Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrzebne derby II

Rafał Darżynkiewicz
Ciężko było, ale się udało. W tygodniu poprzedzającym derby znaków zapytania było bez liku. Co dzień to pytanie, co dzień to problem, wreszcie ta kapryśna aura.

Zielonogórzanie wyszli z opresji obronną ręką. Budowniczym udało się dokończyć dzieło, organizatorom przygotować bezpieczne i w miarę normalne widowisko, telewizji przeprowadzić transmisję, a żużlowcom najpierw potrenować na własnych śmieciach, by wreszcie wygrać mecz. Wszyscy zadowoleni? Prawie wszyscy. Gorzowianie wyjechali na tarczy, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że wreszcie w Zielonej Górze też może się udać. Nie udało się.

Okołotrybunowe zawirowania ostatnich miesięcy przybrały na sile za pięć dwunasta. Czytając, słuchając i widząc, co działo się z sektorem "K" nikogo nie powinno dziwić dlaczego Zielona Góra jest zagłębiem kabaretowym. Stanisław Bareja garściami czerpał z absurdów PRL-u, zielonogórscy kabareciarze i weny, i pomysłów bez liku znajdą w okolicach stadionu przy ulicy Wrocławskiej. "Strzelanie" zza nowej trybuny przypominało zabawę w piaskownicy. Obie strony zapomniały, że stadion nie jest ich prywatną własnością, służyć ma mieszkańcom i dla nich jest budowany.

Nowa trybuna - ze słupem - została otwarta. Obiekt przynajmniej z jednej strony wygląda nowocześnie. Wrażeń, jakich dostarcza obserwacja zawodów z sześciu tysięcy nowych miejsc, niestety nie znam. Wiem jedno. Dopingujący stamtąd fani słyszalni są znacznie lepiej niż było to dotychczas. Akustyka jest kapitalna, więc drżyjcie rywale, gdy W69 zostanie całkowicie przebudowana. To będzie… mysi kocioł.

Tyle o budownictwie. Czas na stronę czysto sportową. Derby jak nigdy dotąd i pewnie nigdy więcej oglądała cała żużlowa Polska. Mecz w Zielonej Górze - nie licząc drugoligowej potyczki w Rawiczu - był jedynym rozgrywanym tego dnia w Polsce. Pogoda była fatalna i jedyną żużlową atrakcją była telewizyjna transmisja. Co zobaczyli telewidzowie? Na ekranach telewizyjnych okazało się, że mistrz wcale nie jest nagi. Przekonali się, że nawet liderowi z dwoma takimi asami jak Tomasz Gollob i Nicki Pederesen nie uda się wygrać wszystkich meczów.

Zobaczyli świetny, pomysłowy doping kibiców tak jednej, jak i drugiej drużyny. Może nie była to kultura przez duże "K", ale było fajnie. Emocji też nie zabrakło. Rozmowy w trakcie meczu - punkt widzenia zależał od aktualnego wyniku - nie wyjaśniły nam jaki był i jaki jest nowy tor w Zielonej Górze. Najczęściej prawdę powiedzą juniorzy. Są szczerzy do bólu, nie ukrywają, nie bawią się w dyplomatów szukających łatwego usprawiedliwienia dla ewentualnej słabszej postawy. Najmłodsi w obu zespołach byli zgodni - nie było najgorzej.

Falubaz pod wodzą nowego kapitana wreszcie wygrał, choć ciągle znajduje się na dnie ligowej tabeli. Gorzowianie też nie zmienili swojej pozycji. Są liderem, ale liderem z piętnem porażki. Porażki, która boli najbardziej, czyli tej derbowej. O Stali wiemy od niedzieli to, co wiedzieliśmy już przed sezonem. Dwóch świetnych zawodników meczu nie wygra. Potrzebne jest wsparcie. 6 czerwca rewanż - gorzowskim asom pomagać będzie pełny stadion i własny tor. To tylko i aż dwadzieścia dni i znów będziemy mieli żużlowe święto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska