Pan Krzysztof z osiedla Piaski siedzi przede mną z podciągniętym rękawem koszuli. Na lewym przedramieniu wielka, zaszyta rana. Gdy opowiada o tamtej niedzieli, drży mu głos. - Ale ja i tak się trzymam. Żona zrobiła się kłębkiem nerwów. Boi się nawet małych yorków... Jednak najważniejsze, że nic się jej wtedy nie stało - mówi pan Krzysztof.
Z nożem w dłoni
23 sierpnia wyciągnął żonę na spacer w okolicę stawów w Mironicach. - Mamy tam nasze ulubione miejsce. Bukowy las, dalej jezioro, cisza, spokój - opowiada. Wysiedli z samochodu i ruszyli leśną drogą. Na poboczu, w krzakach, coś się poruszyło.
Pomyśleli: dzik! - Zobaczyłem, że to czarny wilczur. Miał obrożę i zawieszony przy niej gruby jak palec sznur. Ale nie był do niczego przywiązany. Patrzyliśmy na siebie. Obnażył kły, zaczął warczeć i ruszył na nas - mówi niemal szeptem pan Krzysztof.
W ostatniej chwili zasłonił żonę. Pies skoczył w jego kierunku, chwycił na lewe przedramię. Kły wbiły się bardzo głęboko. Uszkodziły żyłę, trysnęła krew.
- Pamiętałem z filmów na Discovery, że jak przewrócę go grzbietem do ziemi, to odpuści. Zdrową ręką objąłem go za kark i zaczęliśmy się siłować. Wreszcie się udało. Po chwili wstał, odszedł i położył się na ziemi - mówi gorzowianin.
Zakrwawiony razem z żoną ruszył w kierunku pobliskiego parkingu. Obca kobieta podwiozła ich do samochodu, przy którym... czekał wilczur! - Policja przyjechała po 40 minutach. Mundurowi nie wysiedli z auta, tylko najechali kołem na sznur i tak unieruchomili psa - mówi Czytelnik.
Nie tylko przyjemności
Sławomir Konieczny z komendy policji potwierdza, że doszło do pogryzienia. - Okazało się, że wilczur należy do mężczyzny, który go nie upilnował. Namierzyliśmy tego pana, dostał 200 zł mandatu. Sprawę zgłosiliśmy też dzielnicowemu, żeby miał oko na to zwierzę - mówi S. Konieczny.
Przypomina, że zwierzę to nie tylko przyjemności, ale też obowiązki. - Nie można spuszczać psa w niedozwolonych miejscach, choćby w lesie. Przecież chodzą po nim też inni, którzy - jak wasz Czytelnik - mogą zostać zaatakowani - tłumaczy policjant.
Pan Krzysztof o nas dowiedział się, że właściciel psa dostał mandat. - Ale dla mnie to nie koniec sprawy. Rozważam podanie tego pana do sądu i walkę o odszkodowanie - mówi gorzowianin.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?