Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Regulaminowo

Rafał Darżynkiewicz [email protected]
Sędzia żużlowy to ma klawe życie. W przeciwieństwie do, dajmy na to piłkarskiego, może korzystać z powtórek, by podjąć słuszną decyzję.

W futbolu zabraniają, w speedway’u to nawet wskazane. Jeśli dodać do tego, że ten piłkarski musi mieć niezłe zdrowie, by wytrzymać co najmniej 90 minut biegania, to ten żużlowy rzeczywiście ma klawo. Obejdzie tor, zajrzy do parkingu, potem jeszcze tylko wędrówka na wieżyczkę i dwie godzinki sędziowania w ciepełku. Pomiędzy biegami można przycupnąć i kawkę wypić.

To takie "klawo" na pierwszy rzut oka. Jest bowiem jedno "ale" i jest to "ale", którego pewnie tak w futbolu jak i innych dyscyplinach nikt żużlowym sprawiedliwym nie zazdrości, wręcz przeciwnie - wszyscy współczują.

Człowiek podobno uczy się całe życie, a uzupełniając to powiedzenie nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Wspólnie z kolegami komentatorami, więc chętnie przystaliśmy na udział w warsztatach Stowarzyszenia Sędziów Żużlowych. Zasiedliśmy do dyskusji dotyczącej spornych, czy może kontrowersyjnych sytuacji na żużlowych torach w sezonie 2009.

Już pierwszy zaprezentowany materiał sprawił, że ocena sytuacji przez sędziego zależy od regulaminu, jakiemu podlega. Inaczej jest w imprezie pod egidą FIM, inaczej w Speedway Ekstralidze, a jeszcze inaczej w pierwszej i drugiej lidze. Punkt jednego z trzech regulaminów to jedno. Jest jeszcze interpretacja. Narzuca ją albo federacja międzynarodowa, albo - to częstszy przypadek - federacja krajowa. Wachlarz możliwości naprawdę szeroki. Przykłady pominę, ale tak dla ciekawości - regulaminy na rok 2009 w naszym kraju to 254 strony drobnym druczkiem. W nadchodzącym może być ich jeszcze więcej, bo przecież parę zmian już wstępnie uchwalono na spotkaniu prezesów niższych lig.

Nie łatwo jest więc być sędzią żużlowym. Całe szczęście jeśli człowiek już nim jest, bo zostać sprawiedliwym to dopiero wyzwanie. Nie znam szczegółowych danych, ale szlify arbitra chciało w poprzednim sezonie uzyskać ponad stu chętnych. Do decydującej batalii przystąpiło zaledwie trzech, a uprawnienia sędziowskie otrzymało tylko dwóch. Szansa, by stanąć za sędziowskim pulpitem jest znacznie mniejsza niż szansa, by dostać się dla przykładu na medycynę nawet do najbardziej renomowanej w Polsce uczelni. Na dniach kolejny nabór. Znów pewnie chętnych będzie bez liku, ale tych którzy zdołają pojąć, co autor regulaminów miał na myśli będzie… oby więcej niż dwóch.

Kilka godzin dyskusji w zacnym gronie. Na spotkaniu nie zabrakło także uznanych, byłych już arbitrów żużlowych i trzeba przyznać, że takie spotkanie daje znacznie więcej niż czytanie, czy nawet wykucie na pamięć kolejnych punktów kolorowej książki z adnotacją "do użytku wewnętrznego". Bo regulamin regulaminem, a żużlowe życie nie znosi próżni. Przecież na żadnej z 254 stron nie ma zapisu o próbie toru przed meczem finałowym. Idąc dalej - czy "jednodniowy" tor na którym odbył się 24 października mecz Falubazu z Unibaksem miał licencję?

Na te pytania regulamin nie odpowiada. Odpowiedziało życie i sędzia Leszek Demski. Przecież gdyby tak arbiter szukał w regulaminie odpowiedniego punktu… to nadal czekalibyśmy na finał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska