Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces ginekologów: Sąd szuka poszkodowanej

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
Sędzia Jerzy Mudryk: Poszkodowana nie odbiera wezwań na rozprawy, a musi złożyć zeznania.
Sędzia Jerzy Mudryk: Poszkodowana nie odbiera wezwań na rozprawy, a musi złożyć zeznania. Dorota Nyk
W czwartek przed sądem stawało dwóch znanych lekarzy ginekologów ze szpitala. Wiesław M. oraz ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego Paweł K. Są oskarżeni o to, że przez ich zaniedbania umarło dziecko, noworodek.

Doniesienie do prokuratury na lekarzy złożyła właśnie poszkodowana głogowianka, której dziecko zmarło w 2009 roku w głogowskim szpitalu, dosłownie minutę po porodzie. Prokuratura oskarżyła dwóch lekarzy ginekologów o niedopełnienie obowiązku opieki nad kobietą i jej nienarodzonym dzieckiem, a za tym narażenie ich zdrowia oraz życia na niebezpieczeństwo. Ponadto Wiesław M. jest także oskarżony o żądanie od kobiety korzyści majątkowej. Proces jest w toku.

Wczoraj miała składać zeznania poszkodowana kobieta, która przed sadem występuje także jako oskarżycielka posiłkowa. Ale niestety... nie przyszła na rozprawę. - Zwracam się z apelem do pana mecenasa, żeby skontaktował się z tą panią. Musi złożyć zeznania, a nie odbiera wezwań z sądu - powiedział sędzia Jerzy Mudryk do pełnomocnika poszkodowanej.

Prawnik tłumaczył, że kobieta nie kontaktowała się z nim od dłuższego czasu. - Nie wiem gdzie przebywa - przyznał.
Zaskakujące, że na salę rozpraw trzeba było przyprowadzić siłą jednego ze świadków - bratową poszkodowanej. Przybyła w asyście dwóch uzbrojonych policjantów, którzy przed oblicze sądu zabrali ją prosto z pracy. Kobieta nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego sama nie stawiła się na wezwanie sądu.
- Wiedziałam, że bratowa chodziła prywatnie do doktora M. i że podczas tej ciąży źle się czuła - zeznawała potem. - Ale lekarz mówił jej, że wszystko z ciążą jest w porządku. Wiem jednak, że pod koniec ciąży chciała iść do innego lekarza, bo jej M. nie potrafił pomóc. Ale w końcu nie poszła.

W kwietniu 2009 r. poszkodowana trafiła do szpitala. - Skierował ją tam doktor M. Źle się czuła. Pokazywała mi brzuch. Na dole był czerwony, to wydało mi się dziwne - opowiadał świadek. - W szpitalu ją zbadali. Po doktorze M. widać było zdenerwowanie. Na początku bratowa miała mieć cesarkę jeszcze w tym samym dniu, ale w końcu miała następnego.

Dziecko poszkodowanej kobiety urodziło się przedwcześnie, w bardzo złym stanie, niezdolne do przeżycia. Okazało się, że ma bardzo poważne wady, np. jelita w klatce piersiowej, serce po prawej stronie, nierozwinięte płuca. Przeżyło tylko niespełna minutę.

Dziś poszkodowana kobieta twierdzi, że gdyby lekarz w porę dostrzegł wady płodu, to dziecko mogłoby zostać wyleczone i by żyło. Obrońca jednego z lekarzy Beata Sobczak pytała o to, czy kobieta piła i paliła papierosy w czasie ciąży, czy dbała o zdrowie i jaka była jej sytuacja finansowa.

- Nie pamiętam czy bratowa w czasie ciąży piła alkohol, ale papierosy popalała - zeznała bratowa. Potwierdziła też, że sytuacja materialna rodziny poszkodowanej nie była wtedy najlepsza.
Proces będzie kontynuowany w sierpniu. Zeznania mają składać poszkodowana kobieta oraz biegły lekarz sądowy.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska