MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strusie zamiast krów

Dariusz Chajewski
Wanda i Jan Jarczyńscy przypominają sobie powojenne czasy. Zwierzyniec był znacznie większy i piękna leśniczówka była.
Wanda i Jan Jarczyńscy przypominają sobie powojenne czasy. Zwierzyniec był znacznie większy i piękna leśniczówka była. fot. Paweł Janczaruk
- Dobrze, że się nowi ludzie budują, wieś trochę odżyje - mówi Krystyna Kuber. - Dlaczego nasza miejscowość tak się nazywa? Któż to wie?

Ostatnia krowa wywędrowała ze Zwierzyńca kilkanaście miesięcy temu. Żyła sobie w najlepsze w gospodarstwie Jarczyńskich.

- Mieliśmy z 15 hektarów ziemi, gospodarka była, że hej - opowiada gospodyni. - Ale teraz starzy ziemię pooddawali. To i inwentarza nie trzymamy.

Świętują pokoty

Zwierzyniec - przed wojną wieś też się tak nazywała, po niemiecku brzmiało to Tiergarten. W 1939 roku wieś liczyła ponad 100 mieszkańców, dziś jest ich może ze 40. W Zwierzyńcu nie pamiętają już ani niemieckiej nazwy, ani dlaczego Zwierzyniec taką nazwę otrzymał. Może dlatego, że właściciele Siedliska przyjeżdżali tutaj na polowania?

- Po wojnie zaraz tak było - dodaje K. Kuber, która pilnuje, aby wnuk Dawid nie wybiegał na ulicę. - Teraz żaden to... zwierzyniec. Psy trzymamy, sąsiedzi mają trochę drobiu.
Jeden z mieszkańców podejrzewa, że właściciel Siedliska miał może tutaj swój zwierzyniec. Dzisiaj zresztą myśliwi również mają tu siedziska pod dachem, gdzie pokoty sobie urządzają.

- Wie pan, ja mówię o tych pokotach po polowaniach, a nie o alkoholowych... - zaznacza, mrugając porozumiewawczo.

Jak do zwierzyńca

Jarczyńscy zastanawiają się, jakie zwierzęta jeszcze we wsi zostały. Psy, koty, trochę drobiu...
- No i... strusie - całkiem poważnie dodaje Jan Jarczyński. - Nigdy bym nie pomyślał, że na oczy takie stworzenia zobaczę. A łażą mi teraz po podwórku.

Na pomysł hodowli tych ptaków wpadli syn i zięć Jarczyńskich. Ot, tak kiedyś przy rodzinnym stole. Cztery lata temu wzięli dziewięć młodych ptaków z hodowli w Krośnie Odrzańskim. Dziś dochowali się już 16 młodych ptaków. Hodowla na tyle się rozkręciła, że Zbigniew Kaczanowski zrezygnował z pracy zawodowej.

- Są znacznie mniej inteligentne niż na to wyglądają - mówi o strusiach Kaczanowski. - Łatwo wpadają w panikę. Wystarczy przejeżdżająca obok maszyna rolnicza czy widok czegoś większego od nich. Wówczas także mogą stać się niebezpieczne.
Na razie hodowla nie przynosi dochodów, ale może za kilka lat... Kaczanowski żałuje, że nie mieszka bliżej granicy. Wówczas może Niemcy przyjeżdżaliby strusie oglądać. Jak do... zwierzyńca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska