Przed sezonem 1973 klub z Gorzowa pożegnał swoich dwóch wspaniałych zawodników, Andrzeja Pogorzelskiego i Ryszarda Dziatkowiaka, ale w Stali coraz bardziej czołowe role zaczynała odgrywać młodzież. Bogusław Nowak, Ryszard Fabiszewski i Mieczysław Woźniak mieli po 21 lat, Zenon Plech i Roman Jóźwiak - 20, Jan Puk, Mirosław Ćwikła i Janusz Tarasewicz - 18, a Jerzy Rembas - 17. I choć w drużynie byli także 27-letni jeżdżący trener Edward Jancarz oraz wracający z wypożyczenia do Startu Gniezno 35-letni Jerzy Padewski, to średnia wieku wynosiła... 22 lata! I właśnie ci młodzi gniewni zawojowali ekstraklasę.
Początek sezonu stalowcy mieli jednak fatalny - na inaugurację nasi przegrali z ROW-em w Rybniku aż 30:47 (tylko w jednym biegu wystąpił Jancarz), co tylko utwierdziło niektórych, że na drugi tytuł drużynowego mistrza Polski Gorzów musi jeszcze poczekać. "Drużyna dzieciaków", jak wówczas mówiono o Stali, udowodniła jednak niedowiarkom, że szkolenie idzie w nadwarciańskim klubie w dobrą stronę i na sukcesy wcale nie trzeba czekać latami.
Już w następnym spotkaniu gorzowianie pokonali Polonię Bydgoszcz 43:35. Zwycięstwo mogło być okazalsze (gospodarze prowadzili już 15 punktami), ale rywale korzystali z rezerw taktycznych. Kilka dni później kibice w Lesznie byli świadkami nokautu - Stal wygrała z Unią aż 47:31. Wówczas w lidze prowadził Śląsk Świętochłowice, ale po czterech kolejkach to nasi zostali liderami.
Także kolejne zwycięstwa mistrzów Polski z 1969 roku, choć budziły coraz większe uznanie i szacunek, były przyjmowane przez innych z niedowierzaniem. - Młodzież ma swoje prawa - żartował w 2008 roku na 70. urodzinach Padewskiego Roman Bukartyk, kierownik drużyny z tamtego okresu. - To byli wspaniali zawodnicy, którzy na początku swoich karier mieli się od kogo uczyć. Starsi koledzy "opiekowali się" nimi, a ponieważ wszyscy razem tworzyli kolektyw, sukcesy prędzej czy później musiały przyjść.
Bukartyk przyznał, że po pierwszych naszych wygranych rywale liczyli, że młodzi stalowcy nie udźwigną presji i z czasem opuszczą pierwsze miejsce. - Nic z tych rzeczy. W zasadzie już do końca sezonu wygrywaliśmy z każdym i na każdym torze. Nie było na nas mocnych. Miałem świetny sezon nie tylko w lidze, ale także w zawodach indywidualnych. Tworzyliśmy świetną ekipę na torze i poza nim. A ponieważ mieliśmy różne charaktery, to i zabawy i radości było co niemiara - mówi Zenon Plech, najskuteczniejszy żużlowiec ligi w sezonie 1973.
"Super Zenon" (przydomek nadany zawodnikowi kilka lat później podczas występów w lidze angielskiej) miał średnią biegową aż 2,87! W ścisłej czołówce najskuteczniejszych był też Jancarz - 2,50. Ponieważ ich koledzy także jeździli bojowo, Stal zmiatała z toru prawie każdego rywala. Prawie, bo już po zapewnieniu sobie złotego medalu nasi doznali drugiej porażki.
Tytuł DMP gorzowianie wywalczyli już na trzy kolejki przed końcem rozgrywek (drugi w tabeli ROW Rybnik tracił wówczas siedem punktów). Rozpędzony "gorzowski ekspres", jak ochrzcił Stal jeden ze śląskich działaczy, stanął przed semaforem dopiero w przedostatniej kolejce, przegrywając sensacyjnie z broniącą się przed spadkiem Polonią aż 30:47. Na całej linii zawiedli liderzy: Plech zdobył siedem "oczek", Jancarz o dwa mniej. Porażka nie zmąciła oczywiście radości z odzyskania mistrzowskiego tronu po czterech sezonach przerwy.
- Już wtedy dochodziły do nas głosy, że w Gorzowie narodził się zespół, który podobnie jak dekadę wcześniej ROW, zdominuje polską ligę na długie lata. I rzeczywiście tak się stało, bo choć dwanaście miesięcy później nie obroniliśmy mistrzostwa, to następne sezony należały już do naszego złotego pokolenia - wspomina Plech.
W ogóle rok 1973 był dla pana Zenona udany. Był najlepszy w Złotym Kasku (drugi był Jancarz), a w finale mistrzostw świata par wspólnie z zielonogórzaninem Zbigniewem Marcinkowskim zdobył brązowy medal. Największym sukcesem było jednak trzecie miejsce w chorzowskim finale indywidualnych mistrzostw świata. I choć wiele osób, na czele ze znanym dziennikarzem Janem Ciszewskim widziało w nim nowego mistrza (został nim Jerzy Szczakiel), to i tak brąz był ogromnym sukcesem zaledwie 20-letniego żużlowca.
Stalowcy zaznaczyli swą obecność także w innych imprezach. Do kalendarza wprowadzono rozgrywki o mistrzostwo Polski par - każdy klub wytypował przed sezonem trzy osoby, które przez cały sezon rywalizowały o to trofeum podczas... zawodów ligowych, ale w dwóch osobnych biegach, nie wliczanych do dorobku drużyn. Najlepsi okazali się Plech, Jancarz i Nowak. Ten ostatni błysnął też w finale IMP w Rybniku, gdzie był trzeci oraz w Srebrnym Kasku - drugi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?