Leżę na jednym z pasów strzelnicy wojskowej w Nietoperku. Przede na karabin wyborowy Aleks. To polska konstrukcja, kaliber 7,62 mm. Ponoć niezły. Zaraz go przetestuje. Instruktor podpina magazynek z pięcioma pociskami. Odbezpieczam broń i w świetle celownika szukam charakterystycznego krzyża, po czym namierzam go na tarczę ustawioną 200 m. od mojego stanowiska. Po chwili w środku mam jej czarny punkt. Ręce mi drżą, bo tarcza kołysze się w lunecie jak statek na wzburzonym morzu. Mierzę, biorę wydech, strzelam. Odrzut jest znacznie słabszy, niż przy strzelaniu z AKM. Przeładowuję i znowu mierzę tuż pod środek tarczy. Powolny wydech i strzał. I tak pięć razy.
Niestety, nie mogę sprawdzić, ile punktów wystrzelałem. Przede mną do tej samej tarczy mierzyło z tego karabinu kilkanaście osób. Większość pierwszy raz miała w rękach Aleksa. Ale mogli się poczuć jak zawodowcy, którzy na pobliskim pasie grzali lufy swoich karabinów na dystansie 800 m. Na turniej Longshot 2016 przyjechała elita strzelców z całego świata - wojskowi, policjanci i pasjonaci tej dyscypliny z 14 państw.
- To nieformalne mistrzostwa Europy w strzelaniu na długich dystansach - dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Mirosław Różański, który był pomysłodawcą i organizatorem pierwszych turniejów, a teraz ufundował puchar dla najlepszego strzelca wojskowego.
W tegorocznym turnieju wzięło udział aż 500 strzelców. Najlepsi strzelali do tarcz oddalonych od ich stanowisk nawet o 1,5 km. Musieli pojechać aż na poligon w Wędrzynie, bo strzelnice koło Międzyrzecza były na to po prostu za krótkie. Zastaliśmy tam m.in. Annę Ejsmont, która jako jedyna kobieta uczestniczyła we wszystkich edycjach zawodów. Teraz strzelała z karabinu swojego ojca Jerzego Ejsmonta, jednego z najlepszych polskich strzelców cywilnych. Na tysiąc metrów wystrzelała 29 punktów. Czyli o 11 więcej, niż jej ojciec. Po doliczeniu punktów za dystanse 1.200 m. o 1.500 statecznie miała 50,5 pkt. i zajęła drugie miejsce. Wyprzedził ją o dwa punkty wojskowy snajper z Torunia. Jej ojciec z 49,5 pkt na koncie uplasował się na trzeciej pozycji.
- Ale jako zespół jesteśmy pierwsi w kategorii super magnum - cieszyła się po ogłoszeniu wyników.
We wszystkich edycjach uczestniczył też Wojciech Jagielski z Kłodawy. Zaczynał jako żołnierz i jeden z najlepszych strzelców wojskowych. Był m.in. komendantem szkoły duchów - ośrodka szkolenia snajperów. Obecnie jest oficerem rezerwy, ale nadal pasjonuje się strzelectwem. Był zadowolony z wyników. - Karabin i strzelanie zostają we krwi. Na trzysta metrów miałem 88 punktów. Całkiem nieźle. Zwłaszcza, że strzelałem z nowego karabinu i nowej amunicji - dodaje.
Największym problemem zawodników był zmienny, porywisty wiatr. - Na dystansie tysiąca metrów wiatr wiejący z siłą dwóch metrów na sekundę zmienia tor lotu pocisku o około 40 centymetrów. Dlatego strzelając na długich dystansach trzeba brać poprawki na warunki atmosferyczne - zaznacza prof. Ejsmont.
Warunki zmieniały się jak w kalejdoskopie. Raz świeciło słońce, potem zrywał się wiatr, a południu dodatkowym wyzwaniem dla strzelców okazał deszcz. Mimo tego nie przerwali zawodów. - Strzelec musi być przygotowany na każde warunki - zaznaczają wojskowi.
Jak podkreśla prof. J. Ejsmont, mimo rekordowej liczby uczestników impreza była wzorowo zorganizowana. - Na turnieju Longshot spotykają się najlepsi strzelcy, to także przegląd topowej broni z najwyższej półki - akcentuje.
Organizatorem turnieju była 17. Wielkopolska Brygada Zmechanizowana z Międzyrzecza i Wędrzyna oraz ośrodek szkolenia specjalistycznego Delta. Patronat medialny nad nim objęły m.in. dziennik „Gazeta Lubuska” i tygodnik „Głos Międzyrzecza i Skwierzyny”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?