Marcin i Grzegorz Piekarscy to zawodnicy UKS-u Nowiny Wielkie, którzy jeszcze w grudniu na torze w łotewskiej Siguldzie zdobyli tytuł mistrzów Polski. Mogli jeszcze sporo osiągnąć, ale niestety, to był ich pożegnalny występ.
Nie ma perspektyw
Decyzję o rezygnacji podjęli wspólnie. - Jesteśmy młodzi, ale trzeba myśleć o przyszłości - mówi 25-letni Marcin, starszy z braci. - Muszę zarabiać, a dotychczas żyłem z dnia na dzień. Cały czas tak się przecież nie da.
Piekarski wie, co mówi. Przez 12 lat, które poświęcił sportowi, stypendium otrzymywał tylko przez dwanaście miesięcy w 2005 r., przed igrzyskami w Turynie. - Gdyby nie pomoc rodziców, prawdopodobnie skończyłbym karierę dużo wcześniej - przyznaje.
To właśnie brak kasy jest podstawowym powodem, z którego z uprawiania tej dyscypliny rezygnują kolejni zawodnicy. Po włoskich igrzyskach karierę zakończył poprzedni partner Marcina, też wychowanek UKS-u Krzysztof Lipiński. Lubuszanie zajęli wówczas 17. miejsce i regularnie startowali w międzynarodowych zawodach.
- Amatorsko można "bawić się", gdy jest się nastolatkiem. Też nie jest łatwo, bo sporą część wydatków pokrywają z własnej kieszeni rodzice, czasem znajomi. Ale gdy jest się już dorosłym, to prowizorka się kończy - mówił wówczas Lipiński.
Wykruszają się na maksa
W ostatnim kilkunastu miesiącach, oprócz olimpijczyka z Nowin Wielkich, zrezygnowali inni mistrzowie, m.in. Przemysław Pochłód (obaj pracują jako klubowi trenerzy), Łukasz Firlej i Łukasz Lewczuk.
- Dopóki saneczkarze się uczą, utrzymują ich rodzice. W momencie wejścia w dorosłe życie, niektórzy zmuszeni są zrezygnować. Obecnie w kadrze olimpijskiej jest tylko Ewelina Staszulonek. Nasza najlepsza zawodniczka ma otrzymywać stypendium z MKOl-u - mówi trener kadry Marek Skowroński.
To właśnie dwa lata temu miejsce Krzysztofa zajął Grzegorz. Razem z bratem zdobyli kilka medali mistrzostw Polski, startowali w Pucharze Świata. Najbardziej marzyli jednak o udanym występie w 2010 r. na igrzyskach w kanadyjskim Vancouver. Tego celu już nie osiągną.
- Jeszcze przed świętami dostałem maila z potwierdzeniem rezygnacji. Miałem nadzieję, że chłopaki wytrwają do mistrzostw świata, które odbędą się w lutym w amerykańskim Lake Placid, ale już po mistrzostwach Polski zdali sprzęt - mówił nieco rozczarowany Skowroński.
Spotkanie z dinozaurem
Teraz już za późno na bicie w dzwon. Ale brak pieniędzy w saneczkarstwie to nie tylko polska specjalność. Tylko że na Zachodzie znaleźli sposób na rozwiązanie problemu.
Czołowi zawodnicy są zatrudnieni w sektorze budżetowych, a ściślej w jednostkach mundurowych, czyli w wojsku i policji. Takie systemy funkcjonują z powodzeniem w Niemczech, Austrii czy we Włoszech, czyli krajach, które są w światowej czołówce. Zawodnicy mają etaty oraz zabezpieczenie na przyszłość. Część z nich po zakończeniu karier zostaje w "branży" nawet do emerytury.
Co po zakończeniu reprezentacyjnej kariery będą robić mieszkańcy Nowin Wielkich? Nowym sposobem na życie Marcina będą... dinozaury. - Już wcześniej, między kolejnymi zgrupowaniami, byłem zatrudniony dorywczo w naszej miejscowości przy ich produkcji - zdradza 25-latek. - Teraz będę pracował już na stałe.
Zawodnik liczy też, że pogodzi pracę ze sporadycznymi startami. - Z saneczkarstwa nie wycofujemy się definitywnie. Chcemy wystąpić we wszystkich zawodach, które odbędą się w Polsce. Sankom poświęciliśmy zbyt wiele lat, więc tak łatwo uciec się od tego po prostu nie da - wyjaśniają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?