Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spóźnione zera

MICHAŁ IWANOWSKI
Prokuratura jest pewna: były syndyk nowosolskiego Dozametu zaszkodził firmie na grube miliony. Pracownicy Dozametu twierdzą: firmie zaszkodziła prokuratura.

Zakłady metalurgiczne Dozamet to niegdyś sztandarowa firma całego regionu, jak mówią nowosolanie: miasto w mieście (ogromna ogrodzona powierzchnia w samym śródmieściu). W maju 1999 r. sąd ogłosił jej upadłość. Wkrótce potem zajęła się nią prokuratura. Doniesienie złożyła firma Interinwest jako jeden z wierzycieli Dozametu. - Niektóre czynności syndyka budziły nasze wątpliwości i bardzo delikatnie poprosiliśmy prokuraturę o ich wyjaśnienie - mówi prezes firmy.
Przez trzy lata zielonogórska prokuratura badała działalność syndyka Wiesława K. Śledztwo skończyło się aktem oskarżenia. Oskarżyciel uznał, iż syndyk działał z zamiarem osiągnięcia korzyści majątkowej, kosztem masy upadłości i poprzez nadużycie uprawnień wyrządził upadłej firmie szkodę na 3,6 mln zł.

Spóźnione zera

Co się na to złożyło? Otóż na przełomie lat 1999/2000 syndyk miał zawrzeć niekorzystną dla Dozametu umowę sprzedaży przedsiębiorstwa za 3 mln zł. Tymczasem wartość oszacowania upadłej firmy wynosiła - bagatela - 28 mln zł. Nabywcą był nowosolski Metalex, który jest większościowym udziałowcem nowego Dozametu, spółki powołanej pod koniec 2000 r. Wiesław K. podkreśla, że cena 3 mln zł była wynikiem drugiego przetargu, gdyż pierwszy z ceną wywoławczą 28 mln zł nie dał efektu. - Jedna oferta opiewała na 1,5 mln zł, a inna ledwie na 100 tys. zł - podkreśla oskarżony syndyk, który swoje stanowisko rozpowszechnił także w internecie.
Dozamet zatrudnia dziś prawie 200 ludzi. Rozmawialiśmy z pracownikami. Nie chcą ujawniać nazwisk, ale swoje wiedzą. - Realna cena rynkowa przedsiębiorstwa nie przekraczała 3 mln zł - twierdzą. - Kupnem interesowały się firmy z Katowic, Warszawy, Szczecina, ale tylko Metalex wpłacił wadium.
Wadium wyniosło pół mln zł. Termin zapłaty za przedsiębiorstwo upłynął z końcem 1999 r. Metalex jednak nie zapłacił. Wówczas syndyk - wg prokuratury - przedłużył bez zgody sędziego-komisarza termin zapłaty. Powinien zatrzymać wadium i rozpisać nowy przetarg. Pracownicy Dozametu utrzymują, że zwłoka w zapłacie wyniosła zaledwie kilka dni, a problem powstał wskutek... przełomu wieków. Banki obawiały się wówczas, jak zadziałają systemy komputerowe w wyniku wyzerowania daty i bywało, że operacje bankowe miały opóźnienia.
Jak wykazało śledztwo, największą stratę poniósł jednak skarb państwa w wyniku sprzedaży Metaleksowi stanów magazynowych starego Dozametu.

Skarb w magazynach

Kalendarium zdarzeń

  • czerwiec 1996 - przedsiębiorstwo państwowe Dolnośląskie Zakłady Metalurgiczne Dozamet zostaje przekształcone w jednoosobową spółkę skarbu państwa;
  • kwiecień 1999 - firma traci płynność finansową, do sądu trafia wniosek o ogłoszenie upadłości;
  • maj 1999 - sąd ogłasza upadłość, do zakładu wchodzi syndyk;
  • sierpień 1999 - pierwszy przetarg na sprzedaż zakładu, nieskuteczny;
  • listopad 1999 - nieruchomości i maszyny Dozametu kupuje Metalex;
  • grudzień 2000 - powstaje nowy Dozamet, jako spółka z udziałem Metaleksu;
  • luty 2003 - do sądu trafia akt oskarżenia przeciwko byłemu syndykowi.
  • Zalegały tam tysiące kół zębatych, przekładni, przenośników i innych części maszyn. Syndyk sprzedał je po cenie złomu za 213 tys. zł, podczas gdy ich realna wartość miała wynieść 1,6 mln zł. I jak się okazało - taką sumę uzyskał Metalex, sprzedając je potem na wolnym rynku. Strata upadłej firmy to więc 1,4 mln zł.
    Wiesław K. posiłkował się przy tym opinią rzeczoznawcy z dziedziny elektroniki i automatyki Andrzeja M., który za tę usługę zainkasował 22,5 tys. zł. To on w opinii stwierdził, iż w magazynie zalega tylko złom. Jego z kolei miał do tego nakłonić zięć i pełnomocnik syndyka Jacek R. (obaj zasiądą na ławie oskarżonych). Zdaniem prokuratury, dokonana przez rzeczoznawcę wycena majątku była spreparowana, nierzetelna, a przede wszystkim zaniżona. Przesłuchiwani nabywcy zeznali, że kupowane przez nich urządzenia, złomem bynajmniej nie były. - Dysponowałem wydanym przez sędziego-komisarza zezwoleniem na sprzedaż tych ruchomości z wolnej ręki i uwzględniłem pisemną ofertę Metaleksu w tej sprawie - broni się Wiesław K.
    - Cenę 1,6 mln zł uzyskaliśmy po trzech latach, w trakcie których wyremontowaliśmy wiele urządzeń, odnowiliśmy części i cały czas je jeszcze sprzedajemy - usłyszeliśmy w Dozamecie. - Gdyby rzeczywiście Metalex zrobił na tym tak złoty interes, to teraz by nie bankrutował.
    Obecnie w sądzie czeka na rozpatrzenie wniosek o ogłoszenie upadłości Metaleksu. A byłemu syndykowi grozi nawet 10 lat więzienia.

    emisja bez ograniczeń wiekowych
    Wideo

    Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!

    Polecane oferty

    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska