Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Solidne rzemiosło ma wzięcie

STEFAN CIEŚLA [email protected] 0 95 722 576 72
Rozmowa z Janem Żukowskim, prezesem Izby Rzemiosła i Przedsiębiorców w Gorzowie Wlkp.

- Większość towarów, które kupujemy, powstaje w masowej produkcji. Czy jest jeszcze miejsce na rzemiosło i ręczną robotę?

- Mimo że wielki przemysł tak zdominował gospodarkę, nadal trudno się obyć bez rzemieślników. Piekarze, cukiernicy czy fryzjerzy są i zawsze będą potrzebni. To fakt, że wiele zawodów rzemieślniczych zanikło bezpowrotnie, że wiele zakładów nie wytrzymało konkurencji z fabrykami. Ale ci, którzy zostali, pokazują, że są potrzebni, że potrafią się dostosować do nowych warunków gospodarczych.

- Ale rzemiosło nie wygra wydajnością, może jedynie jakością i oryginalnością.

- Już to robimy, poczynając od szkolenia kandydatów na rzemieślników. Nasza baza szkoleniowa, warsztaty, w których uczniowie odbywają praktyki, wyposażone są w najnowszą technikę i elektronikę. Kiedyś był jeden rodzaj chleba i bułek, dziś piekarnie produkują całą gamę wyrobów dla najbardziej wybrednych smakoszy. I tak jest w innych branżach, ich oferta usługowa czy wytwórcza jest bogatsza niż kilka lat temu i odpowiada wymogom klientów. Kto nie nadąża, wypada z rynku. Ale jest też miejsce dla mistrzów prawdziwie ręcznej roboty, np. szyjących na zamówienie koszule i garnitury czy stalujących buty na miarę. Są tacy mistrzowie, to prawdziwa rzemieślnicza elita. Są również zakłady krawieckie czy dziewiarskie, szyjące najmodniejszą odzież na zamówienie ekskluzywnych butików. Takie rzemiosło na pewno może wygrać z masową, seryjną produkcją.

- W ostatnich latach rzemiosło przeszło jednak wielką, pokoleniową zmianę. Starzy mistrzowie odeszli, młodzi nie garnęli się do rzemiosła i ta luka źle wróży przyszłości...

- Tak, to trudny i bolesny nadal dla nas temat. Tylko w niektórych branżach rozwija się rzemiosło rodzinne, gdzie zakład przechodzi z ojca na syna. W większości branż tego nie ma, powstają prywatne firmy, które nie chcą być w cechu rzemieślniczym. Staramy się zatrzymać odpływ młodych. Związek Rzemiosła Polskiego szuka rozwiązań legislacyjnych i zachęt, proponuje preferencje podatkowe czy finansowe dla zakładów szkolących młodych, domaga się odbudowy szkolnictwa zawodowego. Spadek ilości zakładów jest jednak widoczny, ostra konkurencja na rynku sprawia, że wiele z nich woli działać w szarej strefie.

- Co robi izba i cechy, aby przyciągać młodych do rzemiosła, aby np. bezrobotni mogli się nauczyć praktycznego, rzemieślniczego fachu?

- Szkolimy obecnie w różnych zawodach ok. 1,2 tys. uczniów. Staramy się odbudować to, co straciliśmy w wyniku likwidacji szkolnictwa zawodowego, kiedy to młodzież szła masowo do liceów ogólnokształcących czy techników. Kończyła je bez konkretnego zawodu i w większości trafiała na bezrobocie. Dziś młodzież szkolimy w zawodach, na jakie jest zapotrzebowanie ze strony firm. Będziemy ich szkolić więcej, bo przybywać ma szkół zawodowych. Nauczymy konkretnego fachu, bo dziś nie potrzeba techników elektryków, technologii obróbki drewna czy budownictwa, ale elektryków, stolarzy i murarzy. Zmieniły się przepisy i będziemy też mogli, w porozumieniu z urzędami pracy, przyjmować na szkolenia czy staże dorosłych bezrobotnych. Do tej pory mogliśmy szkolić tylko młodzież do 18. roku życia. Dorośli podczas praktyk w warsztatach rzemieślniczych otrzymywać będą stypendia, na koniec uzyskają tytuł czeladnika. Z konkretnym fachem w ręku łatwiej będzie im znaleźć pracę w kraju czy za granicą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska