[galeria_glowna]
Krzysztof Kasprzak? Jarosław Hampel?
Jubileuszowy turniej GP, rozegrany w sobotę w Gelsenkirchen, przeszedł do historii bardziej jako show, a nie zawody żużlowe. Niemcy postawili na muzykę głośniejszą niż na dyskotece, spikera, który krzyczał w trakcie wyścigów, grę świateł i fajerwerki, a kompletnie zapomnieli o przygotowaniu toru tak, by sprzyjał walce.
Problemy mieli nawet najlepsi, ale potrafili się pozbierać. A właśnie po tym poznać mistrzów. Nicki Pedersen po trzech seriach miał... trzy punkty. I co? I dwa następne wygrał! A gdyby w półfinale na drugim łuku nie wpadł w dziurę, walczyłby o 100 tys. dol. Leigh Adams w swym piątym starcie musiał przywieźć trójkę. I przywiózł! Potem, choć szczęśliwie, wygrał półfinał. Tylko już w finale za bardzo chciał pomóc szczęściu... Pięknie byłoby, gdyby setny turniej GP zakończył się zwycięstwem Grega Hancocka, który jako jedyny wystąpił we wszystkich. Ale sympatyczny "Herbie" cieszył się również z drugiego miejsca, za Jonssonem.
Po zawodach rozgorzała dyskusja o dzikich kartach. Kto je dostanie? Bez wątpienia Szwedzi, bo żaden nie zapewnił sobie udziału w przyszłorocznym cyklu. Jonsson w tym sezonie wygrał dwa turnieje, Lindgren w dwóch wywalczył 21 punktów. Organizatorzy nie wyobrażają sobie GP bez dwóch Brytyjczyków. Tym bardziej, że Harris wypadł za burtę dopiero po barażu. Na czwartą dziką kartę liczą Polacy. A tu Kasprzak ma przewagę nad Hampelem. Bo chociaż nie popisał się w finale eliminacji w Vojens, rewelacyjnie wypadł na turnieju w Bydgoszczy. No i jest bardzo popularny na Wyspach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?