Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Nowej Soli przeżywa trzecią już próbę eksmitowania ich z mieszkania przy ul. 9 Maja

Filip Pobihuszka [email protected]
- Byli głusi na nasze prośby. Wyrzucali przez okno wszystko, bez wyjątku – mówi Andrzej Ostrowski, głowa eksmitowanej rodziny.
- Byli głusi na nasze prośby. Wyrzucali przez okno wszystko, bez wyjątku – mówi Andrzej Ostrowski, głowa eksmitowanej rodziny. Fot. Filip Pobihuszka
Powodem, dla którego dzisiaj rano zawartość ich szafek wylądowała na ulicy miał być nieuregulowany od lat czynsz. W tej sprawie jest jednak drugie dno.

- Przedtem mieszkaliśmy na ul. Odrzańskiej, ale ze względu na pęknięcia w konstrukcji zdecydowano się go wyburzyć - opowiada Aleksander Ostrowski, głowa rodziny. - Zaproponowano nam lokal po byłej łaźni miejskiej, który zastaliśmy w stanie surowym. Remont generalny z uwzględnieniem założeniem wszystkich instalacji, zrobiliśmy na własny koszt - mówi A. Ostrowski. - Zdecydowaliśmy się na to, gdyż w umowie najmu lokalu, będącym własnością gminy, wyraźnie widniał zapis, iż koszty poniesionego remontu będą wliczone na poczet czynszu.

Teoretycznie Ostrowscy musieliby płacić tylko rachunki za prąd, gaz itp. - Wyliczono nam, że pieniądze jakie włożyliśmy w remont pokrywałyby czynsz przez 242 lata! - dodaje A. Ostrowski. W 1996 r., gdy pojawiła się możliwość wykupu, wartość mieszkania, po uwzględnieniu denominacji wyniosła 389 tys. zł, co wystarczyłoby na postawienie domku jednorodzinnego.

Ale Ostrowscy zdecydowali się zostać.
Jednak koszty remontu nie zostały w żaden sposób zwrócone. Kolejna nadzieją była uchwała rady miasta obowiązująca od końca lat 80. ub. wieku mówiąca o tym, że jeżeli właściciel lokalu, czyli w tym wypadku miasto Nowa Sól, nie zwrócił poniesionych kosztów, to jest zobowiązany obniżyć czynsz do 50 proc. podstawowej stawki. Jednak i to światełko w tunelu szybko zgasło. - Przez ponad 13 lat potulnie płaciliśmy podwójny czynsz, który wtedy wynosił ok. 500-600 zł. Czynszu nie obniżono, nie wspominając o tym, że wg umowy nie powinno go być w ogóle - żalą się Ostrowscy.

- Do Sądu Okręgowego w Zielonej Górze wpłynęło powództwo przeciwegzekucyjne, które teoretycznie wstrzymuje eksmisję do czasu rozpatrzenia skargi - A. Ostrowski wyciąga kolejny dokument ze stosu opasłych teczek. - Jednak gmina chciała zmusić komornika do wykonania eksmisji. W zamian za obecne mieszkanie o powierzchni prawie 100 mkw., Zakład Usług Mieszkaniowych zaproponował nam pokój z kuchnią na ul. Podwale, podczas gdy sąd po rozpatrzeniu naszej skargi orzekł, że należą nam się dwa osobne mieszkania socjalne z dodatkową powierzchnią 30 mkw., ze względu na stan zdrowia córki - mówi A. Ostrowski. - W ZUM śmiano nam się w twarz, mówiąc, że i tak mamy szczęście, bo mogliśmy wylądować koło cmentarza - mówi Krystyna Ostrowska, żona pana Aleksandra.

Władze miasta kontynuując postępowanie egzekucyjne zasłaniały się dokumentem rzekomo anulującym umowę najmu. - Ten dokument został ewidentnie podrobiony - A. Ostrowski pokazuje palcem to, co uznaje za dowody. - Nie zgadza się data zawarcia umowy. Data wystawienia dokumentu tj. styczeń 1987, również jest kuriozalna, gdyż w tym czasie byliśmy jeszcze w trakcie remontu. Podpisy są niewyraźnie, wystawione przez ludzi, którzy wtedy w ogóle nie pracowali. Nie ma tam też naszych podpisów - wylicza A. Ostrowski.
Do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu rodzina Ostrowskich
skierowała kolejną skargę. Odpowiedź ich zszokowała: pismo anulujące umowę najmu jest ważne i obowiązujące.

- 15 lipca usiłowano przeprowadzić próbę eksmitowania, ale nie doszło do niej na podstawie wcześniejszego wyroku Sądu Rejonowego w Nowej Soli - A. Ostrowski pokazuje protokół z podpisami komornika, asesorów i wszystkich im towarzyszących podczas ówczesnej wizyty. - Teraz ci sami ludzie podważają wiarygodność własnego dokumentu, który sami jeszcze niedawno podpisali - Ostrowskim puszczają nerwy.

- Dziś weszli do nas rano w asyście policji i ot tak po prostu zaczęli wyrzucać wszystko przez okno na ulicę - mówi K. Ostrowska. - Powiedziałam im, żeby zostawili chociaż ubrania Agnieszki, naszej córki, ale nie słuchali. Straszyli nas jeszcze kosztami magazynowania, a przecież to jest fizycznie niemożliwe, by upchnąć cztery pokoje w jeden - mówi K. Ostrowska.
- Eksmisja państwa Ostrowskich jest prowadzona ze względu na prawomocny wyrok sądu, i nie ma żadnych przeciwskazań, by nie była ona kontynuowana - powiedziała ,,GL'' Ewa Batko, rzecznik urzędu miasta.

Rodzina boi się kolejnej akcji komornika. Wizyty u władz miasta niewiele przyniosły. Usłyszeli, że nie opłaca się nikomu załatwiać tak marginalnej sprawy, jaką jest kwestia ich mieszkania. Ostrowscy twierdzą, że ich lokal został ,,zaklepany" dla kogoś z kręgu władzy, a teraz bezprawnie ma się ich poddać eksmisji. - Twierdząc, że to gmina poniosła całkowity koszt remontu zwyczajnie chcą nas okraść - mówi A. Ostrowski. - A ja przecież mam na wszystko dokumenty. Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska