Prezent dla Millera

W sejmowych kuluarach Andrzeja Olechowskiego, Macieja Płażyńskiego i Donalda Tuska określa się jako trzech tenorów bądź trzech króli. To drugie określenie, mimo swej obrazoburczości, wydaje się być o wiele trafniejsze. Oto w centrum sceny politycznej objawili się trzej królowie ze spóźnionym świątecznym prezentem dla SLD. Niezależnie bowiem od tego, jaką formę organizacyjno-prawną przybierze ich inicjatywa, beneficjentem jego powstania będzie ugrupowanie Leszka Millera.
Wyborcy o sympatiach centroprawicowych będą wszak mieli do wyboru aż trzy listy wyborcze: wykrwawionej odejściem liberałów Unii Wolności, osłabionej przez odpływ zwolenników Płażyńskiego AWS i porozumienia trzech. W konsekwencji i to nawet w przypadku odejścia w nowej ordynacji od preferującej większe ugrupowania systemu przydzielania mandatów metodą dHondta może się okazać, że w mniejszych okręgach dla kandydatów z jednej, dwóch a może nawet wszystkich trzech tych list po prostu zabraknie mandatów. Nie można też wykluczyć i tego, że w obawie przed zmarnowaniem głosu część lewicujących wyborców Unii będzie wolała poprzeć kandydatów z tzw. liberalnego skrzydła SLD. Jeśli zaś nie dojdzie do ustalenia przez AWS, UW i porozumienie trzech wspólnych kandydatów do wybieranego metodą większościową Senatu, to może się okazać, że Sojusz mieć będzie w drugiej izbie pozycję jeszcze silniejszą niż Akcja po wyborach z 1997 r.