Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sukcesy KSSSE AZS PWSZ Gorzów to dziś jawa, nie sen

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Samantha Richards znów była najlepsza. Takiej rozgrywającej zazdrości nam cała Polska.
Samantha Richards znów była najlepsza. Takiej rozgrywającej zazdrości nam cała Polska. fot. Kazimierz Ligocki
Gdy w ubiegłym sezonie KSSSE AZS PWSZ Gorzów po raz pierwszy ograł Lotos Gdynię i Wisłę Can Pack Kraków, a na koniec zdobył srebro, znajomy kibic mówił mi po finale: "Uszczypnij mnie, bo to zbyt piękne, by było prawdziwe". Ale dziś wygrane z wielkimi firmami już nikogo nie dziwią.

Gdy rok temu KSSSE AZS PWSZ wygrał pod Wawelem pierwszy raz w historii, nasze zwycięstwo było odbierane na zewnątrz bardziej jako wypadek przy pracy "Białej Gwiazdy" niż ostrzeżenie, że za chwilę do walki o prymat w kraju włączy się "ten trzeci". Opinii nie zmieniło nawet wicemistrzostwo "sreberek", bo choć dziś Gorzowa już nikt nie lekceważy, to wciąż postrzegani jesteśmy jako "maluczcy", którzy nie mieli prawa wejść na szczyt. Przykład? Krakowscy kibice rozwiesili przed sobotnim meczem transparent z napisem: "To, co było w zeszłym roku, nie powtórzy się w tym roku". Ale nasze "sreberka" się tym nie przejęły, a najlepszą odpowiedzią była wygrana po piorunującej końcówce z Wisłą Can Pack 83:76. To był już nasz 11 triumf z rzędu!

Ubiegłorocznym udziałem w finale gorzowianki rozbiły skostniały od lat układ. Teraz ze zdwojoną siłą udowadniają, że nie było mowy o żadnym przypadku. A przecież skala trudności jest dużo większa. Do sobotniego pojedynku obie ekipy przystąpiły po Eurolidze, więc licytacja, kto będzie bardziej zmęczony, trwała już przed meczem. Dobrze, że tym razem terminarz był naszym sprzymierzeńcem. Koszyce od grodu Kraka dzieli bowiem rzut beretem i akademiczki spędziły w podróży kilka, a nie kilkanaście godzin. Takiego komfortu już dawno nie miały.

Gorzowianki rozpoczęły pojedynek w znakomitym stylu (11:2 w 2 min) i w jeszcze lepszym go zakończyły. Choć po trzeciej kwarcie nasze przegrywały 54:67, w czwartej zdemolowały wiślaczki 29:9! Ta ostatnia odsłona wykreowała na bohaterkę meczu Samanthę Richards (21 pkt. 9 asyst, pięć zbiórek). - Wiedziałyśmy, że to spotkanie będzie dla nas bardzo ważne. Byłyśmy bardzo mocno zmotywowane, a wynik to zasługa całego zespołu. Po meczu w Koszycach mieliśmy trochę czasu na analizę naszej gry. Wiedziałyśmy, że gdy będziemy skoncentrowane, to uzyskamy dobry rezultat - przyznała Australijka.

Komplementów nie szczędził jej trener KSSSE AZS PWSZ Dariusz Maciejewski: - W czwartej kwarcie pokazaliśmy sto procent konsekwencji oraz umiejętność doboru gry pod Sam, która grała dzisiaj "stadiony świata". Była nie do zatrzymania, sprytnie rozdzielała piłki. Graliśmy trzy różne warianty, wszystkie polegające na tym, aby to Samantha wyprowadzała grę. Maksymalnie wykorzystaliśmy każdą zawodniczkę, która była na parkiecie, mimo tego, że mieliśmy ogromne problemy z przewinieniami (23:13 - dop. red.).
O samym meczu gorzowski szkoleniowiec powiedział: - Jestem bardzo szczęśliwy, że nadal jesteśmy jedyną niepokonaną drużyną. Zdobyliśmy bardzo trudny parkiet w Krakowie i to jest dla nas podwójne szczęście. Zagraliśmy dzisiaj fantastycznie zespołowo. Na początku mieliśmy wielki problem z dwoma czynnikami. Pierwszym to była niesamowita Marta Fernández. Nie potrafiliśmy jej powstrzymać. W drugiej połowie zaryzykowaliśmy z nią całkowicie. Bezczelnie odeszliśmy na dwa metry, aby rzucała z dystansu. Liczyliśmy na to, że może będzie się myliła. No i w czwartej kwarcie tak właśnie było, więc wyszło to nam na dobre. Drugim problemem, który mieliśmy, była Ewelina Kobryn pod tablicami. Nie mogliśmy jej upilnować. Dobijała nam punkty, ale na szczęście dzisiaj Janell Burse była jakby nieobecna i nie pomogła Ewelinie. Dlatego cieszę się bardzo, bo jest z czego!

Na uwagę zasługuje też Julia Durejka (9 pkt., trzy zb.). Białorusinka miała swoje pięć minut na Słowacji, a w Krakowie została cichą bohaterką. Jakby w cieniu wszędobylskiej Richards czy skutecznej Justyny Żurowskiej (20 pkt., 8 zb.), a przecież to jej trzypunktowe trafienia w kluczowych momentach przywracały wiarę w to, że jeszcze nie wszystko stracone. Oby kolejnymi równie udanymi występami "Piękna Julia" potwierdziła, że aklimatyzacja dobiegła końca, a Maciejewski zyskał w talii zamiast damy kolejnego asa.

Coraz bardziej dramatyczna staje się natomiast sytuacja Wisły. Po trzeciej porażce u siebie, a czwartej w ogóle, krakowianki w zasadzie zamknęły sobie drzwi do wysokiej lokaty przed play offami. W czym tkwi przyczyna gorszej postawy wiślaczek, które przecież brylują (pięć zwycięstw) w Eurolidze? Odpowiedź jest prosta. Tam nie muszą przebywać na parkiecie jednocześnie dwie Polki. A statystyki sobotniej potyczki są bezwzględne: przeciwko gorzowiankom punktowała tylko Ewelina Kobryn (16 pkt., 10 zb.). Bez wsparcia pozostałych, Wisła w Polsce przegrywa.

- W drugiej połowie nie zagrałyśmy kolektywnie. W obronie dawałyśmy rywalkom łatwe punkty z dystansu i przez to przegrałyśmy mecz. Myślę też, że w czwartej kwarcie nie byłyśmy w ogóle skoncentrowane. Myślałyśmy, że już ten mecz wygrałyśmy - mówiła Czeszka Katerina Zohnova z Wisły Can Pack, była zawodniczka KSSSE AZS PWSZ.

Najbardziej rozczarowany był hiszpański trener brązowych medalistek Jose Ignacio Hernandez: - Gratulacje dla drużyny gości. AZS zagrał dziś bardzo dobry mecz. Straciliśmy dużo punktów, podobnie jak w meczu Euroligi z Gospiciem. Tylko, że wtedy wygraliśmy. Zagraliśmy źle w ostatniej kwarcie. Niestety, w polskiej lidze zrobiliśmy krok w tył. Po pierwszych dwóch porażkach w sezonie drużyna grała coraz lepiej. Możliwe jest to, że o zwycięstwie zadecydowała dziś psychika obu zespołów. To jest niemożliwe, żeby w Eurolidze bilans wynosił 5:0, a w polskiej lidze abyśmy mieli już cztery porażki. Drużyna przeciwna zagrała bardzo dobry mecz. Gorzów wyszedł na czwartą kwartę bardzo zmobilizowany i zdobył bardzo dużo punktów. Jestem zmartwiony tą sytuacją, że dziś zagraliśmy dobre 30 minut, a ostatnie dziesięć fatalnie. Możliwe, że jest to spowodowane tym, że ostatnio mamy bardzo dużo spotkań. W polskiej lidze nie jesteśmy aż tak skoncentrowani, jak w ostatnich meczach Euroligi i to może być dla nas duży problem.

To jednak zmartwienie "Białej Gwiazdy". Radości z sukcesu nie kryją na naszym forum fani akademiczek: "Boskie dziewczyny", "Tak trzymać piękne panie". Ale najtrafniej dotychczasowe występy naszych skwitował ko;l: "Duma Ziemi Lubuskiej". W niedzielę duma regionu zmierzy się z mistrzyniami z Gdyni. Maciejewski często podkreślał, że jego zespół idzie do przodu metodą małych kroków. Ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że od dwóch lat gorzowianki najwyraźniej chodzą w siedmiomilowych butach. Czym jeszcze nas zaskoczą?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska