Fakt, miasteczko wygląda bardzo po... korsykańsku. Dojeżdżając do Sartene widać ściany domów z szarego lupka, które wyrastają na szczycie rozległego wzgórza. Rewelacyjnie prezentuje się też miasto z prowadzącego do niego kamiennego mostu. Czar mija, gdy podejdziemy jeszcze bliżej. Robi się mrocznie, ponuro i nie do końca gościnnie. Dodajmy, że próżno szukać miejsc noclegowych. Jeden hotel z ambicjami i ambitnymi cenami. Korzystniej przenocować w którymś z pensjonatów przy drodze dojazdowej.
Jednak kiedy już wejdziemy między uliczki miasteczko zyskuje blask i klimat. Niewielkie, ale rzucające się w oczy parki, zieleń drzew, przydomowe ogródki. Do tego urokliwy rynek zabudowany z trzech stron. Czwarta wygląda jak widokowy taras i stoi tam tylko popiersie. Oczywiście Paolego. Przy rynku dwie najważniejsze budowle to ratusz i pałac, w którym mieści się wytwórnia win. Okręg Sartenais z nich właśnie słynie. Tutaj także stoi główny kościół Eglise Ste-Marie.
W miasteczku wyraźnie widać podział na dwie części. Wszystko za sprawą silnych związków feudalnych i wewnętrznych rozgrywek możnych, które zapewniły Sartene także niechlubny tytuł "stolicy wendety”. Biada temu, kto zapuścił się na wrogie ulice, a większość domów przypomina wieże obronne. Sytuację opanowano w latach 30. XIX wieku i zwaśnione rody musiały złożyć pokojową przysięgę w kościele. Dziś na ulicach trudno już spotkać potomków tamtych rodzin, gdyż mieszkają tutaj potomkowie przybyszów z krajów Maghrebu.
Sartene słynie jeszcze z procesji U Catenacciu, upamiętniających drogę Chrystusa na Golgotę. Głównym bohaterem jest Wielki Pątnik i aby objąć jego rolę, a można to zrobić tylko raz w życiu, trzeba zapisać się u miejscowego proboszcza. Funkcja ta obsadzona jest zresztą na wiele lat do przodu. Towarzyszą mu w powolnym marszu przez miasto zakapturzone postacie białego i czarnych pokutników oraz tysiące wiernych.
I wróćmy jeszcze do karnawału. To miasteczko liczy jakieś 3,5 tys. mieszkańców, ale organizacji jego święta mogą pozazdrościć lubuskie metropolie. Gdzież zielonogórskiemu Winobraniu do tutejszej parady i to nie tylko dlatego, że miejscowe wino leje się strumieniami. Mieszkańcy w przygotowanie tej zabawy wkładają mnóstwo serca i zapału i jak przy tym potrafią się bawić... A sam korowód przywodzi na myśl średniowieczne misteria ze smokami i postaciami rodem z płócien dolorystów. Robi wrażenie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?