Nie ukrywam, że byłem bardzo rozczarowany. Bo jeśli nie potrafimy wygrać z malutką Czarnogórą, w której - jak gdzieś wyczytałem - jest mniej mężczyzn niż u nas zarejestrowanych piłkarzy to, kogo chcemy pokonać? No chyba, że San Marino... Najbardziej śmieszyło mnie zwalanie winy na sędziego, bo był faul na Sobocie, a w ostatniej akcji ponoć też nie musiał być aż tak akuratny z tym spalonym. Gdybyśmy strzelili to, co powinniśmy, ewentualny błąd arbitra nie miałby żadnego znaczenia. A tak mamy tradycyjną wymówkę. A już gadanie o jeszcze matematycznych szansach jest doprawdy rozbrajające. Trwa dyskusja wokół ewentualnej zmiany selekcjonera. Uważam, że to powinno dokonać się już po meczu z Ukrainą. Kadrę powinien objąć ktoś z zagranicy, z dorobkiem, nazwiskiem i autorytetem. Przypomnijmy sobie jak ożywczo zadziałał Leo Beenhakker. To fakt, że potem zbyt napęczniał i patrzył na wszystkich z wysokości swego Olimpu, ale pierwsze lata? Tamta drużyna przynajmniej potrafiła wygrać eliminacje. Obecna dwa razy pokonała San Marino i raz Mołdawię...
Żeby tylko dobili nas piłkarze. A koszykarze? Pisałem bodaj przed dwoma tygodniami jak bardzo liczę na jakiś przełom. Zawodnicy, a szczególnie Marcin Gortat pompowali balonik i to ostro. Jaszcze w dniu pierwszego meczu z Gruzją wyczytałem gdzieś, że Polska jest ustawiana jako czarny koń mistrzostw. Może, tylko nie podkuty. To, co nasi grali było straszne, a z Hiszpanią wręcz kompromitujące. Niczego nie zmieniło zwycięstwo ze Słowenią. Zresztą jesteśmy specjalistami od bohaterskich pożegnań.
W fatalne zdarzenia tego weekendu świetnie wpasowali się piłkarze Stelmetu UKP. Widziałem wiele porażek zielonogórskiej drużyny, kilka znacznie wyższych, ale jeszcze nigdy nie obserwowałem tak fatalnej gry całego zespołu. Tak jakby wychodząc na mecz przeszli przez zaczarowany krąg, który kompletnie odebrał im siły niczym kiedyś biblijnemu Samsonowi Dalila, która obcięła mu włosy, po czym stracił całą siłę i moc. Na szczęście byli jeszcze żużlowcy Stelmetu Falubazu i zrobili swoje.
Odwiedził mnie w środę stary kibic. Chciał pogadać o polskim sporcie. Pogadaliśmy. Wyszło nam, że jest kicha. Bo do piłkarzy, którzy pozwolili sobie strzelić bramkę amatorom z San Marino i koszykarzy doszli siatkarze, a przecież niedawno oni coś potrafili, we wtorek z mistrzostwami pożegnały się siatkarki. Wcześniej zjazd w dół zaliczyli piłkarze ręczni. Owszem są jakieś rodzynki, ale to w sportach indywidualnych. Gry zespołowe? Zjazd w dół. Bieda, marazm i stagnacja. Pożegnaliśmy się w smutnych nastrojach. Rzeczywiście nie ma się z czego cieszyć...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?