Pożar hotelowca byłych zakładów mięsnych w Przylepie wybuchł po godz. 12. Zadymienie było tak ogromne, że widać je było z wielu miejsc Zielonej Góry. Kiedy dojechała straż pożarna, budynek był już niemal cały zajęty płomieniami.
Strażak ochotnik z OSP w Czerwieńsku z balkonu swojego mieszkania dostrzegł pożar. Zauważył na dachu budynku butlę z gazem. Pobiegł do płonącego hotelowca i z płomieni wyniósł butlę. Dzięki temu nie doszło do eksplozji. Na dole zajęła się nim ekipa pogotowia ratunkowego. Mężczyźnie podano tlen.
Strażacy gasili budynek z czterech stron. - Jest ogromny upał i wielkie zadymienie, co utrudnia akcję gaśniczą - relacjonował mł. bryg. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków. Na miejsce przyjechał bryg. Dariusz Mach, komendant zielonogórskich strażaków, który przejął dowodzeni nad akcją.
Budynek z drewnianym dachem spłonął doszczętnie. Nadaje się już tylko do rozbiórki. Do pożaru doszło podczas remontu dachu. - Ekipa kładła na gorąco papę i po chwili były już tylko płomienie - mówi świadek pożaru. Robotnicy uciekli z płonącego budynku. Sprawca jest znany. - Budynek należy do Uniwersytetu Zielonogórskiego, który zlecił tam prace - dodaje mł. bryg. Gura.
O godz. 15. została podjęta decyzja o zawaleniu budynku, to jedyna szansa, by zgasić pożar. Ogień cały czas jest w stropie, dlatego nie było innej możliwości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!