Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psy uratowane z piekła

Aleksandra Łuczyńska tel. 68 363 44 60 [email protected]
Gabriela Zdrojewska opiekuje się obecnie ośmioma psami. Zostały one zabrane ze schronisk, w których panowały tragiczne warunki.
Gabriela Zdrojewska opiekuje się obecnie ośmioma psami. Zostały one zabrane ze schronisk, w których panowały tragiczne warunki. fot. Aleksandra Łuczyńska
Przyjeżdżają z całej Polski. W schroniskach, w których były, psy zjadały się wzajemnie, a swoje ciała wdeptywały w błoto. Po opuszczeniu piekła wystraszone zwierzaki czekają na adopcję.

Rudzia to prawdziwa szczęściara, jeszcze niedawno przebywała w okrytym złą sławą schronisku w kieleckich Dyminach. Tam w niewyjaśnionych okolicznościach, w ciągu kilku lat, zginęły setki psów. Na jednym wybiegu trzymano nawet po czterdzieści zwierzaków, miejsca było tak mało, że jedne zagryzały drugie, w myśl zasady, kto silniejszy ten przetrwa.
Ciała zdechłych psów były wdeptywane w błoto albo po prostu zjadane przez pozostałe czworonogi. Rudzia jest jednym z nielicznych psów, które udało się uratować dzięki wolontariuszom. - Takich osób w całej Polsce jest sporo, zwołują się na forach internetowych i zupełnie bezinteresownie pomagają zwierzakom. Zabierają je z mordowni takich, jak ta w kieleckim, mamy z nimi kontakt, dlatego tyle psów mamy u siebie - opowiada Gabriela Zdrojewska, która prowadzi pensjonat dla psów w Piotrowie, gdzie obecnie przebywa aż osiem zwierzaków.

Wszystkie trafiły tu w podobnych, jak Rudzia, okolicznościach. Na przykład z Olkusza koło Krakowa, gdzie w fatalnych warunkach trzymano setki psów, często bez jedzenia, picia, żadnej opieki. - Kierownictwo tego schroniska ma już na karku prokuraturę, niestety podobnych w miejsc jest w całym kraju bardzo dużo. Tak naprawdę, każdy z psów, który trafił do nas, miał już na sobie wyrok śmierci - dodaje Dariusz Staniek, który prowadzi pensjonat z G. Zdrojewską. - Jeden z nich leżał już na stole, był przygotowany do uśpienia. To było w Pszczynie, gdzie jest tymczasowe schronisko, w nim po dwóch tygodniach psiaki są albo usypiane albo trafiają do kolejnego schroniska w Mysłowicach, gdzie też są fatalne warunki.
Właściciele pensjonatu w Piotrowie mają nadzieję na to, że wśród mieszkańców powiatu żarskiego znajdą się tacy, którzy zechcą pomóc ocalonym zwierzakom. - One wycierpiały bardzo wiele, żyły na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. Dano im drugą szansę której nie można zmarnować. Mamy nadzieję, że uda się adoptować, przynajmniej część z nich. Do tej pory próbowaliśmy nagłaśniać problem, ale bezskutecznie, może "GL" pomoże - przyznają.

Koszt utrzymania jednego psa w pensjonacie to 400 złotych, nie ma na to żadnych dotacji. Całą kwotę zbierają wolontariusze. i W naszej okolicy nie ma raczej takich osób, ale w całym kraju jest ich sporo. Składają się po 10, 20 złotych i ratują dzięki temu zwierzaki - dodaje G. Zdrojewska.
Jeśli ktoś chciałby zaopiekować się którymś z psiaków przebywających w pensjonacie, popracować jako wolontariusz albo przekazać pieniądze, może się kontaktować z Dariuszem Stańkiem pod nr tel. 604 209 667.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska