Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląski ślad

JANCZO TODOROW 0 68 363 44 60 [email protected]
Dwa tygodnie temu policja wkroczyła do klubu nocnego. Dzięki akcji dwie kobiety ze Śląska uwolniły się spod ,,opieki’’ właściciela, który zmuszał je do prostytucji.

23-letnia Iwona podczas przesłuchania powiedziała, że trafiła do klubu po tym, jak ją szantażowano, że jej rodzinie w Chorzowie stanie się coś złego. Początkowo zwodzono ją, że będzie pracować w barze. Na miejscu jednak okazało się, że ma świadczyć panom płatne usługi. Starsza o 10 lat Beata przyjechała z Rudy Śląskiej sama. W klubie też przydzielono jej "opiekę" nad panami. Obie kobiety zaraz po przyjeździe doszły do wniosku, że zajęcie im nie odpowiada i jeszcze wieczorem zadzwoniły z komórki na policję.
O 6.00 policjanci otoczyli klub. Uzbrojeni wkroczyli do środka, gdzie zastali cztery kobiety. Dwie z nich oświadczyły, że sprzątają w lokalu, a Iwona i Beata powtórzyły swoją relację. Jedna z nich przyznała, że przez dwa dni od jej przyjazdu, właściciel klubu zmusił ją raz do "obsłużenia" klienta. Obie twierdziły, że szef nie pozwalał im wychodzić i cały czas trzymał je w zamknięciu. Właściciel klubu nocnego - 46-letni Marek W. został aresztowany. Lokal zamknięto, a kobiety rozjechały się.

Śląski ślad

- Przecież to bujda, mogły wychodzić kiedy chciały, a drzwi nie są zamykane na klucz i nie są pozbawione klamek - opowiada mężczyzna w średnim wieku, który przedtem pracował w klubie, a teraz stróżuje pod lokalem. - Marek został po prostu pomówiony, wrobiono go, bo miał jakieś porachunki na Śląsku. Nie powiem jakie, bo sam nie wiem.
Mężczyzna twierdzi też, że kobiety cały czas miały komórkę przy sobie. Widział jak tamtego wieczoru pisały SMS-y i gdzieś dzwoniły. Jego zdaniem wszystko było ukartowane. - Bo jeśli kobiety były tak zniewolone, to dlaczego policja nie wkroczyła od razu gdy zadzwoniły, a dopiero następnego dnia rano? I policjanci od razu powiedzieli, że zatrzymują Marka, a resztę przesłuchają jako świadków - dodaje mężczyzna. Ma też żal, bo z dnia na dzień stracił pracę w lokalu. Opowiada, że klub jest własnością siostry Marka. Z aresztowanym miał się dzielić obowiązkami, ale teraz wszystko przepadło. - Będę pilnował klubu do końca marca, a potem odchodzę. Nie wiem, co postanowi siostra, może otworzy lokal, a może nie. I tak tu nie szło specjalnie, gości było jak na lekarstwo - przyznaje.

Wypowie się sąd

- Policja wkroczyła następnego dnia, bo przepisy dopuszczają przeszukanie lokalu w nocy tylko w przypadkach nie cierpiących zwłoki, jeżeli np. zachodzi obawa o ukryciu poszukiwanych osób albo przedmiotów - mówi podkom. Kamila Zgolak-Suszka, oficer prasowa żarskiej policji. - Nie można się opierać na plotkach i domysłach, tylko na faktach. Będą zbierane kolejne dowody w tej sprawie, przesłuchiwani świadkowie, a ostatecznie o winie podejrzanego wypowie się sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska