- Tydzień temu dostałam list od rodziców uczennicy, którzy przedstawili swój problem - relacjonuje Beata Henrykowska, dyrektorka Liceum Ogólnokształcącego. - Odpisałam, że chętnie wyjaśnię wątpliwości i zapraszam na spotkanie. Podałam możliwe terminy. Cisza.
Za to do "GL" trafił list, gdzie anonimowi "Rodzice", jak brzmi podpis, proszą o pomoc. Ich zdaniem od 2 września "wszystko zostało wywrócone do góry nogami" w kwestii nauki języków obcych. Skutek tych zmian jest taki, że "uczniowie słabsi wpadają w czarną rozpacz, obawiają się, że nie nadążą za dobrymi, a ci lepsi zmarnują się". Słowem jest gorzej.
Opinii zupełnie nie podziela dyrekcja szkoły. B. Henrykowska pokazuje na planach lekcji, zeszłorocznym i tegorocznym, że teraz uczniowie efektywniej wykorzystują czas, nie mają pustych okienek i wcześniej wychodzą do domu.
- Przedtem było czterech nauczycieli angielskiego i siedem grup różnej wielkości, w związku z czym niektóre musiały czekać, bo miały okienka - tłumaczy dyrektorka. - Teraz są cztery grupy odpowiadające wielkością klasie, jest czterech wykładowców. I są rodzice dziękujący za takie rozwiązanie, ale ci niestety, nie piszą do gazety. Uczniowie też to sobie chwalą.
Grupy są podzielone na zaawansowane i podstawowe. O podziale zadecydowały deklaracje uczniów przed przyjęciem do LO. Beata Leśniak, zastępczyni dyrektorki, pokazuje zakreśloną przez uczennicę deklarację. To podstawa podziału. Czy zatem jest gorzej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?