Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownikowi z Żar, który siedem minut zwlekał z akcją grozi więzienie

Aleksandra Łuczyńska 0 68 363 44 60 [email protected]
fot. sxc.hu
37-letni ratownik Robert Ł. może pójść do więzienia, bo w porę nie podjął akcji. Wskutek tego zmarł klient basenu - oskarża prokuratura. Ratownik nadal pracuje na pływalni.

13 czerwca podczas dyżuru oskarżonego ratownika 32-letni Tomasz G., który pływał na pływalni Wodnik, zniknął nagle pod wodą i długo nie wypływał na powierzchnię. Leżącego na dnie basenu zauważyła kąpiąca się kobieta. Podpłynęła do niego natychmiast, próbując też wezwać pomoc. Jednak chwilę wcześniej dyżurujący ratownik, wyszedł na zaplecze napić się wody. Znak gwizdkiem do akcji dał jego kolega. Według prokuratury oskarżony przyłączył się do akcji dopiero, gdy ofiarę wyciągnięto na brzeg.
Mimo reanimacji, Tomasz G. nie odzyskał przytomności. W szpitalu leżał w śpiączce przez kilka tygodni. Zmarł 3 lipca. Kilka dni temu prokuratora skierowała do sądu akt oskarżenia.

Ratownikowi Robertowi Ł. zarzuca, że "nienależycie obserwował lustro wody" i pływającego na torze mężczyznę oraz o to, że przez siedem minut zwlekał z podjęciem akcji ratowniczej.
Jak udało nam się ustalić, mimo postawienia w stan oskarżenia, ratownik nadal pracuje w żarskiej pływalni. - Nie podstaw do tego, żeby go zwolnić - twierdzi Franciszek Dendewicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, któremu podlega pływalnia. Dodaje, że nie może zająć stanowiska ani nawet komentować sprawy, bo "finał zależy tylko od sądu".

Wczoraj udało nam się skontaktować z oskarżonym. - Do wyroku sądu nie zamierzam się wypowiadać na ten temat - powiedział jedynie. Komentarza nie chce udzielać także rodzina zmarłego. - Uzgodniliśmy wspólnie, że nie będziemy o tym mówić. Proszę się z nami więcej nie kontaktować - poprosił nas jeden z członków rodziny.

Zbigniew Zdzitowiecki, prezes żarskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, przyznaje, że przypadek utonięcia na krytym basenie to rzadkość. - W całej Polsce zdarza się raz, góra dwa razy do roku - mówi. - W Lubuskiem to się nie zdarzyło jeszcze nigdy.
Prokuratura ustaliła, że zanim doszło do dramatu 32-latek przepłynął kilka długości basenu, co chwilę się zanurzając. - Z nurkowaniem tak bywa, że trzeba do tego podchodzić z głową. W tej konkretnej sprawie trudno mi cokolwiek powiedzieć, wszystko rozstrzygnie sąd - mówi Zdzitowiecki. Oskarżonemu grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska