Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sezon trwa

Rafał Darżynkiewicz [email protected]
fot. Archiwum
Nieubłaganie nadchodzi czas rozliczeń. Ostatni dzień października to ostateczny termin na uregulowanie przez kluby wszystkich zobowiązań finansowych zaciągniętych w minionym sezonie.

Żużlowi "donosiciele" informują, powołując się na wiarygodne źródła, że co najmniej połowa naszych klubów jest pod kreską. Ta połowa odnosi się do zespołów, które w kończącym się sezonie startowały w polskich ligach zaczynając od ekstraligi na drugiej lidze kończąc. Wiadomość przerażająca! Oznacza to, że w kwietniu do rozgrywek na wszystkich frontach przystąpi tylko 11 klubów. Wystarczy jedna liga i jedziemy. Tak to wygląda w teorii. W praktyce jest nieco inaczej. To "inaczej" trwa już jakiś czas, powiedzmy kilka sezonów. Ciągle bowiem brak odważnego, który oficjalnie oznajmiłby światu, że polski żużel jest zadłużony po uszy.

Sposobem miały być licencje. Zasada wydawała się być prosta: kto nie płaci, wypada z gry. W praktyce Komisja Licencyjna działająca w zaciszu gabinetów rokrocznie przymyka oko i po kilku posiedzeniach wszystkim pozwala wystartować. Kluby brną w długi, zawodnicy pytają o zaległe wypłaty, zresztą podobnie jak trenerzy. Żużlowy biznes się kręci. Wątpię czy w tym roku, ktoś uderzy pięścią w stół i powie: dość! Przecież do tego nie trzeba nowych regulaminów, widełek finansowych czy innych prezesowskich przemyśleń przelewanych na papier nazywanych paragrafami, artykułami czy innymi podpunktami. Proces licencyjny powinien być jedyną i niepodważalną weryfikacją wiarygodności klubów. Trochę więcej cywilizacji jest w elicie, ale i tu Sportowa Spółka Akcyjna przynajmniej w kilku przypadkach oznacza życie ponad stan. Może na fali sukcesów warto uzdrowić polski żużel?

Przynajmniej na razie nie boję się otwierania lodówki. Wprawdzie Tomasz Gollob odcina zasłużone kupony popularności należne mu po zdobyciu mistrzowskiego tytułu, ale bez przesady. Mistrz pojawia się co rusz w innej stacji telewizyjnej, czasem "spojrzy" z pisma niekoniecznie branżowego, a za chwilę będzie przekonywał o wartości niektórych produktów. Gollobomania raczej nam nie grozi, ale wzrost popularności żużla na pewno. Gollob będzie potrafił go wykorzystać. Nie wątpię, że kilku innych żużlowców z Jarosławem Hampelem na czele także "trafi" możnych mecenasów. Niestety, nie podejrzewam, by sukcesy w liczną grupę sponsorów potrafiła przekuć żużlowa centrala. Co tam centrala, wiele klubów jakoś tak bez przekonania próbuje pukać do dużych polskich firm. A że warto, przekonuje najświeższy przykład z Rzeszowa. Potężna firma zdecydowała się sypnąć groszem już nie tylko na wielką światową imprezę czyli Drużynowy Puchar Świata, ale także na ligowy klub. Warto pukać i szukać sezon na sponsora trwa.

Jak słyszę i widzę Janusz Kołodziej wcale nie może być pewny stałej dzikiej karty na starty w przyszłorocznym Grand Prix. Na motor wsiadł Krzysztof Cegielski i zasiał spory ferment wśród decydentów światowej federacji motocyklowej. Oficjalnych decyzji o "dzikusach" jeszcze brak i jeśli "Cegła" zacznie śmigać tak jak niegdyś to chyba właśnie jemu należy się miejsce w światowej elicie. Trzymam kciuki i tak jak cały żużlowy świat jestem pod wrażeniem. "Cegła" trzymaj gaz!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska