MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Robię sobie pancerz

Tomasz Krzymiński
Jacek Sokołowski jest wschowianinem, ma 20 lat. Studiuje fizjoterapię w Kaliszu
Jacek Sokołowski jest wschowianinem, ma 20 lat. Studiuje fizjoterapię w Kaliszu fot. Tomasz Krzymiński
Rozmowa ze wschowskim rycerzem Jackiem Sokołowskim

- Jak to się stało, że zostałeś wojownikiem Bractwa Rycerskiego Grodu Wschowskiego? - Zabawa w rycerzy, to poniekąd spełnienie marzenia małego chłopca, a także efekt tego, że nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu. Poza tym poznałem grupę ludzi, którzy mieli podobne zainteresowania i tak trafiłem, a właściwie współtworzę bractwo rycerskie we Wschowie.

- Skoro pasjonujesz się rycerstwem, to musisz być miłośnikiem historii. - Nie do końca. Historia jako całość mnie nie pociąga. Interesuję się jedynie średniowieczem.

- Taka zabawa w średniowieczne wojsko chyba jest kosztowna? - Nawet bardzo. Niedawno kupiłem elementy płytowe zbroi. Sam robię teraz przeszywalnicę. To taki pikowany kaftan, który wkłada się pod pancerz. Za miecz zapłaciłem 400 zł. Zbroja to wydatek rzędu 2,1 tys. zł. Teraz czekam na hełm, który niedawno zamówiłem. Ten element uzbrojenia wykonywany jest na miarę.

- Ktoś jeszcze wykonuje tego typu pancerze? - Nadal istnieją płatnerze, czyli ci, którzy obrabiają blachę na zimno. Ludzie działający w bractwach rycerskich wiedzą, jak dotrzeć do takich rzemieślników. Poza tym, jak już mówiłem niektóre elementy wykonuję sam. W różnych książkach i internecie można znaleźć stosowne wskazówki.

- Skoro jesteś rycerzem, gromadzisz odpowiedni sprzęt to chyba po to, żeby walczyć? - Dokładnie. Kilka walk mam już za sobą, między innymi na różnych imprezach we Wschowie i w Lesznie. Choć przyznam, że w pancerzu o wadze 30 kilogramów ciężko się poruszać. Intensywnie jednak ćwiczę. Tylko w weekendy trenuję fechtunek z kolegami z bractwa. W tygodniu sam na stancji ćwiczę drewnianym mieczem.

- Dlaczego nie prawdziwym? Przecież taki masz i takim walczysz na turniejach. - Łatwiej środkami komunikacji masowej przewieźć drewniany, niż stalowy miecz. Kiedyś miałem nawet spięcie z kontrolerem biletów. Zresztą ludzie dziwnie reagują na widok tego ogromnego ostrza. I bardzo się dziwią gdy widzą, że to jest prawdziwy miecz.

- Skoro walczycie prawdziwymi mieczami, to chyba powinniście uważać, by nie zrobić sobie lub przeciwnikowi krzywdy. - Dokładnie, choć różnie z tym bywa. Bo to przecież walka. Dla bezpieczeństwa miecze nie są ostrzone. Gdyby było inaczej, z taką bronią nie dopuszczono by mnie do walki. Dla bezpieczeństwa ćwiczymy też różne schematy, ale w czasie pojedynku także improwizujemy. Przyznam, że zdarzały się momenty mrożące krew w żyłach. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Kiedyś tylko oberwałem mieczem w rękę. Uchroniła mnie stalowa rękawica, ale miałem zdartą skórę z dłoni.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska