Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Maćkowiak: - Kłopoty? To znak czasów!

Artur Matyszczyk 606 983 305 [email protected]
ROBERT MAĆKOWIAK. Ma 40 lat, urodził się w Rawiczu. Dwukrotny mistrz świata i mistrz Europy w sztafecie na 4x400 m, wicemistrz Europu indywidualnie. Obecnie trener w AZS AWF Poznań. Słynął przede wszystkim z wielkiego charakteru i niesamowitej waleczności na bieżni.
ROBERT MAĆKOWIAK. Ma 40 lat, urodził się w Rawiczu. Dwukrotny mistrz świata i mistrz Europy w sztafecie na 4x400 m, wicemistrz Europu indywidualnie. Obecnie trener w AZS AWF Poznań. Słynął przede wszystkim z wielkiego charakteru i niesamowitej waleczności na bieżni. fot. Wojciech Waloch
- Ogromny regres królowej sportu to smutna prawda - mówi mistrz świata i Europy w sztafecie 4x400 m Robert Maćkowiak.

- Śni się jeszcze panu po nocach koszmar z igrzysk olimpijskich w Sydney (sztafeta 400-metrowców była w fenomenalnej formie, Maćkowiak wbiegł w pudło z oznaczeniem numeru toru - przyp. red)?
- Odpowiadałem na to pytanie już tysiąc razy (uśmiech).

- Nic nie szkodzi, żeby odpowiedzieć tysiąc pierwszy.
- Po dziesięciu latach już się przyzwyczaiłem (uśmiech). Powiem inaczej - niewielu zdaje sobie sprawę, że szansa na medal była dużo większa cztery lata później, w Atenach. Chłopaki pojechali beze mnie, ja leczyłem się po kontuzji ścięgna Achillesa. Szkoda, że ówczesna pani prezes się nie ugięła, bo już dochodziłem do siebie i gdybym pobiegł w Grecji, wrócilibyśmy z krążkiem. Ale nie ma co do tego wracać.

- Kiedyś o Zielonej Górze było głośniej na rodzimej arenie lekkoatletycznej, ale nie tylko o tym mieście. Trudno nie zauważyć, że w dużych ośrodkach panuje kryzys, dzieci nie garną się do królowej sportu. Dlaczego?
- Niestety, ogromny regres to smutna prawda. Przyczyn jest kilka. Nasza dyscyplina to sport niewdzięczny. Nieraz słyszę z ust nastolatków: a po co ja mam biegać, jak głupek? Na dodatek, kiedy już osiągnie się sukces, to nie ma profitów, jak chociażby w piłce nożnej. Z drugiej strony teraz młodych interesują komputery. Zapracowani rodzice zaś są szczęśliwi, jeśli pociecha im nie wchodzi w drogę.

- Lekka przegrywa z rozwojem cywilizacji?
- To znak czasów.

- Jak temu zaradzić?
- Mamy i ojcowie powinni pamiętać, że dla ich dzieci są i inne sposoby, duże zdrowsze, na spędzanie wolnego czasu, niż siedzenie przed komputerem. No i przede wszystkim wielka rola spoczywa na nauczycielach wychowania fizycznego. Muszą mieć dar i umiejętność wychwytywania talentów, a potem przekazywania ich trenerom. Więcej wuefistów z pasją na pewno przyniesie korzyści.

- Czy ten regres za kilka lat nie spowoduje kryzysu wśród seniorów?
- Boję się, dlatego czym prędzej powinniśmy zadbać o jak najszersze, utalentowane zaplecze wśród najmłodszych roczników. Ostatnie, wielkie imprezy pokazały, że jest dobrze. Ale trzeba koniecznie myśleć perspektywicznie, co będzie później?

- Czy doczekamy się niebawem tak silnej sztafety, jaką byli "Lisowczycy"?
- Bardzo bym sobie tego życzył. Cały czas jestem w kontakcie z trenerem Józefem Lisowskim i materiał, którym obecnie dysponuje jest mocny. Nie taki, jakim my byliśmy, ale możliwości są.

- A czego brakuje obecnym reprezentantom w porównaniu z panem, Tomaszem Czubakiem, czy Piotrem Rysiukiewiczem?
- Zdrowia! My byliśmy inaczej wychowywani, bez komputera w domu. Po szkole torba szła w kąt i bach, bach! Tylko bieganie. Dla przykładu powiem, że ja pierwszy komputer kupiłem sobie pięć, sześć lat temu.

- Ile w takim razie poczekamy na pobicie rekordu Polski w biegu na 400 metrów? Dziesięć lat, dwadzieścia?
- (uśmiech) Jako trener obiecuję, że dam z siebie wszystko, żeby wynik Tomka Czubaka ktoś złamał dużo wcześniej.

- A który z aktualnych kadrowiczów ma największy potencjał?
- Jednak Marcin Marciniczyn. Cały czas "obieguje" to 45 sekund z hakiem. Bo to musi potrwać. Ja kręciłem się wokół 45 sekund cztery, pięć lat zanim zrobiłem życiówkę. A przypominam, że najlepszy czas osiągnąłem w wieku 31 lat. Jeszcze później nabiegałem rekord na 200 metrów w hali. Marcin, jak widać, ma jeszcze czas. Musi mu jednak dopisywać zdrowie, bo to jest najważniejsze.

- Nie da się ukryć, że 400-metrowcy zawiedli na tegorocznych mistrzostwach Europy w Barcelonie.
- Tak, myślałem, że zawalczą w sztafecie. Ale ogólnie jestem dobrej myśli. Występ biało-czerwonych oceniam pozytywnie. Nie może być co roku superwyniku. Sezon temu w Berlinie było wspaniale. Niech i tak będzie za dwa lata w Londynie.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska