Są młodzi i zakochani w kinie. Ale nie tylko jako widzowie. Mają za sobą już pierwsze doświadczenia filmowców. I chociaż dwanaście osób, skupionych w Cinema Club jeszcze się uczy, potrafią znaleźć czas na pracę na planie. Jeśli trzeba, nawet po sześć godzin dziennie. I to każdego dnia.
Pokażą je też w Brukseli
We wspólną pracę zaangażowali się całym sercem. - Specjalnie na potrzeby roli zapuściłem brodę - mówi Michał Kasprzak (21 lat), który wcielił się w rolę głównego bohatera-gangstera w ich najważniejszej, jak zgodnie twierdzą, produkcji "Trzech ich było". To właśnie ten film, w reżyserii Konrada Paszkowskiego (17 lat) oraz "Siostry", czyli inspirowana życiem sióstr Magdalenek impresja opowiedziana za pomocą obrazu i muzyki, pojadą za dwa tygodnie do Brukseli. Tam, w ramach seminarium ewaluacyjnego, czyli podsumowania projektów zrealizowanych w ramach programu "Młodzież", wyświetlane będą w hotelu przy siedzibie parlamentu europejskiego.
- To dla nas wielkie wyróżnienie, bo na spotkanie zostali zaproszenia przedstawiciele tylko trzech grup z Polski, działających w ramach programu - mówi Łukasz Kaźmierczak, który reprezentował będzie dokonania Cinema Club.
Zagubiony projekt
Chociaż znali się od lat, przez pierwszy okres spotykali się, żeby oglądać filmy. Na pomysł, by zdobyć pieniądze z Unii i zrealizować własne projekty wpadł Grzegorz Potęga, szef nowosolskiego kina Odra i producent filmów Cinema Club. - Coraz częściej słyszało się, że są takie możliwości - wspomina Grzegorz. - Więc spróbowaliśmy i udało się.
Mimo że start nie był zachęcający. Pierwszy projekt, który wysłali, zagubił się gdzieś po drodze. - Początkowo byliśmy przekonani, że zawiniła poczta - opowiada Michał. - Ale kiedy pokazali nam kopię z podpisem odbioru przesyłki, stało się jasne, że projekt wsiąkł gdzieś u organizatorów. Panie z Warszawy, które projekty przyjmują, przeprosiły nas później za incydent. A my, po poprawkach, wysłaliśmy go jeszcze raz w kolejnym terminie - dodaje.
Do współpracy zaprosili też niemiecką grupę Martina Fischera z Seftenbergu, partnerskiego miasta, ich rodzimej miejscowości, Nowej Soli.
Ruszyli pełną parą
Przyznano im 8 tys. euro. Kiedy po trzech miesiącach pieniądze wpłynęły na konto, ruszyli z pracą pełną parą. Już wtedy na realizację czekało kilka projektów.
Czy urzeczywistniliby je, gdyby dofinansowania z Unii nie dostali? - Pewnie tak - mówi Konrad. - Ale na pewno nie tyle i nie z takim rozmachem - dodaje. Chociaż gotówkę pochłonęły głównie koszty obsługi projektu, przede wszystkim wynajem kopii filmowych i sprzętu. - Eksponaty potrzebne do produkcji staraliśmy się załatwiać po kumplowsku - opowiada Konrad. - Kiedy potrzebowaliśmy wojskowej garderoby, korzystaliśmy z pomocy kogoś, kto miał wujka w wojsku i mógł ją nam wypożyczyć za darmo. Również biurka, szafy, lustra, komody - wszystko, czego potrzebowaliśmy do charakteryzacji wnętrz, organizowaliśmy wśród znajomych - dodaje.
- Bo w takim małym mieście również ludzie z zewnątrz bardzo się angażują - dodaje Ewelina Knop (22 lata). - Pomagają, jeśli tylko mogą.
- Zresztą wianuszek gapiów towarzyszył nam niemal cały czas podczas pracy. Ciekawiło ich, co robimy - wspomina Michał. - W trakcie kręcenia jednej ze scen pewna kobieta zapytała, czy kręcimy "Klossa" - dodaje ze śmiechem.
Chociaż jeszcze nie zdążyli ochłonąć po pracy nad serią filmów w ramach projektu "Film, muzyka, sztuka", już myślą o następnych. Ale o tym opowiedzą następnym razem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?