Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polkowiczanie byli miesiąc w podróży

(tok)
Szef ekspedycji dr Arkadiusz Kotliński zasypywany był wczoraj przez dziennikarzy pytaniami o przygody w czasie wyprawy.
Szef ekspedycji dr Arkadiusz Kotliński zasypywany był wczoraj przez dziennikarzy pytaniami o przygody w czasie wyprawy. fot. Tomasz Krzymiński
Dzisiaj do Polkowic wrócili uczestnicy wyprawy naukowo - badawczej "Azja - Trzecie Tysiąclecie". W ciągu miesiąca przemierzyli prawie 40 tys. kilometrów.

- Podstawowy cel wyprawy został osiągnięty, a poza tym wróciliśmy wszyscy cali i zdrowi - opowiada szef ekspedycji Arkadiusz Kotliński. - Choć nie brakowało przygód związanych ze zdrowiem.

Ekspedycja dzisiaj skoro świt zjechała do Polkowic z lotniska w Monachium. Jako jedni z pierwszych dziennikarze mogli dowiedzieć się, jak przebiegała wyprawa.

Nie opalili się

Jak szybko policzyli uczestnicy, przejechali około 40 tys. kilometrów. - Czyli tyle, ile potrzeba na okrążenie ziemi - podkreślają.

Zrobili kilka tysięcy fotografii i nagrali kilkadziesiąt godzin filmów. Teraz najbliższe miesiące poświęcą na wykorzystanie efektów swoich badań. Efektem ekspedycji ma być praca naukowa. Ma pojawić się ona na początku przyszłego roku.

Jak zapewniają uczestnicy, ich wyprawa nie była luksusową wycieczką, choć takie głosy pojawiają się na forach internetowych. - Nie nocowaliśmy w luksusowych hotelach, podróżowaliśmy obładowani plecakami. Ta wyprawa wymagała olbrzymiego wysiłku fizycznego i psychicznego - mówią jednym chórem. - Z wycieczki wrócilibyśmy wszyscy opaleni, a tak nie jest.

Nie było drzwi

Ekspedycja dotarła między innymi do Dubaju, Wietnamu, Tybetu, Hongkongu, Chin... Uczestnicy najbardziej zachwycali się cudami techniki. - Jechaliśmy pociągiem, który pędził 431 km/h - wspominają. - A winda pokonywała 60 pięter w 50 sekund.

Zachwyciły ich też najwyższe budowle świata. A nawet klimatyzowane przystanki autobusowe w Dubaju.

Jak przekonują uczestnicy ekspedycji, najstraszniejsze były... toalety. - W tamtych rejonach świata trzeba załatwiać się do dziur w podłodze - opowiada Katarzyna Mermer. - Mało tego, tam nie ma drzwi do kabin, a ściany pomiędzy nimi często sięgają wysokości bioder.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska