Ale nie byłem bez winy. Kilkanaście lat temu ułożyłem statut mojej autorskiej partii. PPRN - czyli Polska Partia Ruszających Nogami. Szło mi o tych osobników (i osobniczki nierzadko), którzy - w nerwowym dygu - miarowo poruszają nogami. Spotykacie ich codziennie w restauracjach, kinach, teatrach, także w rodzinnych domach. Siedzą na krzesełkach, fotelach, ławkach i gibu, gibu, ruszają kończynami.
Takich ludzi są w Polsce grube miliony, są wokół w nadspodziewanej liczbie.
Więc pomyślałem, że taka idea zebrania pod jeden partyjny dach dygaczy nogami - przyniosłaby gigantyczny sukces. Jednocześnie byłaby to, w naszym polskim kondominium, partia nader demokratyczna, wolna od szowinizmów.
Ci bowiem, co nerwowo ruszają lewą nogą - w PPRN reprezentowaliby Lewicę.
Tacy, co to trykają glebę, lub parkiet, nogą prawą - wyrażaliby ideały Prawicy.
A ci z kolei, najbardziej popierdzieleni, którzy w glebę waliliby dwiema kończynami - aż prosi się nazwać hoplitami Centrum. Ale pointa byłaby taka: poruszaj, którą chcesz girą, ale szanuj zasady PPRN (czyli Polskiej Partii Ruszających Nogami). Wyobrażacie sobie trzymilionowa gromadę rodaków zjednoczonych we wspólnym ideologicznie dygu! Nawet PZPR (wyjaśnienie dla młodzieży - przepadła w otchłani Polska Zjednoczona Partia Robotnicza), byłaby przy PPRN cienkim Lechem albo Bolkiem, bladym petentem, chłopcem na posyłki.
Czytaj dalej: Skarpety - dziurawe niestety
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?