Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwójne uderzenie Sama Fishera

Piotr Jędzura
Pierwszy raz agent działa w podwójnej roli. Musi wybierać, decydować pamiętając, że ma to wpływ na dalsze losy.

Na najnowszą część serii Tom Clancy's Splinter Cell: Double Agent czekaliśmy od dawna. Wyczekiwanie podsycały zapowiedzi Cenega Poland o rewelacyjnej rozgrywce i akcji, której w grze nie będzie brakować. I to nie były to słowa puszczone na wiatr.
Kiedy już wpadł mi w ręce produkt Ubisoft wiedziałem, że zacznie się niezła jazda. I tak tez było. Skradanie i bardzo czasem trudne decyzje to jedne z podstawowych cech gry.

Zaczyna się nieprzyjemnie. Najpierw Sama Fishera dotyka osobista tragedia. Po chwili agent już działa. Akcja przenosi się do więzienia. Twardziela jednak mało co zmiękcza, do tego dochodzi szybka ucieczka zza krat.

Podwójne uderzenie Sama Fishera

Potem jak to w kryminalnej służbie bywa, agent dostaje nową tożsamość, oczywiście wcześniej przygotowaną i z kryminalną przeszłością. Tak przygotowany dostaje się w sam środek terrorystycznej organizacji. I zaczyna działać, aby ratować świat.

Tym razem duży nacisk w grze położono na dokonywanie wyborów. Sam Fisher nie raz stanie przed bardzo trudną decyzją. Ma na przykład zlikwidować daną osobę wskazaną przez terrorystów. Ale gdy to zrobi zaczną mu baczniej przyglądać się szefowie w agencji. I odwrotnie.

Zauważyłem też, że wybory dokonywane przez Sama mają ogromny wpływ na dalsza rozgrywkę, i to w wielkim stopniu.

Podwójne uderzenie Sama Fishera

W grze działamy po cichu. Zresztą w każdej z części super serii nie dało się poszaleć z automatem.
Agent na swoim wyposażeniu ma sprzęt pomagający mu cichutko załatwiać problemy. Ale sam też musi się nieźle pilnować. Przeciwnik to nie tępa maszyna stworzona przez program. Sztuczna inteligencja naszych wrogów w grze jest zadziwiająco wysoka. Dużo czasu zajęło mi szkolenie zanim mogłem dość swobodnie podążać korytarzami pełnymi przeciwników.
To powoduje, że gra nie należy do najłatwiejszych. Trzeba pilnować się niemal na każdym kroku. Ważne jest też otoczenia. Jeżeli tylko coś zmienimy to musimy liczyć się z tym, że natychmiast zwraca to uwagę wartownika. Nawet niedomknięte drzwi mogą stać się przyczyna kłopotów. A przeciwnicy w grze mają naprawdę niezłego nosa.

Muszą wspomnieć, że gra zawiera oryginalny system nagradzania agenta. Zresztą przez cały czas pracuje ona na swoje zaufanie. Jest bacznie obserwowany i każde jego nieprzemyślane posunięcie ma wpływ na poziom zaufania u szefów. A jest ich przecież dwóch. Bo pamiętajmy, że Sam pierwszy raz w historii serii działa na dwa fonty. Nie może wzbudzić podejrzenia ani jednej ze stron. To kończy się bardzo źle. Każda ze zlecanych mu misji i skuteczność jej zakończenia jest też oceną jego przydatności dla organizacji.

W grze nie chodzi tylko o likwidowanie przeciwka. W trakcie jednej z misji zlikwidowanie wroga jest nawet niemożliwe. Gdyby Sam załatwił sprawę po męsku natychmiast zwróciłby na siebie uwagę i klops. Dzięki temu gra stała się już nie tylko błyskawiczną strzelanką, ale ma w sobie dużo elementów skradanki.
Podsumowując stawiam grze najwyższa ocenę - szóstkę. Produkt nie ma błędów, które powodowałyby, że spadałaby jego jakość. Co ważne gra jako kolejna z części udanej serii nie odbiega od pierwszych, a nawet niektóre przewyższa. Świetnym pomysłem jest też podwójny agent. A najważniejsza jak zawsze zostaje grywalność. A tej w Tom Clancy's Splinter Cell: Double Agent jest pod dostatkiem. Do tego to rewelacyjne, bo na szóstkę połączenie akcji ze skradanką.
Miłego grania, bo warto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska