Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Stadniuk: - Znaleźliśmy się na piedestale

Robert Gorbat 0 95 722 69 37 [email protected]
RYSZARD STADNIUKMa 58 lat. Były zawodnik Czarnych Szczecin, wicemistrz świata z 1975 r. w dwójce ze sternikiem i brązowy medalista IO w Moskwie w czwórce ze sternikiem. Od grudnia 1996 r. nieprzerwanie prezes PZTW. Mieszka w Szczecinie, gdzie prowadzi dwie prywatne firmy. Żonaty z Gabrielą, ma jedną córkę.
RYSZARD STADNIUKMa 58 lat. Były zawodnik Czarnych Szczecin, wicemistrz świata z 1975 r. w dwójce ze sternikiem i brązowy medalista IO w Moskwie w czwórce ze sternikiem. Od grudnia 1996 r. nieprzerwanie prezes PZTW. Mieszka w Szczecinie, gdzie prowadzi dwie prywatne firmy. Żonaty z Gabrielą, ma jedną córkę. fot. Marek Zakrzewski
Rozmowa z Ryszardem Stadniukiem, prezesem Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich.

- W niedzielę zakończyły się w Poznaniu mistrzostwa świata. Były to najpiękniejsze dni w pańskim życiu?
- Myślę, że tak. Dla takich chwil warto żyć, działać i pracować. Wszystko się nam udało. W regatach na Malcie wzięło udział prawie tysiąc zawodniczek i zawodników z 54 krajów. Nikt nie narzekał na organizację, choć Polska pierwszy raz organizowała światowy czempionat seniorów. Do tego doszedł sukces sportowy. Warto pokazać taką ekipę przed własną, wspaniałą publicznością.

- Czy polskie wioślarstwo osiągnęło już apogeum swych możliwości?
- Mam nadzieję, że zdołamy się jeszcze poprawić. Będzie o to niezmiernie trudno, bo dwa złote oraz po jednym srebrnym i brązowym medalu w olimpijskich konkurencjach są nie notowanymi przez nas osiągnięciami. Ale świat nie śpi. Walka jest bardzo wyrównana, każdy krążek musieliśmy rywalom dosłownie wyrwać. Przeciwnicy z pewnością zrobią wszystko, by zepchnąć nas z piedestału.

- Zgadza się pan z opinią, że rok po igrzyskach olimpijskich jest łatwiej o sukcesy w mistrzostwach świata?
- Nie. Reprezentacje co prawda się odmładzają, ale ich sportowy poziom się nie obniża. Widać to chociażby po czasach poznańskich wyścigów, w których padło wiele rekordów świata. W wioślarstwie nigdy nie dochodziło po igrzyskach do spadku zainteresowania poszczególnych krajów mistrzostwami globu. Mamy tę imprezę co roku i jej poziom zawsze jest wysoki.

- Od listopada przyszłego roku wioślarzy czeka niezwykle intensywne półtora roku przygotowań i startów...
- Rzeczywiście, szykują się bardzo nietypowe sezony. Ze względów klimatycznych, przyszłoroczne mistrzostwa świata odbędą się w Nowej Zelandii dopiero w listopadzie. Krótko potem będą nas czekały kwalifikacje olimpijskie i igrzyska w Londynie. Nasi trenerzy już dziś zastanawiają się, jak zaplanować pracę w kilkunastu najbliższych miesiącach, by przyniosła ona pożądane efekty.

- Czy nasi reprezentanci będą w stanie powtórzyć poznański wynik w Londynie?
- Cztery medale w igrzyskach byłyby wspaniałym dorobkiem. O takim sukcesie możemy tylko pomarzyć. Jestem jednak realistą i doceniam klasę rywali. W wioślarstwie olimpijskich konkurencji nie ma zbyt wiele. A mocnych federacji i światowej klasy osad naprawdę nie brakuje...

- Dostrzega pan w naszej reprezentacji jakieś specjalności, które w krótkim czasie mogą zanotować znaczący postęp?
- Na pewno stać na to kobiecą ósemkę. Na Malcie dziewczyny wygrały tylko finał B, choć kilka członkiń tej osady zdobyło niedawno brązowy medal młodzieżowych mistrzostw świata do 23 lat. Nie wiem, czy za trzy lata będą w stanie zdobyć w Londynie medal, ale olimpijski finał z pewnością znajdzie się w ich zasięgu. Taki sam wynik męskiej ósemki ustawi nas w gronie światowych potęg.

- Mamy w Polsce męską ósemkę, która niedawno okazała się najlepsza w młodzieżowych mistrzostwach świata. Może powinna ona zluzować obecną seniorską załogę?...
- Myślę, że najrozsądniejszym wyjściem będzie wybranie z tych osad najlepszych zawodników i przygotowanie na Londyn jednej, bardzo mocnej załogi. Nie ma sensu ich antagonizować.

- Kompletną klapą zakończył się start w poznańskich mistrzostwach Roberta Sycza. Co teraz, pańskim zdaniem, powinien zrobić dwukrotny mistrz olimpijski?
- Decyzja należy do niego. Jeśli będzie się czuł na siłach walczyć ze światową czołówką, to niech walczy. Nie brakuje opinii, że powinien skończyć swą karierę. Ja go jednak nie przekreślam. Słabsze starty zawsze się mogą zdarzyć. Nie zabiorą mu one wcześniejszych dokonań. Robert to wspaniały wioślarz z ogromnymi osiągnięciami. I wciąż ma prawo szukać partnera, który będzie do niego pasował tak samo dobrze, jak Tomasz Kucharski.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska