie 517 tys. zł, na drugim piętrze - prawie 500 tys. zł. Sumuje się to w kwotę zbliżoną do tej, o jakiej przywłaszczenie jest oskarżony.
Czy nie mógł czegoś wynająć, zamiast brnąć w taki układ?

Na koncie nie ma

Od roku komornika Zbigniewa K. zastępuje Dorota Nieciecka, będąca jednocześnie komornikiem rewiru II w Żarach. Potwierdza, że sytuacja wierzycieli, których pieniądze zostały odzyskane przez Zbigniewa K. od dłużników, ale nie wypłacone osobom, którym się należą, jest skomplikowana. Dotyczy to też pielęgniarek i pozostałych osób, którym Powiatowy Samodzielny Publiczny ZOZ winien jest pieniądze.
Zbigniew K. przejął 108 tys. zł, jakie lubuski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia przekazał PSP ZOZ-owi. Ale tych pieniędzy na kancelaryjnym koncie nie ma. Jak je odzyskać?
- W sumie dług szpitala na rzecz pracowników wynosi około 3 mln zł. Kiedy więc uda się wyegzekwować kolejne pieniądze, zostaną podzielone - mówi D. Nieciecka. - Jeśli chodzi o 108 tys. zł, to myślę, że osoby, którym się one należą, będą musiały pozwać byłego komornika, ale i Skarb Państwa do sądu. Bo za działanie komornika solidarnie odpowiada też Skarb Państwa.
Jednak gdyby taki pozew wpłynął teraz, sąd pewnie zawiesiłby postępowanie do czasu rozstrzygnięcia sprawy karnej. Toteż pielęgniarki czekają.
Nieciekawa jest też sytuacja dłużników, od których Zbigniew K. odzyskał pieniądze, lecz nie wypłacił ich wierzycielom. Czy, skoro wierzyciele ich nie dostali, dłużnicy wciąż mają długi i nadal można im od nich naliczać odsetki?
- To na nas, a nie na utworzonym w 2002 r. Szpitalu na Wyspie, gdzie pracuje teraz większość osób z żarskiego szpitala, ciążą wszystkie długi - mówi pełniąca obowiązki dyrektora PSP ZOZ-u Jolanta Dankiewicz. - Kiedy komornik zajął pieniądze z naszego kontraktu z NFZ, musieliśmy ograniczyć działalność. Ściągnięte kwoty uważamy za spłacone. Byłoby niesprawiedliwością, gdyby zabrano je nam jeszcze raz.

Teraz nie chce mówić

Miałam też parę pytań do Zbigniewa K. Powiedział jednak, że wypowie się do "GL" dopiero po zakończeniu sprawy w sądzie.
Zeznając jako podejrzany w prokuraturze, nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Powiedział, że nie dokonał przywłaszczenia pieniędzy na szkodę wierzycieli, lecz wykorzystał je na potrzeby kancelarii. Nieruchomość, w której się ona mieści, chciał sprzedać i w ten sposób uzupełnić niedobór finansowy. Nie zdążył, bo została zajęta w postępowaniu przygotowawczym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska