Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjaciele pomogli mi przetrwać

Krzysztof Zawicki
Dariusz Kwiatkowski, głogowianin, ma 43 lata, jest żonaty i ma dwoje dzieci. Jest wiceprzewodniczącym Związku Zawodowego Pracowników Dołowych. Prowadził głodówkę od wtorku, w poniedziałek około godz. 13.00 wyszedł na powierzchnię.
Dariusz Kwiatkowski, głogowianin, ma 43 lata, jest żonaty i ma dwoje dzieci. Jest wiceprzewodniczącym Związku Zawodowego Pracowników Dołowych. Prowadził głodówkę od wtorku, w poniedziałek około godz. 13.00 wyszedł na powierzchnię. fot. Krzysztof Zawicki
Rozmowa z Dariuszem Kwiatkowskim, górnikiem, który zakończył głodówkę w kopalni Rudna.

- Po prawie tygodniowym proteście głodowym na dole w kopani, w poniedziałek po południu wyjechał pan na powierzchnię. Jak się pan czuje?- Nie spodziewałem się, że po siedmiu dniach bez jedzenia i prawie bez snu będzie ze mną tak dobrze. Myślę, że stało się to dzięki kolegom, którzy przez cały czas podtrzymywali mnie na duchu. Dzwonili do mnie i zjeżdżali na dół. Podobnie zachowywali się ratownicy górniczy. Byłem otoczony przyjaciółmi i to pomogło mi przetrwać.

- Po wyjeździe z kopalni został pan przewieziony na badania lekarskie do szpitala w Lubinie. Jakie są wyniki?- Na razie trudno powiedzieć. Kompleksowe badania przechodziłem wczoraj i wyników jeszcze nie ma. Co jakiś czas wzywany jestem do różnych gabinetów. Są to rutynowe badania diagnostyczne.

.

- Celem protestu było wstrzymanie akcjonariuszom wypłat dywidend pochodzących z całego zysku KHGM. Poniedziałkowe nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy wyraziło jednak na to zgodę. Wynika z tego, że pańska głodówka poszła na marne.- Jest w tym wszystkim jakiś absurd. Proszę zwrócić uwagę, że to związki zawodowe wystąpiły w obronie interesów zakładu. Przecież protestowaliśmy także w interesie zarządu. A okazało się, że z jego strony mieliśmy same utrudnienia. Władz KGHM mój protest nie wzruszył. Mówiono wręcz, że działam na szkodę spółki. Jeżeli chodzi o sam fakt pozwolenia na wypłynięcie pieniędzy ze spółki, to członkowie zarządu zachowali się nierozważnie. Do swojego, jak ja to nazywam, cyrkowego składu, powinni dołączyć jakiegoś rolnika. On wie, że jeżeli zbierze się ziarno, to w części należy go zostawić na następny rok.

- Klamka już jednak zapadła i co dalej związkowcy planują robić?- Mamy już przygotowany plan B. Jeżeli on nie przyniesie skutku, to może wprowadzimy plan C, nad którym pracujemy. Nie chcemy jeszcze na ten temat mówić.

- Na czym ma polegać plan B?- Zamierzamy dotkliwie dać znać pracodawcy, a właściwie właścicielom spółki, że nie nadają się do kierowania nią. Pracodawcami są dyrektorzy, na których nieraz nam zależy, a nieraz nie. Teraz mamy takie kierownictwo, które nam pomaga i my też chcemy mu pomóc. Zarząd jednak na pewno jest zarządem do d...., dlatego chcemy doprowadzić do jego zmiany.

- A jakie są nastroje wśród załogi? Referendum pokazało, że nie wszyscy są za wstrzymaniem wypłaty dywidend.- Uważam, że mamy poparcie. Za naszymi postulatami opowiedziała się prawie połowa ludzi. Trzeba wziąć pod uwagę, że mamy okres urlopowy i absencja wynosiła między 20 a 30 procent. Gdyby połowa z tych ludzi wzięła udział w referendum, to wynik byłby znacznie lepszy.

- Jak ta tygodniowa głodówka wpłynęła na pana wagę?- Lekarze trochę się zdziwili i pytali, czy to na pewno ja głodowałem. Jestem dużym facetem i zbicie kilku kilogramów jest niewidoczne. To właśnie moja postura spowodowała, że to ja, a nie kto inny, miał prowadzić ten protest. Nasz szczupły przewodniczący Piotr Trempała z pewnością wyglądałby znacznie gorzej.

- Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska