Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażakom ze Strzelec robota pali się w rękach

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Strażacy Komendy Powiatowej PSP w Strzelcach mieli swoje święto.
Strażacy Komendy Powiatowej PSP w Strzelcach mieli swoje święto. Jakub Pikulik
Wyjeżdżają na akcje ponad tysiąc razy w ciągu roku. Walczą nie tylko z pożarami, ale są też na miejscach wypadków, czy - tak jak w Warszawie - pomagają w walce z powodzią. Strażacy, bo o nich mowa, obchodzili swoje święto.

Czy strażacy dziesięć lat temu mieli mniej pracy? Pewnie nie. Ale wyjazdów do akcji mieli zdecydowanie mniej. - Teraz roczna liczba interwencji przekracza tysiąc. Dziesięć lat temu było ich 200-300 - wspomina mł. bryg. Tomasz Górniak z komendy powiatowej PSP w Strzelcach. W tym roku strażacy ze strzelec interweniowali już 550 razy. I myliłby się ten, kto sądzi, że strażacy walczą tylko z pożarami. 70 proc akcji to zdarzenie inne niż gaszenie ognia. - Usuwanie połamanych drzew, wypompowywanie wody, ratowanie ofiar wypadków drogowych, usuwanie owadów zagrażającym ludziom - wylicza T. Górniak. Tak było na przykład w zeszłym roku, kiedy przez siedem dni sześciu strażaków ze Strzelec broniło Wału Miedzyszyńskiego w Warszawie, chroniącego stolicę przed zalaniem wodami Wisły. Była też walka z wielką wodą w Nowej Soli, Słubicach i okolicach Krosna. Ogrom pracy, coraz to nowe obowiązki i czas, jaki trzeba temu poświęcić sprawiają, że bycie strażakiem trzeba kochać. I tak jest. Niektórzy tę miłość wysysają z mlekiem matki. Inni, jak na przykład bracia Kondeuszowie, miłością do tej roboty zarażają siebie nawzajem. - Wcześniej pracował tu pięć lat starszy ode mnie brat - mówi Jarosław Kondeusz.

Bracia startują też w naszym plebiscycie na strażaka roku 2011. Wybieramy w nim najlepszego zawodowca, ochotnika i jednostkę osp. Głosowanie już trwa, szczegóły na www.gazetalubuska.pl/strazakroku. Co bracia najbardziej pamiętają ze swojej służby? - Wypadek samochodowy, w którym poszkodowanymi byli żona i dwójka dzieci mojego kolegi z pracy. Doznali wówczas ciężkich obrażeń ciała, rehabilitacja i dochodzenie do zdrowia trwały bardzo długo. Ale równo rok po wypadku cała rodzina w zdrowiu, z radosnymi dziećmi, zjawiła się niespodziewanie w straży z ciastem i słodyczami, dziękując strażakom za to, że uratowali im życie - wspomina młodszy z nich. Starszemu najbardziej w pamięci utkwił pożar w Bronowicach, w którym spłonęło 150 hektarów zboża. - Rozmiar i siła żywiołu pozostała w pamięci do dziś - wspomina.

W czasie uroczystości z okazji powiatowego dnia strażaka, które odbyły się w zeszły piątek w Strzelcach, odznaczono lub nagrodzono w sumie 19 strażaków. Co ciekawe, znalazły się wśród nich cztery kobiety. Były to Aleksandra Bielska, Michalina Matuszczak, Karolina Kordyńska, Elżbieta Borakiewicz.
Taki dzień dla wszystkich strażaków w powiecie to prawdziwe święto. Ubrani w galowe mundury mają chwilę dla siebie. Można wtedy porozmawiać, powspominać, spotkać się w większym gronie. Nie chcą, żeby pisać, że się na coś żalą. Przyznają jednak, że wciąż problemem jest brak pieniędzy na nowocześniejszy sprzęt, że jest mnóstwo pracy, i brakuje czasu dla rodziny. - Każdy z nas doskonale wiedział, jaką pracę wybiera i wiedział z czym to się wiąże - mówią. Są skromni. Proszą tylko, żeby życzyć im takiej samej liczby wyjazdów, co powrotów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska