Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suknia ślubna? To dramat!

Anna Białęcka 76 833 56 65 [email protected]
Suknia, w której miała pójść do ślubu córka pani Urszuli, nie nadaje się do noszenia. - Córka musiała kupić nową, na godzinę przed ślubem - powiedziała.
Suknia, w której miała pójść do ślubu córka pani Urszuli, nie nadaje się do noszenia. - Córka musiała kupić nową, na godzinę przed ślubem - powiedziała. Anna Białęcka
To miał być najpiękniejszy dzień w życiu mojej córki - mówi Urszula Krzyszkiewicz. I pokazuje suknię ślubną. Niemal cała popruta, z brzydkim ręcznym szwem, fatalnym wykończeniem. Dramat!

Rodzina rozpoczęła przygotowania do ślubu córki, która mieszka w Anglii, już rok temu. Datę wyznaczono na 25 czerwca. - W czerwcu 2010 roku zamówiłam salę na wesele - opowiada kobieta. - To miała być piękna uroczystość, przygotowana w każdym calu.

Przyszła panna młoda w styczniu zaczęła szukać krawcowej, która uszyłaby jej wymarzoną suknię, długą, z tiulami. Znalazła taką w jednym z żurnali.
Na krawcową natknęły się w internecie. - Miała ładną stronę, zapewniała o doskonałym szyciu, w ofercie miała także pomoc w organizacji wesel - mówi Urszula Krzyszkiewicz. - Suknie prezentowane w galerii zdjęć spodobały się córce.

Kobiety w styczniu odwiedziły krawcową na osiedlu Kopernika, dogadały się co do terminów, materiału, zostawiły 500 zł zaliczki. - Miało nie być żadnych problemów - mówi mama panny młodej. - Córka zaufała jej.
Pierwsza przymiarka miała być w marcu. Przyszła młoda żona przyjechała specjalnie z Anglii, gdzie żyje i pracuje. - Już czułam, że coś będzie nie tak - mówi mama. - Okazało się, że właściwie nic nie jest gotowe.

Termin ślubu się zbliżał. Kolejny termin przymiarki wyznaczony został na 14 czerwca. Ostatecznie doszło do niej 21 czerwca, na kilka dni przed ślubem. - Fason był nie ten, to była zupełnie inna suknia. Jak wielka bombka z tiulowymi kwiatami.

Wszystko miało zostać poprawione na piątek, w przeddzień ślubu. Kobiety pojechały po odbiór. - Podała nam suknię przez uchylone drzwi, a kiedy córka przymierzyła ją w domu okazało się, że talia jest za szeroka o kilka centymetrów, a całość wciąż nie jest tą suknią ślubną. Nie mogłam patrzeć jak córka płacze z rozpaczy. Pojechałyśmy z powrotem do krawcowej. Wtedy, około 21.00, stwierdziła, że nie ma problemu, po prostu uszyje nową sukienkę.

O 7.30 w sobotę, czyli w dzień ślubu, krawcowa przysłała SMS-a, że wszystko jest gotowe. - Córka była rano u fryzjera i na makijażu. W domu zobaczyłam, że wszystko się rozchodzi. Sukienka była pozszywana zwyczajną fastrygą. Kiedy córka próbowała ją założyć, niemal cała się rozpadła - zapewnia pani Urszula i pokazuje sukienkę. Faktycznie, wygląda jak "dzieło" niefachowca. Popruta, brzydko pozszywana. Dramat.
|
W sobotę, tuż przed dwunastą, córka pani Urszuli wsiadła w samochód i wyruszyła na zakupy. W pierwszym z napotkanych sklepów kupiła białą suknię ślubną.
- Chciałam, żeby ta krawcowa, która tak popsuła nam ten ważny dzień, oddała nam chociaż zaliczkę. Ale nie dobiera ode mnie telefonów, nagrywam się jej na sekretarkę z prośbą o rozmowę - powiedziała pani Ula. - Pewnie zwrócę się teraz do prawnika.

Próbowaliśmy i my skontaktować się z krawcową z Kopernika. Przez kilka dni nie odbierała telefonu. Kilka razy próbowaliśmy zastać ją w jej domu. - Ania pojechała gdzieś kilka dni temu i nie ma jej. Nie wiem gdzie jest i kiedy będzie - powiedziała nam jej mama.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska