Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sulęcin: W magazynach składowano głowice o mocy ponad 30 razy większej niż te, które spadły na Hiroszimę

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
W ten sposób transportowano głowice jądrowe do rakiet
W ten sposób transportowano głowice jądrowe do rakiet rys. Robert Jurga
Od dwóch tygodni w Domu Joannitów można oglądać stałą wystawę, poświęconą bazie radzieckich głowic jądrowych "Wołkodow". Supertajna baza wciąż skrywa sekrety.

- Tak tajna, że... nie było z czego kontynuować jej budowy - śmieje się Robert Jurga, ekspert od obiektów militarnych, które od lat bada i rysuje. Właśnie pisze książkę o bazie jądrowej. - Zbudowali ją polscy żołnierze z Piły. Stacjonowali tu Rosjanie. Była tak tajna, że wojskowi z tego garnizonu nie wychodzili na zewnątrz. Służyli non stop po pięć lat, nigdzie nie wyjeżdżali. Samochody z zaopatrzeniem, też przecież kierowane przez radzieckich żołnierzy, wpuszczano tylko do pierwszej części bazy. Potem za kółkiem siadała miejscowa obsługa i jechała dalej - opowiada Jurga.

- A co z kontynuacją budowy? - pytam.
- Traktuję to trochę jak żart, ale umocnienia polowe, głównie okopy i stanowiska strzeleckie, wyglądają jakby budowano je z tego, co wpadło w ręce - resztek płyt chodnikowych, drewna, kawałków betonu. Jakby brakowało w bazie materiałów budowlanych. Może żeby się ukryć, nie zamawiali ich, bo zawsze zostają jakieś ślady - spekuluje Jurga.

Głowice o wielkiej mocy

W lutym 1965 r. odbywały się wielkie ćwiczenia. Żołnierze chcieli sprawdzić, jak w warunkach wojennych można szybko i sprawnie przerzucić broń atomową z ZSRR do zachodniej Polski, gdzie stacjonowały jednostki uderzeniowe. Wybrano cztery rozwiązania: lotnicze, morskie (przez port w Ustce), koleją przez Brześć do Bornego Sulimowa, a nawet samochodami. Ćwiczenia okazały się klapą. Zapadła decyzja: głowice atomowe muszą już wcześniej znajdować się na terenie Polski.

Jak wynika z dokumentów odtajnionych przez MON, które opublikował m.in. "Dziennik", 25 lutego 1967 r. zawarto w Moskwie formalne porozumienie międzyrządowe o "środkach podjętych w zakresie podwyższenia gotowości bojowej wojsk", podpisane przez ministra obrony PRL Mariana Spychalskiego i marszałka Andrieja Grieczkę.

Porozumienie przewidywało, że w Polsce zostaną wybudowane trzy identyczne obiekty (w całej Europie kilkanaście), w których będzie przechowywana amunicja atomowa. W rejonie Białogardu, Wałcza i Wędrzyna. Inwestycję sfinansowali Polacy. Rosjanie je eksploatowali, ale głowice miały trafić do polskich jednostek. W Trzemesznie powstał obiekt nr 3003 "Wołkodow", który był gotowy na początku 1970 r.
W połowie lat 80. w Polsce przechowywano w tych magazynach 178 ładunków jądrowych (po ok. 60 w każdym), z tego 14 głowic wielkiej mocy 500 kt (bomba zrzucona na Hiroszimę miała moc 15 kt).

Co będzie, jak walnie?

Podczas prac nad książką o bazie Jurga zastanawiał się, jakie byłyby straty, gdyby odwetowo została zaatakowana bronią atomową. O pomoc poprosił wojskowych. - Symulację przygotował major Krzysztof Gaj z dowództwa sił lądowych - Jurga kładzie na stół mapę województwa z zaznaczonymi granicami zniszczeń. - Założyliśmy, że atak nastąpi jedną bombą o sile około 20 kton. Podobnej wielkości była ta zrzucona na Hiroszimę.

Epicentrum zniszczeń jest oczywiście wokół bazy. Pierwsza strefa totalnej zagłady sięga Templewa, Sieniawy i Wędrzyna. Tu nic nie zostanie. Na niebiesko zaznaczono granicę zniszczeń wywołanych przez falę uderzeniową. Sięga do przedmieść Sulęcina, Międzyrzecza i obejmuje Łagów. Do tego dochodzi promieniowanie, które dosięgnie Skwierzynę, Międzyrzecz i Świebodzin.

- Myślałem, że zniszczenia obejmą większy obszar - dziwię się.
- W normalnym terenie tak pewnie by było. Ale według wojskowych, gęste i wielkie lasy trochę wytłumiłyby uderzenia. Stąd mniejszy obszar - odpowiada Jurga.
- Do tego trzeba pewnie doliczyć eksplozję bomb zgromadzonych w bazie?
- Nie - zaprzecza nasz ekspert. - Były tak zabezpieczone, że nie mogły eksplodować w trakcie ataku nieprzyjaciela. Musiały mieć zapalnik.

Na wózkach i samochodach

Jurga pracuje właśnie nad szczegółami wyposażenia bazy. Korzysta z tajnych katalogów, wydanych przed laty przez radzieckie ministerstwo obrony. Są tu wszystkie typowe bunkry i umocnienia. - Stąd wiadomo, że baza pierwotnie była mniejsza - tłumaczy. - Rozbudowano ją w latach 70. o schron na amunicję atomową typu Granit. To konstrukcja z prefabrykatów, spotykana w wielu bazach radzieckich i na lotniskach. Wprowadzono ją w latach 70.

W wykazie nie ma natomiast dwóch najważniejszych bunkrów z magazynami na głowice do rakiet. To nietypowy projekt, przez Amerykanów nazwany T-7. W Polce powstały trzy takie bazy, które miały służyć naszej armii. Nie wiadomo, ile ich mieli sami Rosjanie. Takie same powstały w NRD, Czechach, Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech. Część uległa dewastacji, inne są nadal wykorzystywane przez wojsko (Bułgaria) lub są atrakcją turystyczną.

Ale w naszej bazie koło Trzemeszna brakuje jednego elementu, który jest we wszystkich pozostałych. - Specjalnego silosu, do którego w przypadku awarii można było wrzucić promieniującą głowicę i zalać ją betonem - mówi Jurga. - Brakuje jej. Na starych planach leśników znalazłem jednak miejsce w bazie, gdzie zaznaczono teren, na którym jest promieniowanie. Później ono zanikło. Jest tam niewielki staw. Może resztki silosu są na dnie?

Na podstawie starych zdjęć Jurga odtworzył też, jak transportowano głowice. W sposób dość prymitywny. Początkowo ładowano je wprost na samochody z odpowiednią pochylnią lub szyną. Takie auto podjeżdżało do wyrzutni rakiet i w terenie montowano na niej głowicę. - Później umieszczano je na specjalnych wózkach i razem z nimi transportowano - tłumaczy Jurga. - W końcu dołożono jeszcze specjalny pojemnik, do którego wsadzano głowicę.

Rysunki te możemy zobaczyć na stałej wystawie w Domu Joannitów w Sulęcinie niedawno otwartego Centrum Współpracy Polsko-Niemieckiej. Dodatkową atrakcją jest makieta bazy w kształcie trójkąta o bokach dochodzących prawie do dwóch metrów.

Podczas otwarcia wystawy Edyta Suszek-Kluszczyk z referatu promocji magistratu w Sulęcinie mówiła, że miasto zamierza odrestaurować część obiektów i w dawnej bazie utworzyć trasę turystyczno-militarną, aby można ją było zwiedzać z przewodnikiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska