Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przepisy na pyszny tort, rybę w rodzynkach i deser

(decha)
Edward Czerwonka wyjmuje sery z wędzarni. Dym wyciska łzy z oczu.
Edward Czerwonka wyjmuje sery z wędzarni. Dym wyciska łzy z oczu. Dariusz Chajewski
- Normalnie sekrety produkcji sera przechodzą z pokolenia na pokolenia - śmieje się Edward Czerwonka z Krzepielowa. - Jednak my jesteśmy pierwszym pokoleniem serowarów z Krzepielowa.

Pan Edward właśnie wyciąga kilka krążków sera z pieca. Będzie wędzony. Kłęby dymu wyciskają łzy z oczu.

- Mieliśmy krowy, nie chcieliśmy oddawać mleka za grosze - opowiada jak zaczęła się jego kariera serowara. - Brak nam było doświadczenia i zaczęło się od szperania w internecie, w książkach i wreszcie eksperymenty.

Sami byli zaskoczeni jak wiele trzeba było wiedzieć. Że ser trzeba w odpowiednim momencie poklepać, obskrobać, przemyć solanką... Ale opanowali już sztukę produkcji całej gamy serów z tymiankiem, czosnkiem niedźwiedzim, ziołami prowansalskimi. Także twarożki i sery typu feta z czarnuszką.

- To, że wybraliśmy dobry kierunek udowadniają ludzie, którzy po nasze sery ustawiają się na wszelkich jarmarkach w długich ogonkach - dodaje pan Edward. - Dlatego też, mimo że ciągle sobie to z żoną obiecujemy, nie udało się nam doczekać roczniaka. Stąd jemy i sprzedajemy młode sery, dwutygodniowe, miesięczne.

Receptura jest pozornie prosta. Do mleka po udoju dodaje się podpuszczkę, czyli wyciąg z cielęcych żołądków. Po 30 minutach tworzy się skrzep, który się kroi. Po 15 minutach podchodzi serwatka. Następnie ser zalewa się gorącą wodą, zostawia na pół godziny, zlewa serwatkę... Serowarzy z Krzepielowa nie boją się, że zdradzają sekrety, gdyż diabeł tkwi w szczegółach. Chociażby w mleku. Hodują bydło rasy jersey, która daje wyjątkowo tłuste mleko.

- Nasza produkcja to chałupnictwo, pięć krów i pięć kilogramów sera dziennie - tłumaczy Czerwonka. - Ale wcale nie wiemy, czy chcielibyśmy przejść na masówkę, stracilibyśmy chyba frajdę, jaką teraz daje nam produkcja sera, ten niepowtarzalny klimat. I mądrzy ludzie mówią, że serowarstwo to sztuk i czujemy się troszkę artystami. A na dodatek nie wyobrażam sobie jak mógłbym jeść ser ze sklepu, podobnie jak wędliny. Ekologiczne rolnictwo mogłoby, powinno być prawdziwą specjalnością naszego regionu.

OKIEM FACHOWCA

Władysława Dwornicka szefowa Ligi Kobiet z Lipinek:

- Nie jest trudno znaleźć smaki charakterystyczne dla naszej okolicy. Mamy zatem silne rolnictwo, ryby i grzyby, nie tylko z lasu, ale także pieczarki. Nawiasem mówiąc pieczarkami zajmuję się zawodowo. W naszej kuchni znajdziemy oryginalne połączenie smaków z Kresów z tymi charakterystycznymi dla Wielkopolski. W końcu nasze tereny zawsze były pograniczem. Niedawno braliśmy udział w spotkaniu w Obornikach i doszłyśmy z koleżankami do wniosku, że nasza kuchnia jest znacznie bardziej urozmaicona, może za sprawą tych różnych wpływów...? I co ważne u nas, w przeciwieństwie do innych regionów, młodsze pokolenie także interesuje się prawdziwym gotowaniem, przykładem są dwie moje córki. Przetwory, gotowanie, wypieki... To naprawdę wspaniałe hobby, a jakie smaczne. Moje ulubione danie to gołąbki, a sama najbardziej lubię przyrządzać wszelkie przetwory, słoiki.

PRZEPISY

Powiat wschowski to nie tylko mieszanka kuchni, ale także... eksperymenty. Tutejsze panie domu uwielbiają szukać nowych smaków i kompozycji, stad z reguły, gdy pytamy o domowe przepisy dowiadujemy się, że są one autorskie.

PIECZARKI JAK SCHABOWE
(przepis Władysławy Dwornickiej z Lipinek)

Pieczarki smażymy jak kotlety schabowe, w panierce. A prawdziwy sekret tkwi w zalewie. Jeśli mamy trzy kilogramy pieczarek przygotujmy cztery szklanki wody, mały słoik koncentratu pomidorowego, 6 łyżek pikantnego keczupu, 0,5 szklanki octu, dwie łyżeczki soli, 0,5 szklanki cukru, pieprz do smaku. I wszystko wędruje do słoika.

TORT "SŁAWA"
(przepis Ligi Kobiet z Lipinek)

Składniki: 16 jaj, 2 kubeczki śmietany słodkiej 30-proc., trzy galaretki o różnych smakach, kostka masła, 2 kostki margaryny, 20 dkg mielonych orzechów, powidła, na przykład śliwkowe, cukier, cukier puder.

Początek brzmi klasycznie - pieczemy biszkopt, na przykład cztery warstwy. Jednak "diabeł" tkwi w szczegółach, czyli w tzw. masie. Pierwsza z nich powstaje z ubitych czterech jajek ze śmietaną na parze. Łączymy to z połowa kostki masła i kostka margaryny. Gotową masę dzielimy na dwie części. Do jednej dodajemy 2 łyżki kakao, druga służy nam jako baza do sporządzenia drugiej masy. Pół kostki masła i kostkę margaryny ucieramy z pół szklanki cukru pudru. Łączymy je z orzechami mielonymi i połową szklanki ugotowanego mleka. Mamy już dwie masy. Trzecia to galaretki pocięte w kostkę wrzucona do bitej śmietany. Wreszcie na ostatniej warstwie znajdą się powidła. Jak radzą panie z Lipinek biszkoptu nie smarujemy bardzo grubą warstwą.

DESER AUGUSTA III
(czyli panna cotta z kawiarni "Kredens")

Składniki: 3 łyżeczki żelatyny w proszku, laska wanilii lub 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii,
250 ml śmietanki kremówki, 250 ml pełnego mleka, 80 g cukru. Można także dodać łyżkę rumu lub łyżkę białego wina. Aby odpowiednio "doprawić" deser stosujemy maliny, truskawki lub sos owocowy

Żelatynę zalewamy 2 łyżkami zimnej wody i czekamy 5 minut. Laskę wanilii kroimy wzdłuż na pół i wyskrobujemy ziarenka. Wrzucamy wanilię (może być ekstrakt z wanilii) do rondelka wraz ze śmietanką i mlekiem. Dorzucamy cukier i mieszamy aż cukier się rozpuści. Jesli uznamy za stosowne dodajemy rum i wino. Gdy całość zacznie się gotować odstawiamy z ognia. Dodajemy namoczoną żelatynę i mieszany energicznie minutę. Całość rozlewamy do naczynek do wystudzenia, a następnie, na kilka godzin do lodówki. Przykrywamy folią. Podajemy z owocami, można wykorzystać orzechy, czekoladę, rodzynki...

RYBA W RODZYNKACH
(przepis Władysławy Dwornickiej z Lipinek)

Składniki: 1 kg fileta ryby słodkowodnej, 10 dkg rodzynek, 3 cebule, olej do smażenia, szklanka wody.

Rybę smażymy na oleju w bułce i w jajku. W szklance wody gotujemy rodzynki, a na oleju szklimy cebulę. Rodzynki w wodzie i cebula w oleju tworzą zalewę, którą zalewamy warstwowo filety. Dodajemy słodkiego wina.

COŚ SŁODKIEGO

Przed wiekami, w dwóch kamieniach przy wschowskim rynku znajdowała się jadalnia królewska. Tam, 22 maja 1755 król August III podjął uroczyście poselstwo tureckie. Jak opowiada Anna Sanocka, właścicielka kawiarni "Kredens", jadalnia ta znajdowała się na piętrze nad jej obecnym lokalem. Udało się odtworzyć szczegóły królewskiego jadłospisu i stąd pomysł na wprowadzenie prawdziwie królewskiego przysmaku.

Pani Anna zastanawiała się czy krem kawowy, czy tarta. Ostatecznie uznała, że najłatwiej przygotuje coś słodkiego, gdyż receptury z XVIII wieku przetrwały do dziś. I od października "Deser Augusta III" znajduje się już w menu. Co to jest? To krem blanc-nanger zwany także z włoskiego panna cottę. Bardzo podobny do tego, który stał na królewskim stole.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska