Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suty wrzesień

Rafał Darżynkiewicz
fot. archiwum
Ślepienie przez dziesięć godzin w srebrny ekran, na którym ścigają się żużlowcy, to nie lada wyczyn. Mam to za sobą. Po pierwsze trzeba było nadrobić zaległości, po drugie to było ciekawie.

W każdym z półfinałowych meczów sporo się działo. Finał IMP-u też niczego sobie, a już walka o brąz we Wrocławiu i bój o mistrzostwo przy W69 palce lizać. W nocy z niedzieli na poniedziałek przed telewizorem nie zmrużyłem oka. Warto było.
Kto by się spodziewał, że właśnie wrzesień będzie najszczęśliwszym pogodowo miesiącem dla naszego żużla. Wszystko idzie terminowo, zgodnie z planem, aż się wierzyć nie chce. W takim tempie sezon ligowy będzie można zamknąć już w niedzielę. Za szybko? Pewnie tak, ale kalendarz układano, tak by nie powtórzyła się historia sprzed roku. Przecież raptem dwanaście miesięcy temu zanosiło się na finał… w listopadzie. Na ostatnie ekstraligowe rozstrzygnięcie przyjdzie jeszcze poczekać. Finał finałem, ale przecież jeszcze baraże. W Częstochowie zacierają ręce. Sezon zasadniczy odjechali w miesiąc, kasa świeciła pustkami, aż tu nagle jest szansa na obronę ligowego bytu. Przy okazji można jeszcze podreperować klubowy budżet. Pod Jasną Górą mają bowiem nadzieję, że baraże będą radosnym zwieńczeniem piekielnie trudnego sezonu.

Z ligą żegna się Bydgoszcz. To nie tak miało być - krzyczą nad Brdą. Rzeczywiście nie tak. Jedna, a właściwie dwie kontuzje Emila Sajfutdinowa i Polonia wraca do pierwszej ligi. Ciekawe jak teraz potoczą się losy Grzegorza Walaska. Wybierze tory pierwszoligowe - dwuletni kontrakt obowiązuje - czy też poszuka innego wyjścia z sytuacji. Zresztą właśnie "Greg" w Bydgoszczy jest jedynym obok Rosjanina "rozgrzeszonym". W nowym otoczeniu błysnął na starcie, błysnął na mecie. Takie życie Walaska od kompletu do kompletu przeciwko Częstochowie oczywiście.
Mocny weekend w Zielonej Górze. Frekwencja, o którą słusznie martwili się sternicy Falubazu była całkiem spora. Blisko dychy na finale IMP i komplet na meczu w Unią. Kasa się zgadza, tylko wyniki powiedzmy takie sobie. Pewnie, że lepiej sezon zakończyć zwycięstwem, ale nie narzekajmy. O pudle indywidualnie i co najmniej srebrze drużyny inne zespoły mogą tylko pomarzyć. To jest sukces!

Biadolenie jest bez sensu. Zresztą jest jeszcze rewanż w Lesznie. Unia musi, Falubaz może. Nie takie mecze z zielonogórzanami mieli leszczynianie wygrywać miło, łatwo i przyjemnie. Jakoś na Smoku
Myszka Miki potrafiła walczyć nawet gdy w przeddzień, albo i nawet w dniu zawodów podstawowy zawodnik drużyny spadał z drabiny. Wspomnienie historii Piotra Śwista sprzed lat wielu ciągle rozbawia mnie do łez. Ja tam jadę do Leszna zobaczyć kawał dobrego żużla w wykonaniu dwóch najlepszych polskich drużyn. Czy ktoś tego chce czy nie, to właśnie Unia i Falubaz są tymi "naj".
Usłyszałem o geście kibiców Falubazu i kierownictwa zielonogórskiego klubu czyli akcji "Telewizor dla Gapy". Odruch kapitalny i chwyta za serce. Tylko czy trzeba było z tym natychmiast "lecieć" do mediów? Do pełni "szczęścia" brakuje tylko konferencji, podczas której dziennikarze dowiedzą się jakiej marki był telewizor, ile zużyto kabla do połączeń i kto zapłacił za abonament. I to jest smutne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska