- Naszą intencją było otwarcie drogi do udzielania większej dotacji nowym, dopiero co tworzącym się przedszkolom - tłumaczył radny Karol Szczepaniak. - Przecież to jest korzystne dla głogowian, którzy mają dzieci i dla miasta, bo takie placówki są tańsze w utrzymaniu.
W mieście są cztery takie placówki. Jest także jeden punkt przedszkolny. Miasto dopłaca do nich znacznie mniej niż do przedszkoli publicznych. A w sumie do prywatnych uczęszcza już około 280 dzieci.
Radni opozycyjni z klubu Platformy Obywatelskiej walczyli o to, by dotacje do tych placówek były nieco większe. Próbowali przeforsować zapis mówiący o tym, że dotacja do jednego dziecka mogłaby wynosić nawet do 90 proc. tego, co miasto dokłada do dziecka w placówce miejskiej. Stanęło na tym, że dotacja do jednego dziecka będzie wynosiła 75 proc., czyli 450 zł. W sumie ma to tegoroczny budżet gminny kosztować 1 mln 189 tys. zł. Natomiast dotacja do punktu przedszkolnego wyniesie 242 zł na dziecko, co ma kosztować rocznie 58 tys. zł.
- Sytuacja w przedszkolach w tym roku uległa poprawie, a chętnych na tworzenie nowych niepublicznych - nie było - uważa naczelniczka wydziału edukacji w urzędzie miasta Hanna Żmuda. - Miasto uruchomiło nowe przedszkole przy ul. Andromedy oraz dwa nowe oddziały przedszkolne. W sumie ponad 200 nowych miejsc. Będzie jeszcze lepiej, kiedy w latach 2012-20-13 sześciolatki będą objęte obowiązkiem szkolnym.
Jak podkreśliła, 82 proc. dzieci w Głogowie ma dostęp do edukacji przedszkolnej. To jest jeden z wyższych wskaźników edukacji przedszkolnej w Polsce. Za dwa lata wszystkie dzieci, które rodzice zechcą wysłać do przedszkoli, znajdą w nich miejsce.
Na koniec dyskusji prezydent Jan Zubowski zarzucił PO, że optuje za rozwiązaniem korzystnym dla swojej koleżanki. "Koleżanka" to Ewa Drozd, posłanka, prywatnie właścicielka niepublicznego przedszkola.
- Intencją moich kolegów partyjnych było, by promować nowe prywatne placówki przedszkolne. By zachęcić ludzi do ich otwierania - mówi sama zainteresowana, E. Drozd. Dodała także, że swoje przedszkole prowadzi już dziesiąty rok i nie składała wniosku o zwiększenie dotacji od miasta. - Obecnie jako poseł na Sejm nie mogę mieć dodatkowych dochodów - wyjaśniła. - Wszystkie środki inwestuję w moją placówkę.
- Jak ktoś wynajmuje lokal i zatrudnia trzy nauczycielki, tak jak ja, to dotacja od miasta jest dla niego kroplą w morzu potrzeb - uważa współwłaścicielka punktu przedszkolnego "Trzy Rybki" Wioletta Woźniak-Rybka. - Niech nikt sobie nie myśli, że jest to jakiś wielki biznes.
- Dodatkowe pieniądze przydałyby się szczególnie nowym przedszkolom - uważa także dyrektorka przedszkola "Poziomka" na os. Paulinów Bożena Masłowska. - Nie stać nas na pomalowanie budynku. Właściciele wciąż muszą dokładać z własnych oszczędności, szczególnie na początku działalności. Zatrudnilibyśmy więcej nauczycieli do angielskiego, do rytmiki. Dzięki dodatkowym funduszom moglibyśmy gros rzeczy zrobić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?