Jak-40 wylądował przed prezydenckim Tu-154M. Już wiadomo, że załoga jaka ostrzegła przez radio załogę prezydenckiego samolotu. Nie powiedziała jednak, że wieża kontrolna kazała im przerwać lądowanie z powodu fatalnych warunków.
Jak ustaliła TVN24, o wydaniu komendy przerwania lądowania opowiedzieli przed prokuratorami rosyjscy kontrolerzy. Kilometr przed pasem załoga Jaka-40, zorientowała się, że nie widzą pasa. Nie poprosili o zgodę na lądowanie, nie podawali informacji o swojej wysokości. Kontroler nakazał odejście "na drugi krąg". Pilot nie posłuchał i wylądował.
Prezydencki Tu-154M, jak ustaliła TVN24, nie miał ostatecznej zgody na lądowanie. Kluczowe było pojawiające się w stenogramach rosyjskie słowo "dodatkowo". - To sformułowanie przetłumaczone ze słownika z rosyjskiego nic nie mówi, we frazeologii lotniczej oznacza jednak, że dodatkowo zgodę na lądowanie otrzymają później - twierdzi na łamach tvn24.pl kpt. Jerzy Polański, były pilot TU-154.
Załoga mogła jednak źle zrozumieć rosyjskie komendy. Jak objaśnia tvn24.pl, po słowach "pasadka dopołnitielna" jest coś, czego nie odczytano. A słowa kapitana - dziękuję - też trudno zrozumieć, bo za wstępną zgodę nikt nie dziękuje w ten sposób. Mogli myśleć, że to jest zgoda na lądowanie.
Piloci są zgodni, że lądowania Tu-154M nie powinno być. W tak fatalnych warunkach maszyna powinna zrezygnować z lądowania już na wysokości 100 m.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?