- Nie brakuje nam utalentowanych uczniów, ale czasem trafiają się indywidualności, tacy właśnie jak Marek. Z miejsca opanował technikę gry na flecie poprzecznym, nauczył się czytać nuty i ma doskonałą pamięć - mówi Izabela Cieślik, nauczycielka gry w Szkole Muzycznej I stopnia przy Teatralnej. Małgorzata Raminiak, która w tej samej szkole uczy Mirka, przyznaje, że zdolny chłopiec jest też bardzo dojrzały. - Nie trzeba go nakłaniać do ćwiczeń, bo sam wie, że powinien pracować - mówi.
Przyjemnie, gdy ktoś słucha
Marek i Mirek są rówieśnikami, mają po dziesięć lat. Muzyka była obecna w ich domach, choć nikt z rodziny wcześniej nie grał zawodowo. - Zdolności i zainteresowania muzyką pojawiły się u syna dość nieoczekiwanie. Zapisaliśmy go więc na prywatne lekcje, ale po pół roku nauczycielka powiedziała, że z tymi umiejętnościami powinien iść do szkoły. Po egzaminach wstępnych dostał się od razu do czwartej klasy - mówi ojciec Mirka Henryk Jaraszkiewicz. Chłopiec ma bardzo słaby wzrok. Właściwie nie może czytać nut, więc uczy się utworów na pamięć. - Słyszę muzykę bez przerwy. Mam ją w głowie. Cały czas gram, poruszam palcami nawet, gdy siedzę w szkole przy ławce - opowiada Mirek. Pytany, czy chce zostać muzykiem i koncertować, odpowiada, że mógłby grać nawet bez publiczności. Po chwili namysłu dodaje: - Jednak przyjemnie jest, gdy ktoś słucha mojej gry.
Typ solisty
O Marku Szymańskim jego nauczycielka mówi, że jest typem solisty - estradowca. - Uwielbia koncerty i nie boi się publiczności - wyjaśnia I. Cieślik. Marek przyznaje jednak, że przed każdym występem trochę się denerwuje. - Nie wiem jak wypadnę, czy będę się podobał i czy nie pomylę nut - mówi.
Zaczął grać po tym, jak z nauki zrezygnował jego brat Mateusz. - Starszy syn nie chciał się dalej uczyć, więc jesteśmy trochę sceptyczni wobec młodszego. Cieszymy się z talentu Marka, ale pilnujemy, żeby z nadmiaru sukcesów woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Jest systematyczny i zdyscyplinowany, ale zamiast ćwiczyć, czasem chciałby pograć w piłkę lub posiedzieć przy komputerze - opowiada ojciec chłopca Andrzej Szymański.
Muszą wyjechać
Praca ze zdolnym uczniem, to także wyzwanie dla nauczyciela. - Z jednej strony trzeba realizować pewien program, z drugiej nie tłamsić indywidualności - mówi dyrektor szkoły muzycznej Lech Serpina. Z kolei nauczycielki przyznają, że dzieci, takie jak Marek i Mirek, wymagają indywidualnego toku nauczania. - Ci utalentowani powinni jeździć na konsultacje do znanych profesorów i muzyków, mieć więcej zajęć, choć i tak pracujemy z nimi po godzinach - opowiada M. Raminiak.
Chłopcom na razie nie pomoże miasto. Zgodnie z przepisami o stypendia dla uczniów szkół artystycznych mogą ubiegać się dopiero, gdy skończą 16 lat. Natomiast prywatni sponsorzy poprzestają na obietnicach. Nauczycielki martwią się więc o przyszłość młodych talentów: - W Gorzowie właściwie nie mają szans na dalszy rozwój. Musieliby wyjechać choćby do Szczecina, gdzie jest gimnazjum muzyczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?