Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samantha Richards: W Gorzowie poznałam wielu wspaniałych ludzi

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Samantha Richards przez ostatnie trzy lata była jedną z najlepszych koszykarek ekipy z Gorzowa. Czy zostanie w klubie na następny sezon?
Samantha Richards przez ostatnie trzy lata była jedną z najlepszych koszykarek ekipy z Gorzowa. Czy zostanie w klubie na następny sezon? Kazimierz Ligocki
- Gdybym w Gorzowie żyła tylko sportem, z pewnością tęsknota za Australią byłaby większa. Dzięki ludziom, których tu poznałam, mogłam poczuć się jak w domu - mówi Samantha Richards, koszykarka KSSSE AZS PWSZ Gorzów.

A jak Australia. Podczas pobytu w Polsce bardzo za nią tęskniłam. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Australia to dla mnie najwspanialsze miejsce na świecie. Uwielbiam spędzać czas na plażach.

B jak basketball. Zaczęłam grać w koszykówkę dzięki synowi przyjaciół rodziców. Był w moim wieku. W dzieciństwie spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Świetnie się bawiliśmy, także na boisku.

D jak dziki świat. Jeszcze kilka lat temu Samantha po zakończeniu kariery chciała pracować jako opiekunka dzikich zwierząt - na antypodach jest ich wiele i to zajęcie bardzo potrzebne - czyli w Wild World (dzikim świecie). Ale w ostatnim czasie zweryfikowała plany i postawiła na studia dla ścisłowców. Uczy się przez internet. Po ukończeniu uniwersytetu będzie inżynierem.

E jak elektroniczna perkusja. W listopadzie Bret, chłopak Samanthy, obchodził 30. urodziny. Koszykarka przygotowała mu wyjątkową niespodziankę. - Bo w Australii to bardzo ważna i przełomowa data w życiu mężczyzny - tłumaczyła. Kurier przywiózł trzy wielkie pudła. Zamówionym prezentem była elektroniczna perkusja, na której Bret namiętnie grał. Ze słuchawkami na uszach, więc sąsiedzi się nie skarżyli.

F jak Foley Jessica. Mało osób wie, że australijskim numerem 1 na liście Dariusza Maciejewskiego była najpierw Jessica. Nasz trener wypatrzył ją podczas Uniwersjady w Bangkoku w 2007 r. Gdy wchodził do hali z naszą reprezentacją, akurat zajęcia kończyły Australijki. Jessica zaimponowała mu świetnie ułożoną ręką, seryjnie trafiała z dystansu. Po "brązowym" sezonie 2007/2008 szkoleniowiec chciał ją ściągnąć do Gorzowa. Jessica dostała nawet klubową koszulkę ze swoim numerem i nazwiskiem. Ale ostatecznie została w rodzimej lidze.

I jak igrzyska. Samantha była w szerokiej kadrze przygotowującej się do igrzysk w Pekinie w 2008 r. Wtedy nie załapała się do dwunastki i finał, w którym jej koleżanki zagrały z USA, obejrzała przed telewizorem. Ale nie zmartwiła się tym. - Wyprzedziły mnie bardziej ograne koleżanki. Celuję w turniej w Londynie - mówiła trzy lata temu. Igrzyska już za rok, a Samantha zrobiła wielki krok w ich stronę. Na przełomie września i października wystąpiła na mistrzostwach świata w Czechach.

J jak jedynka. Czyli w koszykówce rozgrywająca. Samantha ma wszystkie cechy świetnej jedynki: bardzo dobre opanowanie piłki, potrafi grać jeden na jeden, ma doskonały przegląd pola. Świetnie kreuje grę, a trenera Maciejewskiego rozumiała prawie bez słów. - No i na tę pozycję predysponował mnie wzrost (168 cm - dop. red.) - żartuje. Słynie z doskonałych asyst. Przyznaje, że podania do koleżanek z zespołu, które otwierają im drogę do kosza, sprawiają jej więcej przyjemności niż zdobywanie punktów. - Moja rola to przede wszystkim pomoc drużynie. A kiedy dorzucę jeszcze jakieś punkty, jest super - podkreśla.

K jak kibice. Byli tacy, którzy przychodzili na mecze tylko dla Samanthy. Gdy usłyszała taki komplement od jednego z nich, powiedziała: - To bardzo miłe. Starałam się jedynie wykonywać swą pracę najlepiej, jak potrafię. Cieszę się, że kibice mieli tyle radości z mojej gry.
L jak lekcje. Na początku 2009 r. AZS PWSZ zorganizował lekcje koszykówki i języka angielskiego dla uczniów z gorzowskich szkół. W hali przy Chopina zjawiali się najmłodsi, którzy pod okiem trenera Maciejewskiego i zawodniczek uczyli się podstaw basketu. Samantha miała z dzieciakami doskonały kontakt, świetnie sobie radziła, mimo bariery językowej. Z kolei w Zespole Szkół nr 13 wzięła udział w lekcji języka angielskiego. Przyszła świetnie przygotowana. Wzięła ze sobą m.in. piłkę do rugby australijskiego i zdjęcia ze swej ojczyzny.

M jak mama i tata. Gayle i Ray Richardsowie. Byli w Gorzowie przez kilka dni. Akurat mieli zaszczyt uczestniczyć w nadaniu córce tytułu honorowego obywatela miasta (odznaczenie otrzymały też Justyna Żurowska i Katarzyna Dźwigalska). - Chcą, bym wróciła do domu - przyznaje Samantha. - Cieszę się, że przyjechali do Polski i ją zobaczyli. O niektórych rzeczach nie da się opowiedzieć przez telefon.

O jak okrzyk bojowy. "Aussie, Aussie, Aussie! Oj, oj, oj!" - to bojowy okrzyk zagrzewający australijskich sportowców do walki. Używają go przede wszystkim fani. - U was kibice krzyczą Gorzów, Gorzów, a u nas Aussie, Aussie - tłumaczyła mi kiedyś "śpiewająco". Naklejkę z bojowym hasłem zawsze miała na swoim fordzie, którym poruszała się po Gorzowie. Nakleił ją jeden ze sponsorów, który reklamował swoją firmę na jej aucie. To była niespodzianka dla Samanthy. Oczywiście okazało się, że bardzo miła.

P jak Perth. Miasto na zachodnim wybrzeżu Australii. W zespole Perth Lynx Samantha spędziła ostatni sezon przed przyjazdem do Polski. Stamtąd pochodzi też jej chłopak Bret. Koszykarka spędza w Perth święta Bożego Narodzenia (w grudniu jest tam lato). Doskonale tam się czuje. - Wspaniała pogoda, plaża, surfing - opowiadała zawsze o walorach miasta.

S jaka stara d... Podczas spotkania z zagranicznymi koszykarkami w I LO w Gorzowie (były też Julia Dureika i Luda Sapova) uczniowie poprosili, by pochwaliły się znajomością języka polskiego. - Dzień dobry, dziękuję - wymieniały dziewczyny. Wtem za mikrofon chwyciła Samantha i po angielsku powiedziała, że jeden z trenerów mówi do niej: stara d... (tu łamaną polszczyzną), ale ona do końca nie wie, co to znaczy. W auli śmiech mieszał się z konsternacją.

T jak tort. Po meczach w Gorzowie czekał na Samanthę w klubowej lodówce. Słodka niespodzianka to był prezent od jednej z fanek zakochanych w koszykówce.

U jak Uniwersjada w Bangkoku. To tam w 2007 r. trener Maciejewski po raz pierwszy zobaczył Samanthę. Gdy nie udało się mu ściągnąć do Gorzowa Jessiki Foley, zaczął starania o jej koleżankę. W Bangkoku Australijki zdobyły złoty medal, a w finale Samantha rzuciła Rosjankom 26 punktów i miała osiem zbiórek (Jessica zdobyła 21 "oczek").

W jak WNBL. Women's Basketball National League, czyli australijska liga kobiet. Przed przyjazdem do Gorzowa Samantha spędziła tam osiem lat, dwa razy zdobyła mistrzostwo. W ostatnim sezonie dla Perth Lynx rzucała ponad 12 punktów w meczu i notowała średnio 4,1 asysty. Nie jest tajemnicą, że trenerka drużyny narodowej Carrie Graf chciałaby, by najlepsze koszykarki grały w domu. Czy w przyszłym sezonie Samantha wybierze takie rozwiązanie? Dla niej to może być przepustka do reprezentacji olimpijskiej, o której marzy.

Ż jak żużel. Choć pochodzi z kraju żużlowych mistrzów świata, przed przyjazdem do Polski niewiele wiedziała o tym sporcie. - Jason Crump...? - spytała wymownie, gdy jeden z dziennikarzy dopytywał, czy go kojarzy. W Gorzowie była na kilku meczach, więc wyjechała z większą wiedzą o speedway'u.
- Pewnie wielu ludzi już pytało cię o plany na przyszły sezon. Podjęłaś decyzję, w jakim zespole i kraju go spędzisz?
- Za rok są igrzyska olimpijskie, w których chciałabym zagrać z reprezentacją. Dlatego moje zamierzenia są w tej chwili podporządkowane tylko i wyłącznie temu celowi. Muszę zadecydować, gdzie będzie najlepiej dla mnie, dla mojego chłopaka Breta i dla moich kolan (Samantha od dłuższego czasu ma z nimi problemy - przyp. red.). Chcę to wszystko uwzględnić przed podjęciem ostatecznego wyboru, dlatego jest on tak trudny.

- Słyszałem, że dla Australijek dobrym wyjściem, by dostać się do reprezentacji są występy w ojczystej lidze. Trenerka kadry może obserwować cię wtedy na co dzień.
- Trenerka lubi, kiedy jej gracze są na miejscu i ma z nimi kontakt. Ale nie zawsze jest to najlepsze rozwiązanie. W tej chwili nie mam pojęcia, gdzie będę grała, przyznaję, że utknęłam. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie podejmę właściwą decyzję.
- Wybierasz między Australią, Europą, Polską...?
- Mam wiele powodów, by najbliższy sezon spędzić w Australii. W Europie grałam przez trzy ostatnie lata i to był świetny okres dla mnie. Za domem przemawia jednak to, że chciałabym spędzać więcej czasu z najbliższymi. Nie wiem tak naprawdę, ile lat jeszcze będę grać w koszykówkę. Może ze względu na zdrowie będzie to jedynie rok lub dwa...
- Ostatnie sezony spędziłaś w jednym kraju, mieście i klubie. Trzy lata to dużo i czujesz, że chcesz to zmienić?
- Trzy lata to z pewnością długi czas. Przede wszystkim biorąc pod uwagę rozłąkę z rodziną. Moja siostra właśnie urodziła córeczkę, moi przyjaciele pobrali się, też mają dzieci. Wszystko się zmienia, a mnie przy tym nie było. Z tego powodu jeszcze bardziej tęskniłam za bliskimi mi ludźmi, którzy byli po drugiej stronie świata. Tak więc trzy lata to dużo czasu, ale w porównaniu do całego życia, niewiele. Dlatego muszę się dokładnie zastanowić, gdzie chcę spędzić kolejny rok.
- Trzy lata to jednak już odpowiedni czas, by pokusić się o szczerą opinię na temat Gorzowa.
- Przez te trzy lata poznałam tu wielu wspaniałych ludzi, zaprzyjaźniłam się z nimi. To nie są ludzie związani tylko z koszykówką i to jest najważniejsze. Gdybym żyła tu tylko sportem, z pewnością tęsknota za Australią byłaby większa. Dzięki przyjaciołom mogłam poczuć się, jak w domu. To jest największa różnica w Gorzowie w porównaniu, gdy tu przyjechałam po raz pierwszy.
- Dziękuję.
Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska