Przyjaciele szykują koncert dla Hiciora

Artur Franczak zwany Hiciorem, mieszka w bloku w Chobienicach. Od wypadku samochodowego w 1997 r. jest całkowicie unieruchomiony. A mimo to należy do zagorzałych kibiców zielonogórskiego Falubazu. Od 2001 r. nie opuszcza meczu, nawet wyjazdowego.

- Falubaz to magia! - mówi. I wraz z braćmi, Bartoszem lub Jackiem, z kibicami z Chobienic i okolicy jeździ na zawody po całej Polsce. - Bywam w Pradze, byłem w Vojens w Danii - podpowiada.

- Dlatego szykujemy dla Artura koncert w zielonogórskim amfiteatrze - rzuca pomysł Marcin Sobieszek, dyrektor GOK. - Chcemy docenić jego walkę o siebie, ale i zebrać parę groszy, żeby mu pomóc w przebudowie mieszkania.

Mgła na drodze

A. Franczak był oficerem Wojska Polskiego. Pierwszy rok służby wypadł mu w Dębicy. - Przyszedł kolega i mówi: chłopaki, kupiłem auto. We czwórkę pojechaliśmy - zaczyna opowieść o tragicznym wypadku. - Wjechaliśmy w mgłę, a gdy wyjechaliśmy z niej okazało się, że dalej nie ma drogi. Skończyło się to dla mnie złamaniem kręgosłupa na odcinku szyjnym, porażeniem wszystkich kończyn i całkowitym niewładem.

Najpierw był szpital w Krakowie, intensywna terapia, oddychanie przy pomocy respiratora. - Na własną prośbę odłączyli mnie od niego - przypomina Hicior. - Zacząłem ćwiczyć oddech.

Potem był szpital w Konstancinie, następnie przez rok wojskowy w Bydgoszczy. - Usprawniłem się na tyle, że mogłem siedzieć na wózku; wcześniej byłem zupełnie "płynny", nie czułem nawet brody - opowiada. Dziś oddycha, rozmawia, a dzięki upartym ćwiczeniom ma czucie od barków w górę. Co ważne, jest tak "oprzyrządowany", że może uczestniczyć w świecie zewnętrznym. Zawdzięcza to urządzeniu zwanemu SAM.

Sam z SAM-em

- To ten monitorek - pokazuje wzrokiem na regał przed łóżkiem. Na ekranie jasne prostokąciki, a na nich wypisane komendy: telefon, światło, wideo, DVD, alarm, TV. Tuż przy ustach pan Artur ma urządzenie do sterowania SAM-em. Mała rurka, w którą lekko dmucha lub wciąga powietrze. Powoduje tym przeskakiwanie na ekranie z jednej komendy na drugą. - Mogę włączyć telewizor, wyłączyć światło, rozmawiać przez telefon - objaśnia.

- A inna bajka to komputer - mówi. Bartosz, który z nim mieszka (a także mama obu panów) nakłada mu na głowę tzw. myszON-kę, czyli myszkę nagłowną. I tak samo dmuchając do rurki steruje komputerem. - Mogę wchodzić do internetu, wysyłać maile, pisać listy - wylicza Hicior. Pisze wywołując na ekran klawiaturę z literkami. - A dalej to już łatwe - śmieje się A. Franczak, który nie takie rzeczy potrafi. - Bez problemu rozlicza nasze PIT-y - mówi mama Halina Franczak.

Za pośrednictwem komputera jako kibic oczywiście bierze udział w życiu ŻKŻ. Jest członkiem Falubaz net fans. - Przed meczami trzeba pogadać o prognozach, zaś po zawodach wymienić opinie, o tym jak było - cieszy się.

Grupa pomocowa

- Skrzyknęliśmy się w kilka osób, żeby zrobić koncert dla Hicora - relacjonuje M. Sobieszek. - Chcemy, żeby zagrały kapele, które Artur lubi: Kult i TSA.

Powstał komitet organizacyjny koncertu. Kto może ten pomaga. Piotr Michalski z Wolsztyna, właściciel serwera, udostępnił go, żeby można było umieścić na nim stronę, którą stworzył Marcin Czubkowski z Jaromierza.

- Gdyby udało się zebrać pieniądze z koncertu, moglibyśmy zrobić remont w mieszkaniu i połączyć dwa pokoje w jeden większy dla Artura - pokazuje matka. - Stąd byłoby też bliżej do łazienki.

- Można by też zrobić natrysk i wymienić wannę, a nawet kupić tzw. inteligentne łóżko - podpowiada zainteresowany. - No i poszerzyć drzwi, bo w tych "osiemdziesiątkach" wózki ledwo się mieszczą - dorzuca brat.