Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studenci uniwersytetu skarżą się na swojego wykładowcę: - Pani doktor jest złośliwa i celowo nas oblewa

Danuta Kuleszyńska 68 324 88 43 [email protected]
fot. sxc.hu
- To, że ktoś dostał się na studia wcale nie znaczy, że te studia musi skończyć - twierdzi prof. Zbigniew Izdebski, dziekan wydziału pedagogicznego UZ.

Do redakcji przyszedł mail. Anonimowy, od studentów pierwszego roku resocjalizacji UZ. Proszą, by zająć się "ich sprawą". A konkretnie oblanymi egzaminami z historii wychowania. Winą za to obarczają panią doktor spoza Zielonej Góry, wykładowcę przedmiotu (mimo starań nie udało się nam do niej dotrzeć).

Twierdzą, że jest złośliwa, niekompetentna, że nie motywuje do nauki, tylko odstrasza, że wybiórczo traktuje studentów. "Ponad 75 procent nie zaliczyło przedmiotu. Nie dlatego, że nie posiadali wymaganej wiedzy, ale ponieważ owa pani nie sprawdza prac, tylko losowo wybiera osoby, którym zalicza przedmiot(...). Pani doktor podaje studentom błędne informacje o możliwości poprawy egzaminów, czy kolokwium, a właściwie o braku takiej poprawy(...). To skandaliczne, by na uniwersytecie miały miejsca takie rzeczy!" - napisali żacy. Kilkoro z nich przyszło osobiście do redakcji.
Imion i nazwisk nie chcieli podać. - Bo może kiedyś wrócimy na uczelnię - argumentują.

Adelajda wybrała resocjalizację, bo w przyszłości chciała pracować jako kurator rodzinny. Podobnie Sandra, a także Zbyszek. Teraz świat im się zawalił, bo zostali skreśleni z listy studentów. - Doktor nie zaliczyła nam ćwiczeń, nie mieliśmy szansy na poprawę - mówią z żalem. - Interweniowaliśmy u prodziakana, prorektora, u rzecznika studentów, a nawet u przewodniczącego parlamentu studenckiego. Domagaliśmy się egzaminu komisyjnego, ale bez skutku. Nasze prace były ponownie sprawdzane, a robiła to albo pani doktor albo jej koleżanka. To jakaś kpina, przecież wiadomo, że jedna drugiej nie podważy ocen! - opowiadają. Takich jak Sandra, Zbyszek i Adelajda, którzy oblali historię wychowania było w sumie 49 osób. Wszystkich skreślono. Kolejnych 50 żaków zrezygnowało z nauki jeszcze przed egzaminami.

Resocjalizacja wchodzi w skład wydziału nauk pedagogicznych, którym kieruje dziekan prof. Zbigniew Izdebski. Profesorowi przedstawiliśmy żale studentów. - To, że ktoś dostał się na studia, wcale nie znaczy, że te studia musi skończyć - twierdzi. I przedstawia swoje argumenty. Po pierwsze w zeszłym roku na resocjalizację przyjęto wszystkich, którzy złożyli dokumenty. W sumie 250 osób. Nawet jeśli na świadectwie maturalnym mieli przysłowiową "dwóję". - Bo uczelnia wyszła z założenia, że trzeba dać szansę każdemu. Życie natomiast samo wszystko zweryfikowało - wyjaśnia. - Odpadli słabi, a zostaną ci, którzy sobie radzą. W drugim semestrze będzie podobnie, ale tym razem pewnie nie wszyscy zaliczą filozofię.

- Historia wychowania jest trudnym przedmiotem, a pani doktor wymagającym, doświadczonym i dobrym wykładowcą. Kilka razy dawała szansę studentom na poprawienie ocen. Jedni z niej skorzystali, inni nie - przekonuje dr Ewa Kołodziejska, prodziekan ds. kształcenia. Kierowniczka dziekanatu Ewa Jaske pokazała dokumenty studentów, którzy nie zaliczyli przedmiotu. - Gdyby uczelnia brała pod uwagę punkty z ich świadectwa maturalnego, nigdy nie dostaliby się na studia - mówi. - Odpadli, bo byli po prostu słabi.

Już wkrótce tegoroczni maturzyści składać będą papiery na UZ. - Wzorem roku ubiegłego przyjmiemy każdego, kto zechce u nas studiować. I już teraz wiemy, że nie wszyscy dotrwają do końca - dodaje prof. Izdebski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska