Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo "w sprawie" marszałka Senatu. Czy zarzuty są tylko medialne? Czy czyny są już przedawnione? (Uwaga: tekst całkiem niepolityczny)

Zbigniew Borek
Prokuratura nie informuje o kogo chodzi, ale opinia publiczna od dawna już wie, że o Tomasza Grodzkiego, marszałka Senatu
Prokuratura nie informuje o kogo chodzi, ale opinia publiczna od dawna już wie, że o Tomasza Grodzkiego, marszałka Senatu fot. Adam Jankowski/Polska Press Grupa
Prokuratura nie wszczęła śledztwa na podstawie medialnych doniesień, ale formalnego zawiadomienia o przestępstwie. Opisany w nim czyn nie uległ przedawnieniu. Śledztwo jest prowadzone „w sprawie”, a nie „przeciwko” konkretnej osobie. Prokuratura nie informuje o kogo chodzi, ale opinia publiczna od dawna już wie, że o Tomasza Grodzkiego, marszałka Senatu.

„W sprawie rzekomych czy faktycznych łapówek marszałka Grodzkiego śledztwo jest jak najbardziej na miejscu” – napisałem w GL przed dwoma tygodniami. Trochę za ten komentarz od Czytelników, Internautów i Facebookowiczów oberwałem, dlatego – zanim napiszę, co z tego wynikło - przypomnę, jak swoją opinię uzasadniłem. Zastrzegłem przede wszystkim: nie zakładam z góry, że Tomasz Grodzki jako lekarz brał łapówki. Nie zakładam też jednak od razu, że takie zarzuty są wyssane z palca. Chciałbym po prostu, żeby organa ścigania to wyjaśniły, bo marszałek - obojętnie z jakiej opcji - powinien pozostawać poza takimi podejrzeniami. Poza podejrzeniami powinny też pozostawać organa ścigania, dlatego - koniecznie w ramach tego samego śledztwa - powinny sprawdzić też, czy, a jeśli tak, to kto i dlaczego nakłaniał byłego pacjenta do obciążenia Grodzkiego.

Tu mój cały (ale krótki) komentarz w tej sprawie:
W sprawie rzekomych czy faktycznych łapówek marszałka Grodzkiego śledztwo jest jak najbardziej na miejscu (komentarz redakcyjny)

Naiwna gimnazjalistka i sztandar PZPR
Za takie postawienie sprawy, jako się rzekło, trochę mi się oberwało. Z różnych stron. Internauta podpisujący się „Gość”, kazał mi iść na zasłużoną (tak!) emeryturę, bo „sztandar PZPR-u już dawno wyprowadził Leszek Miller”. „Dingo” napisał, że gram „rolę naiwnej gimnazjalistki, a przecież na twarzy wręcz widać całe lata tyrania w tym zawodzie, którego głównym zadaniem jest jak opisać fakty, aby nie odbiegały zbytnio od idei”. Dopisał też, że łapówkarstwo w służbie zdrowia jest normą i doradził mi, żebym nie stroił się w fałszywy obiektywizm, „bo dobrze wiadomo, że ubecki certyfikat moralności tylko jeszcze bardziej pogrążył tego bufona doktora, a świadectwa zwykłych ludzi zaczynają się mnożyć”.

Spojrzałem w lustro. Zobaczyłem tam swoją styraną w tym zawodzie twarz. I uznałem bezczelnie, że na takie zarzuty odpowiadać nie muszę. Przyjrzałem się więc tym komentarzom, których autorzy nie udają „Gości” czy australijskich psów, ale podpisują się imionami i nazwiskami. A poza tym – i to jest najważniejsze, choć posty czy opinie z imieniem i nazwiskiem autora cenię trochę bardziej – używają argumentów, z którymi da się polemizować.

I jeszcze jedno zastrzeżenie: niczym naiwna gimnazjalistka chciałbym, żeby to nie był tekst o polityce. Dlatego pomijam przynależność partyjną pana marszałka, jak również radnego, od którego „wszystko się zaczęło”.

Czy czyny uległy przedawnieniu?
Jacek Sobusiak, adwokat z Gorzowa, napisał na moim profilu facebookowym: „Zgodnie z art. 17 par. 1 pkt. 6 nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, jeśli nastąpiło przedawnienie karalności. Z medialnie dostępnych danych wynika, że wszczęto postępowanie w sprawie o czyny przedawnione, a więc sprzecznie z prawem i tyle… Instytucja przedawnienia jest jasna i dyskusję prawną wyklucza. Czym innym jest polityka, która - tu poprzez prokuratora generalnego - niestety instrumentalnie prawo stara się traktować i w oczywisty sposób marszałka >>grillować<<.

Post mec. Sobusiaka „polubiło” na Facebooku kilka osób, w tym inni prawicy. Podstawom wszczęcia śledztwa sugerował mi się też przyjrzeć Marek Isański z Zielonej Góry, prezes Fundacji Praw Podatnika. „Prokuratura to nie jest niczyja zabawka. Ani mediów ani dobrej zmiany” – napisał.

Jaka jest podstawa prawna śledztwa w sprawie korupcji w szczecińskim szpitalu? - takie pytanie zadałem więc Temistoklesowi Brodowskiemu, rzecznikowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego. To ono wydało oficjalny komunikat o „śledztwie dotyczącym korupcji w szczecińskim szpitalu”. Poprosiłem też o odniesienie się do powyższej opinii mec. Sobusiaka. Rzecznik CBA odpisał mi jednak, że śledztwo prowadzi Prokuratura Regionalna w Szczecinie i tylko ona „jako gospodarz sprawy może ewentualnie udzielić więcej informacji”.

Karalność przestępstwa z art. 228 § 1 k.k. popełnionego w kwietniu 2009 r. ustaje zatem w kwietniu 2024 r”. - informuje rzecznik prokuratury

Przekierowałem więc pytania do niej. Marcin Lorenc, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, poinformował mnie: „Prokurator Prokuratury Regionalnej w Szczecinie wszczął śledztwo o czyn z art. 228 par. 1 kodeksu karnego, którego data popełnienia określona została jako kwiecień 2009 r. Przestępstwo z art. 228 par. 1 k.k. zagrożone jest karą od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Terminy przedawnienia karalności przestępstw określone zostały w art. 101 k.k. Zgodnie z art. 101 par. 1 pkt 2a k.k. karalność przestępstwa ustaje, jeżeli od czasu jego popełnienia upłynęło lat 15, gdy czyn stanowi występek zagrożony karą pozbawienia wolności przekraczającą 5 lat. Karalność przestępstwa z art. 228 § 1 k.k. popełnionego w kwietniu 2009 r. ustaje zatem w kwietniu 2024 r”.

Prokuratura bada sprawę rzekomej korupcji:

„Jeśli śledztwo wszczęto co do zdarzenia z kwietnia 2009 r. to przedawnienia - zgodnie z cytowanymi przez prokuratora przepisami - faktycznie nie ma” – skomentował to mec. Sobusiak. Dodał, że to dla niego „zupełnie nowa informacja”, bo „dotychczas medialnie dostępne było info, że śledztwo dotyczy zdarzeń z lat 90.”.

Śledztwo „w sprawie”, a nie „przeciwko”
Prokuratora Lorenca zapytałem jeszcze, o jakie wydarzenie z kwietnia 2009 r. chodzi. Odpisał, że „więcej informacji o niej podają różne media niż Prokuratura i CBA”. „Nie komentuję informacji ze środków masowego przekazu, w których podawane są fragmenty wypowiedzi osób w taki sposób, jakby miałby to być fragmenty ich zeznań. Trzeba odróżniać wypowiedzi osób od zeznań, które w postępowaniu karnym są dowodem podlegającym ocenie. Prokuratura potwierdza, że taka sprawa jest prowadzona, wskazuję ogólnie czego ona dotyczy – tzn. czynów, które mogły wyczerpywać znamiona przestępstwa korupcyjnego. Nie ujawniam żadnym mediom szczegółów postępowania, z uwagi na jego dobro (…). Jeżeli chodzi o czyn wskazany w postanowieniu o wszczęciu śledztwa, to dotyczy on przyjęcia korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej – ordynatora oddziału jednego ze szczecińskich szpitali w kwietniu 2009 r.”.

W dalszej wymianie prok. Lorenc poinformował jeszcze, że w oficjalnych informacjach nie używa ani nazwiska ani inicjałów osoby, której to postępowanie może dotyczyć, „tym bardziej, że śledztwo toczy się w sprawie, a nie przeciwko określonej osobie”.

Czy ktoś próbował przekupić świadka przeciwko Grodzkiemu?
„Czy tym samym śledztwem obejmujecie Państwo sprawę doniesienia o tym, że ktoś próbował przekupić byłego pacjenta, żeby fałszywie obciążył doktora Grodziskiego? Czy takie doniesienie wpłynęło, a jak nie, to czy obejmiecie je Państwo postępowaniem na podstawie doniesień medialnych?” – napisałem do rzecznika prokuratury.

Cierpliwie mi odpisał: „O tym, że ktoś chciał zapłacić za złożenie fałszywych zeznań, wiemy na razie tylko z doniesień medialnych. Z tych samych doniesień medialnych wiemy też, że zapowiedziano złożenie zawiadomienia o przestępstwie. Na razie czekamy na takie zawiadomienie. Jeżeli nie wpłynie, to prokurator ma obowiązek sprawdzić, czy takie zdarzenia faktycznie mogło się wydarzyć, ale wówczas sprawdzenie takie odbywa się w ramach prowadzonego już postępowania, a nie postępowania odrębnego. A w tej sprawie – czyli w sprawie o czyn art. 228 k.k. - postępowania nie wszczęto w wyniku analizy doniesień medialnych, lecz na skutek złożenia przez jednego z radnych formalnego zawiadomienia o przestępstwie. Dopiero po wszczęciu śledztwa CBA dokonuje niezbędnych sprawdzeń i ustaleń w zakresie innych czynów, które mogły zaistnieć – między innymi na podstawie wiadomości ujawnianych w środkach masowego przekazu”.

Pełnomocnik T. Grodzkiego o podjęciu kroków prawnych w sprawie oskarżenia o korupcję

Prościej rzecz ujmując (to moje omówienie): prokuratura na razie czeka na formalne zawiadomienie, ale nawet jeśli go nie dostanie, i tak sprawdzi, czy ktoś chciał kupić fałszywego świadka. I to mnie w sumie cieszy, bo taki postulat był też w moim komentarzu.

„Przepraszam Marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego za moje nieprawdziwe twierdzenia jakoby Marszałek Senatu Tomasz Grodzki brał łapówki” - tak napisał na Twitterze radny, który jako pierwszy złożył formalne zawiadomienie o przestępstwie

Kto oskarżył (i przeprosił) marszałka Grodzkiego?
Zauważmy jednak, że pan prokurator napisał o „formalnym zawiadomieniu o przestępstwie”, które złożył „jeden z radnych”. Bez większego trudu można znaleźć w internecie informację, że tym radnym jest Karol Guzikiewicz, radny sejmiku pomorskiego. Podstawą zawiadomienia prokuratury miał być mail, który Guzikiewicz otrzymał na swoje oficjalne konto pocztowe. Chciałem z nim o tym porozmawiać, ale on nie zechciał. Być może dlatego, że zdążył już marszałka Grodzkiego przeprosić. „Przepraszam Marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego za moje nieprawdziwe twierdzenia jakoby Marszałek Senatu Tomasz Grodzki brał łapówki” - tak napisał na Twitterze.

Przeprosiny i – nazwijmy to po imieniu - odszczekanie zarzutów pod adresem Grodzkiego nijak nie wpłynęły na postępowanie prokuratury, bo wpłynąć nie mogły. „Złożył on (radny Guzikiewicz – red.) zawiadomienie, w którym podał osobę posiadającą informację o zdarzeniu. Osoba ta potwierdziła informacje i dlatego wszczęto śledztwo” – wyjaśnił Marcin Lorenc.
Napisał też, że „według tej osoby doszło w 2009 r. do zdarzenia, które mogło mieć znamiona przestępstwa korupcyjnego, tzn. przyjęcia korzyści majątkowej przez ordynatora oddziału jednego ze szczecińskich szpitali – czyn ten jest wskazany w postanowieniu o wszczęciu śledztwa”.

Z wymiany maili dowiedziałem się jeszcze od pana prokuratora, że „na obecnym etapie śledztwa na podstawie zeznań przesłuchanych świadków można wyodrębnić 7 czynów, które prokurator na późniejszym etapie postępowania oceni pod względem prawnokarnym – tzn. ustali, czy istnieją przesłanki do przyjęcia, że takie czyny zaistniały, a jeżeli tak, to czy wyczerpują one znamiona przestępstwa”.

Czy prokuratura może albo powinna to śledztwo odpuścić?
Podsumowując: prokuratura miała podstawy do wszczęcia śledztwa, bo czyn, jaki opisuje zawiadomienie o przestępstwie, nie uległ przedawnieniu. Śledztwo jest prowadzone „w sprawie”, a nie „przeciwko” konkretnej osobie. Prokuratura nie informuje o kogo chodzi, ale opinia publiczna od dawna już wie, że o Tomasza Grodzkiego, marszałka Senatu.

Czy prokuratura może albo powinna to śledztwo odpuścić? Na tak postawione pytanie moja odpowiedź brzmi: dwa razy nie. Podtrzymuję więc swoje zdanie: nie zakładam z góry, że Grodzki jako lekarz brał łapówki, ale też nie przesądzam, że nie brał. Chciałbym, żeby wyjaśniła to prokuratura. A jeśli sprawa skończy się aktem oskarżenia, to sąd – najpierw pierwszej, a jak trzeba będzie, to kolejnej instancji. I będę musiał jakoś z tym swoim poglądem żyć, bo do emerytury wciąż mam daleko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska