Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes rezygnuje. Sądowi we Wschowie grozi zapaść

Wojciech Olszewski 68 387 52 87 [email protected]
Prezes Jarosław Sielecki kierował pracą wschowskiego sądu od początku jego powstania. Właśnie się poddał, by zwrócić uwagę na to, że instytucja upada.
Prezes Jarosław Sielecki kierował pracą wschowskiego sądu od początku jego powstania. Właśnie się poddał, by zwrócić uwagę na to, że instytucja upada. Fot. Alina Chondromadidis
Jarosław Sielecki, prezes wschowskiego sądu rejonowego złożył urząd. - Trzeba było zrobić coś, co komuś otworzyłoby oczy i pokazało, że jest źle. Złożyłem dymisję, rezygnuję też z pracy sędziego - mówi.

- Ta decyzja dojrzewała we mnie już od dłuższego czasu. Kryzys był na początku ubiegłego roku, gdy sąd praktycznie się już rozwalił, gdy moja pięcioletnia praca została całkowicie zmarnowana, a z ludzkiego wysiłku załogi nic nie zostało. Potem widziałem, że kompletnie nie jestem w stanie nic już zrobić - mówi prezes Sielecki. Na stanowisku zostanie do marca, potem odejdzie także z zawodu sędziego.

- Od pięciu lat słyszałem tylko obietnice. Gdy zaproponowano mi objęcie prezesury we wschowskim sądzie obiecywano mi ośmiu sędziów i dwudziestoosobową kadrę urzędniczą. Sąd zaczął pracę z trzema etatami sędziowskimi i dwunastoma urzędnikami. Przez 6 lat działania tego sądu do dziś się niewiele zmieniło. Przestało to być śmieszne, trwanie na stanowisku było pozbawione sensu, trzeba było zrobić coś, co komuś otworzyłoby oczy, pokazało, że jest źle - wyjaśnia powód decyzji. Na pytanie o radykalność swego kroku odpowiada krótko: - Nie jestem do stanowiska przykręcony. Gdy widzę, że tracę możliwość wpływu na cokolwiek w tej otaczającej mnie sądowej rzeczywistości, to stwierdzam, że to nie ma sensu - dodaje J. Sielecki.

Sąd Rejonowy we Wschowie powstał 1 stycznia 2004 roku, dwa lata po wywalczeniu przez wschowian powiatu. Obsługuje 40 tysięcy mieszkańców. Na cztery wydziały: cywilny, karny, rodzinny i ksiąg wieczystych pracuje jednak tylko dwóch orzeczników. Taki stan trwa od dawna. Skutek jest łatwy do przewidzenia: na samo wyznaczenie terminu rozprawy czeka się kilkanaście miesięcy. A ilość spraw cały czas wzrasta.

- Jesteśmy zasypani sprawami, sędziowie pracują na 250 proc. normy i nie jesteśmy w stanie tak dłużej pracować. Praca na granicy wytrzymałości musi dać kiedyś efekt zmęczenia, do tego dochodzi chociażby odpowiedzialność za niedotrzymanie terminów. Od 2004 roku bombardowałem ministerstwo sprawiedliwości, sąd okręgowy, sąd apelacyjny pismami, by coś zrobić, dać ludzi do tego sądu. Przez kolejne 4 lata nikt nie reagował i sąd się w końcu rozjechał, zostało dwóch sędziów. A to za mało w mieście takim, jak Wschowa. By sąd normalnie funkcjonował, powinno być co najmniej cztery razy więcej sędziów. Nie da się kierować instytucją, w której nie ma tak naprawdę kim kierować. Robi się z tego farsa - mówi J. Sielecki.

Kłopoty kadrowe sąd miał od początku. Mało było chętnych do pracy w małym mieście. Dziś orzeka w nim jeszcze trzech sędziów. Ale jeden, oddelegowany w styczniu tego roku ze Świebodzina, pozostanie tylko do czerwca. Prezes odejdzie za miesiąc. Może zdarzyć się tak, że od lipca wschowski sąd będzie miał tylko jednego sędziego. Choć w grudniu zaświtał nieśmiały promyk nadziei. W piśmie z poznańskiego sądu apelacyjnego zawarto przełomową informację: że potrzeby kadrowe sądu zostaną uwzględnione w budżecie na 2010 rok. Mówi się o tym, że do pracy po połowie roku może przyjść trzech sędziów, których muszą zatwierdzić minister sprawiedliwości i prezydent. Ale to potrwa kolejnych kilka miesięcy.

- Ja już nie mam siły ciągnąć tego dalej i czekać czy się pojawi światełko w tunelu. To światełko nie istnieje, tylko chcemy, by tam było. Jego już od dawna nie ma. Nie widzę możliwości, by ten sąd normalnie funkcjonował. A wiem, że po uchyleniu przez Trybunał Konstytucyjny przepisu o asesorach nikt się nie pojawi. Ludzie się pojawią po to, by otrzymać tytuł sędziowski i z tego sądu szybko odejdą - komentuje J. Sielecki.

Rodzi się pytanie, czy sąd we Wschowie ma rację bytu? Być może lepiej będzie rozparcelować prowadzone sprawy do sądów w Nowej Soli, Głogowie i Lesznie. - Biorąc pod uwagę obecne uwarunkowania administracyjno-techniczne, fakt istnienia powiatu wschowskiego i takiego, a nie innego kształtu województwa lubuskiego oraz struktury sądownictwa, to sąd tutaj jest niezbędny, musi tu istnieć. Jeśli się go zabierze stąd, to będzie dramat dla wschowian - zaznacza prezes Sielecki, ale przypomina o drugim punkcie widzenia sprawy. - Biorąc pod uwagę realia, sąd w tym kształcie nie ma kompletnie racji bytu. Nie może się opierać na dwóch, trzech sędziach, bo często nie da się w tym sądzie utworzyć trzyosobowego składu orzekającego. Wyłączenie sędziego paraliżuje i sprawy i sąd. Z punktu widzenia procedury pracuje się fatalnie. I tak widząc sytuację można powiedzieć, że od samego początku ten sąd był pomyłką administracyjną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska